Manowce nauki: bateria z Bagdadu
Bardzo modna ostatnio dziedzina pseudonauki to alternatywna historia. Czy chodzi o „Lechickie starożytne imperium”, czy o młotek sprzed milionów lat, zazwyczaj alternatywni historycy dowodzą, że bardzo wiele zostało o historii zapomniane, a następnie odkrywane na nowo.
Czasami jednak to prawdziwi historycy tworzą odważne hipotezy na temat różnych znalezisk. Jedną z takich hipotez jest ta o tzw. baterii z Bagdadu.
Przypomnijmy pokrótce, o co chodzi.
Bateria z Bagdadu to artefakt znaleziony na terenie dzisiejszego Iraku. Składał się z trzech części: naczynia z gliny (zatkanego korkiem ze smoły), z żelaznym prętem owiniętym blaszką miedzianą w środku. Prawdopodobnie pochodzi z okresu pomiędzy 250 r. p.n.e. a 224 r. n.e. Niestety materiały, z których naczynie jest wykonane, nie pozwalają na wykorzystanie większości dokładnych metod datowania. Zresztą nie jest to już możliwe - po tym, jak 2003 r. muzeum zostało złupione w trakcie wojny, naczynie zaginęło.
Naczynie zdobyło rozgłos, gdy zostało opisane przez pracownika Muzeum Narodowego w Bagdadzie, Wilhelma Koeniga, w 1938 r. Napisał on artykuł do niemieckojęzycznego periodyku historycznego, w którym spekulował, że naczynie mogło być ogniwem galwanicznym.
Dlaczego Koenig uznał, że akurat to naczynie jest baterią, skoro w jego muzeum (później został jego dyrektorem) jest wiele innych, podobnych naczyń, zawierających resztki rozkładających się zwojów - nie wiadomo. Bo tak, tego typu naczynia służyły do przechowywania i chronienia zwojów, a „bateria” nie jest jedynym tego typu naczyniem.
O sprawie przypomniał znany wszystkim zwolennik hipotez o starożytnych astronautach, Erich von Daeniken, w książce „Wspomnienia z przyszłości”. Napisał o naczyniu tak, jakby było potwierdzone, że zostało stworzone jako bateria. Później pojawiły się, również w tonie dokonanym, informacje, że wytworzony prąd elektryczny służył do galwanizacji różnych metalowych przedmiotów.
Ale przecież eksperymenty potwierdziły, że to bateria!
Nie do końca. Z naczyniem zbudowanym na wzór badgadzkiego przeprowadzano rozmaite eksperymenty. Wypełniano je rodzajem kwasu (znane wtedy kwasy typu ocet czy sok owocowy się nadają) i oczywiście prąd popłynął. Jeden z takich eksperymentów wykonano nawet w jednym z odcinków Pogromców mitów. Wytworzony prąd miał o wiele za małe natężenie, aby można było wykorzystać go do galwanizacji, ale przecież można połączyć kilka naczyń ze sobą - co zrobiono właśnie w programie Pogromcy mitów.
Czy wynika z tego, ze hipoteza o baterii znajduje potwierdzenie?
Niestety, ale nie. Prąd zawsze popłynie w elektrolicie między dwoma rodzajami metalu. Popłynie pomiędzy miedzianą i cynową monetą w occie. Popłynie po wbiciu dwóch gwoździków do ziemniaka lub pomarańczy - co wielu z nas robiło w szkole. Nic z tego nie wynika, poza tym, że naczynie do zwojów można użyć do czegoś innego. Wiele przedmiotów można użyć do czegoś innego niż ich oryginalne przeznaczenie. Podejrzewam, że średniowieczny hełm możemy użyć jako gustowną podstawkę do smartfona, ale nie oznacza to, że po to został stworzony.
Jest jeszcze jeden aspekt, przemawiający za tym, że znajdywane na terenie Iraku naczynia nie zostały stworzone jako baterie.
Gdybym miał projektować baterię, na pewno umożliwiłbym wymianę elektrolitu, zamiast zaklejać wszystko smołą. Umieściłbym również otwory na przewody, dzięki którym mógłbym wykorzystać wytworzony prąd. Niestety nie znaleziono ani takich naczyń, ani okablowania, ani nawet odpowiednich drutów gdzieś w pobliżu. Naczynie po prostu trzeba było przerobić - nie było to jego oryginalne przeznaczenie.
Nie znamy też tzw. kontekstu historycznego, który pozwalałby uważać, że znano wtedy tego typu baterie. Żadna technologia nie rodzi się w próżni, pozostawia po sobie wykonane za jej pomocą przedmioty, narzędzia, odkrycia, pisma, etc. W tym przypadku nie ma żadnych z tych rzeczy. Sam dowód, że starożytni mieli wszystkie elementy potrzebne do stworzenia baterii, nie dowodzi jeszcze, że na pewno ją stworzyli.