Uruchomiłem The Elder Scrolls Blades na iPadzie. Tak wygląda jedna z najładniejszych gier mobilnych
Uczestniczę w testach wczesnego dostępu The Elder Scrolls Blades. Mobilna gra twórców Morrowinda, Skyrim i Obliviona reklamowana jest jako jedna z najładniejszych aplikacji na smartfony i tablety. Dlatego uruchomiłem ją na iPadzie, aby pokazać wam każdy szczegół nadchodzącej produkcji.
The Elder Scrolls Blades rozpoczyna się od katastrofy
Nim zdążysz powrócić w rodzinne strony, wioska, z której pochodzisz, staje w ogniu. Płonącą osadę widać z daleka i to właśnie ona będzie później główną bazą oraz centum wypadowym. Najpierw musimy jednak do niej dotrzeć, ucząc się przy okazji podstaw rozgrywki.
Podróż do osady to pokaz siły deweloperów z Bethesdy.
Gracz przedziera się przed zarośla, systematycznie zbliżając się do pogrążonej w ogniu aglomeracji. Liniowa lokacja została upchana detalami oraz ozdobnikami. Bethesda napina muskuły i pokazuje w ten sposób, że stworzenie wielkiej, pięknej gry na smartfony i tablety jest jak najbardziej możliwe.
Po drodze do wioski stoczymy pierwsze pojedynki.
Walka w TES Blades jest oparta na bardzo prostym mechanizmie. Przytrzymując ekran z lewej strony, bronimy się tarczą lub trzymamy gardę. Przytrzymując i puszczając palec z prawej strony, zamachujemy się bronią. Do tego dochodzą umiejętności specjalne, wyświetlane w formie ikon poniżej pasków życia, magii oraz kondycji.
Osada jest zdewastowana i trzeba ją odbudować.
Przy wykorzystaniu złota oraz surowców gracz stawia na nowo przydatne budynki. Najpierw siedziba władz, potem kowal… rozwijanie wioski to jeden z najważniejszych elementów The Elder Scrolls Blades. Kolejne budowle odblokowują dostęp do nowych mechanizmów rozgrywki, takich jak wytwarzanie przedmiotów czy zaklinanie broni.
W wiosce możemy rozmawiać oraz zbierać zadania.
Po bazie wypadowej poruszamy się w swobodny sposób. Do zniszczonego miejsca z czasem trafia coraz więcej NPC, z którymi możemy urządzić sobie pogawędkę. Część mieszkańców będzie miała dla nas zadania. Większość z misji wykonamy za murami, polując na gobliny albo bandytów. Czasami trzeba jednak wykonać prostą aktywność w samej wiosce.
Besitartiusz The Elder Scrolls Blades jest do bólu klasyczny.
Gra budzi silne skojarzenia z Oblivionem. Produkcja na smartfony i tablety czerpie garściami z klasycznego fantasy. Nie ma tutaj tego pierwiastka szaleństwa znanego z Morrowinda ani nordyckiego klimatu rodem ze Skyrim. Gobliny, driady, szczury, wilki - początek gry wygląda dokładnie jak Oblivion i nawet ekrany interfejsu wzmagają poczucie powrotu do czwartego, w mojej ocenie średnio udanego TES-a.
Oczywiście The Elder Scrolls musi mieć lochy.
Nie inaczej jest w Blades. Pierwsze zejście do katakumb powala wizualnie. Niestety, z czasem okazuje się, że podziemia korzystają z gotowych, powtarzających się elementów otoczenia. Gra mobilna składa się z tych samych klocków, ustawianych w różnej kolejności. Nie miałbym nic przeciwko, ale scenografia otoczenia powtarza się zdecydowanie zbyt szybko. Przydałaby się większa różnorodność.
Modularny charakter Blades widać zwłaszcza w trybie Abbyss.
Abbyss to osobny moduł, który zsyła postać gracza do niekończącego się lochu. Ten został podzielony na poziomy. Im głębiej schodzimy, tym robi się trudniej, ale też pojawiają się lepsze nagrody do zgarnięcia. Niestety, poszczególne poziomy wyglądają bliźniaczo podobnie, przez co ma się wrażenie chodzenia w koło.
Będąc przy nagrodach, skrzynki z TES Blades to dramat.
Bethesda wymyśliła sobie, że będzie zarabiać na skrzynkach ze skarbami, które już znajdują się w posiadaniu gracza. Odkryłeś wielką, złotą, zdobioną skrzynię pełną lootu? Świetnie. Teraz musisz czekać 3 godziny na jej otwarcie. Naprawdę. Oczywiście istnieje możliwość przyspieszenia procesu, wydając walutę kupioną za prawdziwe pieniądze. Trzeb przyznać, że to dosyć mało finezyjny sposób żebrania o środki graczy.
The Elder Scrolls Blades jest śliczne, ale…
Nie jestem przekonany, czy to najładniejsza gra na smartfony i tablety jaką kiedykolwiek widziałem. Nowe Shadowgun Legends robi równie piorunujące wrażenie. Blades bez wątpienia jest śliczne, ale raczej nie stanowi żadnego technologicznego przełomu. Mówimy o ewolucji, nie rewolucji. Co oczywiście nie zmienia faktu, że kilkanaście lat temu zabiłbym za taką grafikę na PC i konsolach.
Zrzuty ekranu zostały wykonane na iPadzie (2018).