Polski rząd chce zatrzymać antywęglowe tsunami. O nasze kopalnie zadba specjalny fundusz
Świat finansów krzywi się coraz bardziej na widok inwestycji, w których główną rolę odgrywa węgiel. Zerowa emisja dwutlenku węgla staje się wyznacznikiem do dalszych kontaktów. Polski rząd nie chce jednak rezygnować z węgla. Fundamentem finansowym naszego górnictwa ma być specjalny fundusz.
Decyzja mBanku sprzed paru dni, by od 1 kwietnia zaprzestać finansować budowę nowych kopalni węgla i bloków energetycznych opalanych węglem tylko na polskim podwórku może wydawać się rewolucyjna. Ale wystarczy nieco wyściubić nos poza naszą nadwiślańską rzeczywistość, by się przekonać, że na świecie odchodzenie od węgla jest już standardem. Także w ujęciu biznesowym.
Pod koniec ubiegłego roku grupa ponad 90 inwestorów opublikowała na łamach Financial Times list. W nim żądają od przedsiębiorców obrania kursu bez emisji dwutlenku, będącego efektem spalania węgla. Inwestorzy napisali również, że oczekują konkretnych terminów i zobowiązań w kontekście gospodarki bezemisyjnej.
Najpierw węgiel zaczęła wyganiać polityka.
Takiemu podejściu świata finansów do czarnego złota nie można się do końca dziwić. Przecież od lat decydenci mówią coraz głośniej o konieczności pożegnania się węglem. Co więcej, ostatnio na słowach się nie skończyło. W zeszłym roku karty na stół postanowiła wyłożyć Komisja Europejska.
Wedle przyjętego harmonogramu Unia Europejska do 2050 r. powinna być neutralna względem gazów cieplarnianych. W tym czasie 80 proc. energii elektrycznej ma już pochodzić ze źródeł odnawialnych.
Ale nie można w tym przypadku mówić o jakiejkolwiek rewolucji. Przecież takie stanowisko Komisji Europejskiej to nic innego, jak potwierdzenie kursu obranego parę lat wcześniej w ramach Porozumienia Paryskiego.
Polscy politycy wciąż wolą węgiel.
Nie do końca wiadomo, czy to ze względu na kalendarz wyborczy (wiosną wybierzemy europarlamentarzystów a jesienią zdecydujemy kto u nas zasiądzie w sejmowych i senackich ławach), czy może brak alternatywnej strategii, ale Polska nie zamierza żegnać się z węglem.
Dzisiaj nasza gospodarka jest uzależniona od czarnego złota w ok. 77 proc. W następnych latach ma się to zmieniać. Ale raczej w ślimaczym tempie. Jeszcze w 2030 r. - wedle Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu - nasza gospodarka ma być oparta na węglu w ok. 60 proc. Udział OZE w tym czasie przewidziano na poziomie tylko 21 proc.
Dzisiaj przedstawiciele kopalń i przedsiębiorstw około górniczych muszą odczuwać niepokój. Zagraniczne instytucje finansowe, pod presją własnych zarządów, zamykają przed nimi coraz częściej drzwi. Co gorsza, taka tendencja widoczna jest już na rodzimym podwórku. mBank może jest jednym z pierwszych, ale na pewno nie ostatnim, który na taki krok się zdecyduje.
Obawy przedstawione zostały wiceministrowi energii Grzegorzowi Tobiszowskiemu podczas spotkania w Katowicach z pracodawcami zrzeszonymi w Górniczej Izbie Przemysłowo-Handlowej.
Na ratunek powstanie specjalny fundusz.
W przededniu wyborczych rozstrzygnięć, nikt ostrzeżeń branży górniczej nie zbagatelizuje. Zwłaszcza w Katowicach, gdzie nawet tylko teoretyczny temat zamykania kopalń jest na tyle kontrowersyjny, że lepiej nie podejmować go w ogóle. Wystarczy sobie przypomnieć reakcje na słowa lidera nowego ugrupowania politycznego, który zasugerował, że za kilkanaście lat trzeba będzie zamykać wszystkie kopalnie.
Tym samym wiadomo było, że wiceminister Tobiszowski wystraszonej branży nie zostawi samej sobie. I faktycznie - ogłosił, że z myślą o obronie naszego sektora górniczego ma powstać specjalny fundusz na wzór tzw. inwestycji zielonych. Tylko w tym przypadku pieniądze zamiast na ratowanie środowiska bedą przeznaczane na jego dalszą destrukcję. Bo czy nam się to podobam, czy nie taki efekt ma dalsze wydobywanie i spalanie węgla.
Rozmowy z PKO BP i Pekao S.A.
Na początku resort energii o funduszu węglowym ma rozmawiać z Ministerstwem Inwestycji i Rozwoju oraz Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii. Jak przyznał wiceminister Tobiszowski teraz jest jeszcze za wcześniej na podawanie szczegółów. Stosowne mechanizmy dopiero są ustalane. Podobnie jak sam budżet. Wiadomo, że fundusz ma jakąkolwiek szansę powodzenia, o ile będzie zgodny z unijnym prawem, co nie zawsze jest takie oczywiste.
Możliwe, że fundusz na ratunek polskiego węgla będzie współtworzony przez jedne z największych banków w naszym kraju: PKO Bank Polski oraz Pekao S.A. Podjęcie z nimi rozmów w tym celu potwierdził wiceminister Tobiszowski.