Link dnia: klikasz i widzisz wszystkie swoje zakupy, o których wie Google
Nie jest wcale łatwo połapać się w tym, ile naprawdę wie o nas Google. Niektórzy firmę demonizują i są przekonani, że telefon z Androidem pozostawiony na szafce nocnej, wysysa nasze sny i przesyła je prosto do mrocznych magów siedzących w pieczarach Mountain View. Inni z kolei dziwią się, odkrywając, że YouTube należy do Google'a. Jedyny sposób na to, żeby mieć w miarę sensowną wiedzę na temat tego, jakie dane zgromadził o nas Google, to samemu to sprawdzić.
Święty Mikołaj może i wie, co chcesz dostać pod choinkę, ale Google jest znacznie praktyczniejszy, bo wie, co kupiłeś sobie sam, zmęczony czekaniem na domyślność Mikołaja. Algorytmy Google przeczesują nasze maile w poszukiwaniu informacji przy jakim produkcie kliknęliśmy sakramentalne Zapłać.
Gmail skanuje maile, żeby wiedzieć, co ci zareklamować.
Informacje o zakupach są dla Google'a szczególnie ważne. W końcu to firma, która zajmuje się przede wszystkim reklamą i to z niej czerpie ogromną część swoich przychodów. Większość jej usług nie została stworzona po to, żebyśmy dogadali się z dilerem narkotykowym za pomocą tłumacza, ale, żeby lepiej określić, jaką reklamę nam wyświetlić. Główną misją Google'a jest dostarczanie każdemu z nas reklam, które wydadzą się nam najbardziej kuszące. Google, który zna nas lepiej niż matka, sąsiadka i jej pies, korzysta ze swoich świetnych narzędzi, żeby dowiedzieć się o nas więcej i zmonetyzować tę wiedzę.
Algorytmy firmy poszukują wśród maili tych z zakupowymi podsumowaniami. Kiedy je dorwą, zbierają informacje odnośnie produktów, które nas skusiły. Pod tym linkiem znajdziecie listę waszych zakupów, o których wie Google.
W zależności od tego, jak wiele kupujecie przez internet i gdzie to robicie, zauważycie szybciej lub wolniej, że te tym algorytmom daleko jeszcze do doskonałości. O ile Google z łatwością radzi sobie z zakupami robionymi przez Allegro, Amazona czy Google Play, o tyle nie wyłapuje już maili od mniejszych sklepów. Akurat tego niedociągnięcia absolutnie nie mam mu za złe.
Personalizacja reklam w Google.
Google profilując, wrzuca nas do różnych grup i kategorii. To, jak nas widzi Google i jakie dopasowuje do nas reklamy, możemy zresztą z łatwością sprawdzić. Musimy kliknąć w ten link lub z konta Google wejść w Dane i personalizację i stamtąd przejść do ustawień reklam.
Niektóre kategorie, do których dopisał nas Google, potrafią zaskoczyć. Firma nie tłumaczy, co kryje się za tymi szyldami, a te czasami są mało deskryptywne. Nie mam pojęcia, co oznacza, że interesują mnie tajemnicze męskie sprawy i czy Google chce mi coś zasugerować diagnozując, że należy mnie zapoznać z etapami edukacji, które dawno już ukończyłam. Choć tajemnicze i zagadkowe, te kategorie ewidentnie w jakimś stopniu dobrze mnie klasyfikują. Przypominam sobie o tym zawsze, gdy wszelką personalizację wyłączę. Wtedy wszędzie widzę Jezusa.
Większa część internetu, ze szczególnym uwzględnieniem słownika PWN, chce ewidentnie zbawić moją niesprofilowaną duszę, wyświetlając reklamy grup, książek i map, które pomogą mi odnaleźć boga. Druga część internetu chce mnie w 10 minut nauczyć dowolnego języka obcego. Biorąc pod uwagę tempo, podejrzewam, że to ci sami reklamodawcy i chodzi tu o zesłanie daru języków od Ducha Świętego.
Żeby dokładniej sprawdzić, co Google o nas wie, można ściągnąć paczkę z naszymi danymi tutaj.
Do napisania tego artykułu zainspirował nas nieoceniony Niebezpiecznik, artykułem, w którym tłumaczą, dlaczego Gmail to najbezpieczniejszy wybór dla przeciętnego Kowalskiego.