REKLAMA

Karta płatnicza z czytnikiem linii papilarnych już tu jest. Sposób działania nie zachęca

Natwest to pierwszy brytyjski bank, który chce wyposażyć swoich klientów w debetowe karty płatnicze z biometrycznym zabezpieczeniem. Co powiecie na autoryzację płatności przy pomocy odcisku palca?

12.03.2019 10.26
karta-platnicza-z-czytnikiem-linii-papilarnych-natwest-gemalto
REKLAMA
REKLAMA

Sam pomysł nie jest aż taki nowy, jak mogłoby się to wydawać. Pierwsze testy kart płatniczych z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych obyły się w 2014 r. Pierwsza na ten pomysł wpadła firma Zwipe, która stworzyła odpowiednią technologię. Testami tej usługi interesował się wtedy norweski bank Sparebanken DIN i sieć Mastercard, ale pomysł nie chwycił. Widocznie było trochę za wcześnie.

W tym roku ma się to zmienić. Za wskrzeszenie idei biometrycznych płatności zabrała się firma Gemalto przy współpracy z brytyjskim bankiem Natwest Bank. Nie jestem jednak pewien, czy karta płatnicza z czytnikiem linii papilarnych ma sens.

Karta płatnicza z czytnikiem linii papilarnych - sposób działania mnie nie zachęca

Pierwszą niedogodnością jest sam proces jej wyrobienia. Wymaga on bowiem odwiedzin w lokalnym oddziale banku. Kilkanaście lat temu nikomu nie wydawałoby się to problemem. Ale teraz? Normalną kartę płatniczą wyrabia się dzisiaj przez internet. Ale dobrze, nie czepiajmy się na wyrost. Załóżmy, że wybranie się do banku nie jest takie straszne.

Na miejscu pobierany jest nasz odcisk palca, który następnie zapisywany jest w pamięci zaszytej w karcie debetowej. Jest to potrzebne do weryfikacji użytkownika. Proces ten wygląda bowiem następująco: płacąc taką kartą w terminalu, przykładamy nasz palec do zamontowanego w niej czytnika, który porównuje odcisk z zapisanym w pamięci karty wzorem i na tej podstawie autoryzuje płatność. Sam czytnik zasilany jest bezprzewodowo przez terminal, co - trzeba przyznać - jest dość wygodne.

Chyba że w praktyce okaże się, że rzadko używane karty wymagają przytrzymania ich przy czytniku kilkanaście sekund, żeby wybudzić czytnik. Ale tutaj narzekam na wyrost, więc załóżmy, że za każdym razem działać będzie to bezproblemowo.

Ten pomysł byłby nawet ciekawy, gdyby pojawił się przed smartfonami

Teraz zastanówmy się, czy taka karta jest w ogóle potrzebna w 2019 r. Moim zdaniem nie. Przynajmniej nie w Polsce, gdzie większość smartfonów posiada wbudowane moduły NFC współpracujące bezproblemowo z aplikacjami polskich banków. Czytniki linii papilarnych też stają się powoli standardem, więc dodatkowy gadżet z tym zabezpieczeniem wydaje się być trochę… zbędny.

Do tego nie widzę w nim żadnych dodatkowych plusów, jeśli chodzi o zabezpieczenie przed kradzieżą. Podejrzewam nawet, że gdyby karty płatnicze z czytnikiem linii papilarnych stały się standardem, przestępcy bardzo szybko zaopatrzyliby się w urządzenia zdolne do nadpisywania wzoru odcisku trzymanego w ich pamięci. Lub po prostu opracowaliby metodę na podmianę samego modułu pamięci, jeśli okazałby się zbyt dobrze zabezpieczony.

Nie mówiąc już o najbardziej ekstremalnych przypadkach, w których oprócz karty, jakiś desperat chciałby zabrać również nasz palec. Od lat znane są też triki na fabrykowanie odcisków palców, więc… ten staromodny, czterocyfrowy PIN mógłby okazać się w wielu przypadkach lepszym rozwiązaniem.

Karty płatnicze prędzej czy później znikną.

REKLAMA

Dlatego w 2019 r. karty płatnicze z autoryzacją przy pomocy odcisku palca nie mają zbyt dużych szans na spektakularny sukces. Telefon z NFC i czytnikiem linii papilarnych jest pod każdym względem lepszy i prędzej czy później w pełni zastąpi karty płatnicze. Albo przynajmniej tak bardzo przyzwyczaimy się do płatności za pośrednictwem naszych urządzeń mobilnych, że mało kto będzie chciał dodatkowo pakować do kieszeni portfel.

Oczywiście wiele zależy tutaj od poszczególnych krajów. Polska jest akurat w czołówce państw, jeśli chodzi o wygodne, zbliżeniowe systemy płatności, więc mogę mieć nieco skrzywioną perspektywę. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że przedsięwzięcie realizowane przez Natwest i Gemalto nie doczeka się fazy wdrożeń na masową skalę. Jeśli jakaś firma byłaby w stanie przekonać ludzi do tego, że potrzebują kolejnego kawałka plastiku z czytnikiem linii papilarnych, to tylko Apple.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA