Prawie dałem się przekonać, że warto kupić inny czytnik niż Kindle. PocketBook InkPad 3 - recenzja
To jeden z najdroższych czytników e-booków, jakie można kupić. Ale czy PocketBook InkPad 3 wart jest blisko 1000 zł?
Po ostatnim artykule, w którym otwarcie skrytykowałem wszystkie niebędące Kindle’em e-czytniki, odezwała się do mnie firma PocketBook, próbując zmienić moje zdanie. Postanowiłem więc przetestować najlepszy czytnik, jaki mają w portfolio – PocketBook InkPad 3.
Ten czytnik miał zmienić moje zdanie co do tego, że firmy inne niż Amazon też potrafią robić dobre e-czytniki. I prawie mu się udało.
PocketBook InkPad 3 jest naładowany możliwościami.
W myśl zasady „duży może więcej”, InkPad 3 przewyższa liczbą funkcji tańszego i mniejszego Touch Luxa 4.
Przede wszystkim jest od niego dużo większy. Zamiast 6” i 212 DPI wyświetlacz ma aż 7,8” i 300 DPI. Przekłada się to na ostrzejszy tekst i wrażenie z czytania bardzo zbliżone do obcowania z fizyczną książką. Trudno jest wrócić do klasycznych 6-calowych czytników po kilku tygodniach obcowania z większym ekranem e-ink.
Zatrzymując się przy wyświetlaczu, naprawdę nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Tym bardziej, że wyposażono go w inteligentne podświetlenie Smart Light, które dynamicznie zmienia natężenie i barwę podświetlenia. Możemy przypisać własne profile do tej funkcji zależnie od preferencji lub zdać się na automat. Niezależnie do wyboru, Smart Light naprawdę robi różnicę.
InkPad 3 obsługuje nie tylko 17 formatów plików tekstowych (w tym PDF-y, z którymi radzi sobie nadspodziewanie dobrze) ale też obsługę plików mp3. Do zestawu dołączona jest przejściówka, z pomocą której podłączymy do czytnika słuchawki, by słuchać zapisanych w pamięci urządzenia audiobooków lub czytać na głos e-booka przy pomocy konwersji text-to-speech.
Na InkPadzie 3 nie zabrakło też (w moim odczuciu zbędnych) aplikacji dodatkowych, choć muszę przyznać, że dzięki 1 GB pamięci operacyjnej w końcu można cokolwiek z nimi zrobić. Np. na tańszym Touch Lux 4, gdzie jest tylko 512 MB RAM-u, szachy są kompletnie niegrywalne.
Jest też przeglądarka internetowa, ale ją również trzeba traktować w kategorii „dodatek” a nie jako jedną z podstawowych funkcji czytnika. Działa OK, choć miewa problemy ze skalowaniem stron, a już wejście na Onet/WP/inny portal z reklamami pop-up skutkuje zawieszką urządzenia.
PocketBook InkPad 3 ma też wbudowaną aplikację Legimi, a sam czytnik możemy nabyć również w abonamencie.
Bardzo miłym dodatkiem jest również obecność słownika Abbyy Lingvo w 24 językach oraz słownika Webstera, który działa nie gorzej od natywnego słownika w Kindle’ach.
Jak InkPad 3 działa w praktyce?
Wszystko zaczyna się od wgrania książek na czytnik, a w tej kwestii PocketBook przoduje na tle innych producentów. Książki możemy wgrać nie tylko kablem z komputera, ale też synchronizując folder na Dropboksie lub wykorzystując opcję Send to Pocketbook, dostępną w większości e-księgarni: po zakupie książki możemy ją od razu wysłać na czytnik. Na książki mamy aż 8 GB miejsca, które możemy dodatkowo rozszerzyć kartą microSD.
Gdy już zaczniemy czytać książkę, spisuje się w zasadzie wzorowo. Względem PocketBooka Touch Lux 4, któremu naprawdę przydałaby się aktualizacja podzespołów, InkPad 3 pracuje dużo płynniej i nie ma problemów chociażby przy przewracaniu wirtualnych kartek, co Touch Luxa 4 potrafi momentami przerosnąć.
Dużo gorzej wygląda kwestia wykorzystywania dodatkowych aplikacji. Wspominałem już o problemach z przeglądarką, do bolączek muszę też dodać kompletnie nieużywalny czytnik RSS, zbędną przeglądarkę zdjęć i przeglądarkę plików działającą i wyglądającą tak archaicznie, że przeszukiwanie biblioteki jest katorgą – zwłaszcza na tle przejrzystego menu w Kindle’ach.
Większym problemem od samego działania aplikacji jest to, jak zarządza nimi czytnik. Otóż gdy wyjdziemy z aplikacji, ta nadal pracuje w tle. Bardzo się zdziwiłem, kiedy z niewiadomych względów czytnik w pewnym momencie bardzo zwolnił. Zajrzałem do managera zadań, a tam w tle było odpalonych sześć procesów, co przy 1 GB RAM-u nie jest dobrym pomysłem.
Szkoda też, że gdy korzystamy z odtwarzacza, czy to do funkcji TTS czy słuchania audiobooków, nie mamy szybkiego dostępu do menu odtwarzania po zsunięciu górnej belki ustawień. O tym, że czegoś słuchamy, informuje tylko niewielka nutka obok belek statusu łączności Wi-Fi. Chcąc zatrzymać odtwarzanie, musimy wejść do aplikacji.
Rozmiar to największa zaleta i... największa wada tego czytnika.
1,8” różnicy w przekątnej ekranu względem większości czytników naprawdę diametralnie zmienia doświadczenie czytelnicze. Treści na stronie mieści się więcej, tekst wygląda bardziej naturalnie (czyli tak, jak przez dziesiątki lat przywykliśmy go oglądać w książkach), ogólnie czyta się znacznie przyjemniej niż na mniejszym ekranie.
Szkoda tylko, że producent nie dostosował designu urządzenia do większego rozmiaru. InkPad 3 wygląda jak rozciągnięty Touch Lux 4, co najgorsze, z przyciskami nadal umieszczonymi pod ekranem, pośrodku obudowy.
O ile nie mamy dłoni giganta, sięgnięcie kciukiem do przycisków zmiany stron jest skrajnie niewygodne, a dla mniejszych, kobiecych dłoni, po prostu niewykonalne. Nie byłby to wielki problem, gdyby ekran dotykowy poprawnie reagował na polecenia, ale robi to w sposób kompletnie losowy. Raz dotknięcie prawej strony przenosi o kartkę dalej, raz o kartkę wstecz, a raz nie robi nic. I do teraz nie wiem, czy to kwestia problemów z czytnikiem, czy z miejscami, w których dotykałem ekranu, bo niestety PocketBook nie oferuje krótkiej „ściągi” przy pierwszym uruchomieniu, pokazującej jakie obszary ekranu za co odpowiadają.
Niewygodnie też trzyma się czytnik jedną dłonią, bo pomimo profilowanych plecków obudowa jest po prostu źle wyważona. No chyba, że trzymamy czytnik poziomo prawą dłonią, choć wtedy obcowanie z tekstem jest nieco... dziwaczne. Na szczęście całość ma niewielką masę – zaledwie 210 g, czyli mniej więcej tyle co Kindle Paperwhite 3.
Na koniec wspomnę, że pomimo przeładowania funkcjami InkPad 3 oferuje fantastyczny czas pracy na jednym ładowaniu. Po dwóch tygodniach czytania przez minimum godzinę dziennie pasek naładowania zmalał najwyżej o 1/3. Miesiąc bez ładowania jest więc jak najbardziej osiągalny, aczkolwiek szkoda, że ładujemy urządzenie starym złączem microUSB, a nie USB-C.
PocketBook InkPad 3 był bliski przekonania mnie, że warto kupić inny czytnik niż Kindle.
Ale gdy patrzę na jego cenę, myślę sobie, że za połowę tej kwoty mogę mieć Kindle’a Paperwhite, a dopłacając 200 zł Kindle’a Oasis 2. I zastanawiam się, czy faktycznie warto wybrać coś innego niż czytnik Amazonu.
Uwielbiam czytniki Kindle za to, że one nie próbują być niczym innym, jak narzędziem do czytania, kupowania i katalogowania książek. Kupując Kindle’a dostajemy najlepsze możliwe doświadczenie czytelnicze, dostęp do abstrakcyjnie wielkiej księgarni Amazonu i do serwisu Goodreads, w którym możemy ocenić i skatalogować wirtualny księgozbiór.
W PocketBooku dobrze się czyta książki, ale nawet poprzez aplikację Legimi nie można ich na nim kupić – tak, dobrze czytacie. Aplikacja Legimi na czytnikach PocketBook nie umożliwia przeglądania katalogu, a jedynie pobranie książek uprzednio dodanych na półkę na innym urządzeniu.
Nie zmienię też zdania co do płynności pracy czytników innych firm względem dowolnego Kindle’a. PocketBook InkPad 3 może i pracuje całkiem płynnie, ale jest to płynność co najwyżej na poziomie Paperwhite’a 3, który kosztuje połowę tego, co InkPad. Nowy Kindle Oasis 2 pracuje jeszcze płynniej od PocketBooka, choć kosztuje zbliżone pieniądze.
Nie mogę jednak powiedzieć, żeby InkPada 3 nie było warto kupić. Duży ekran i podświetlenie Smart Light sprawiają, że książki czyta się na nim naprawdę przyjemnie, a jeśli nabędziemy go wraz z abonamentem Legimi, koszt zakupu rozłoży się w czasie i nie będzie tak bolesny dla portfela jak jednorazowa płatność.
To też prawdopodobnie najlepszy czytnik jaki można kupić do obsługi plików PDF, więc jeśli często czytacie dokumenty w tym formacie, InkPad 3 będzie zdecydowanie lepszym wyborem niż Kindle.
Czyli co, kupować?
Nadal uważam, że w świecie czytników jest Kindle, a potem długo, długo nic. Ale po tym „długo, długo nic” jest właśnie PocketBook InkPad 3.