W Chinach urodzi się więcej dzieci ze zmodyfikowanym kodem DNA
To jeszcze nie koniec kontrowersji związanych z zabiegami polegającymi na edycji kodu DNA ludzkich zarodków, których dopuścił się chiński naukowiec He Jiankui. Z jego wystąpienia na sympozjum Second International Summit on Human Genome Editing wynika, że po dwóch urodzonych, zmodyfikowanych dziewczynkach, w kolejce czekają kolejne zarodki.
Pozwolę sobie przypomnieć pokrótce, o co chodzi. He Jiankui, wspólnie z amerykańskim naukowcem Michaelem Deemem, prowadzili w Chinach tajny program związany z edycją DNA ludzkich zarodków. Jego celem było uodpornienie ich na wirus HIV. Wirus ten jest w Chinach na tyle dużym (i nieakceptowalnym społecznie) problemem, że Jiankui i Deem nie mieli zbyt dużych problemów ze znalezieniem chińskich par, w których jeden z partnerów był nosicielem wirusa, chętnych na poddanie takiemu zabiegowi swojego potomstwa.
Tajny projekt z udziałem ochotników.
Pierwszym owocem tego projektu są już podobno dwie dziewczynki, które urodziły się w listopadzie. Jiankui i Deem próbowali usunąć u obu z nich gen CCR5. Jego brak powoduje rzekomo całkowitą odporność na zarażenie się wirusem HIV. Piszę podobno, ponieważ zabieg ten nie został i - jak twierdzą jego autorzy - nie zostanie opisany w żadnej publikacji naukowej. Jiankui postanowił oznajmić to światu w inny sposób. Tuż przed rozpoczęciem sympozjum Second International Summit on Human Genome Editing, o całym eksperymencie poinformował media. Wzbudzając tym samym spore oburzenie w świecie naukowym.
Nie dość, że wykorzystał nieprzetestowaną i - jak twierdzą niektórzy - mocno niedopracowaną oraz niedokładną metodę edycji genów na zarodkach dopuszczonych do narodzin, to jeszcze przez brak pełnoprawnej publikacji świat nauki nie jest w stanie zapoznać się z wynikami takiego zabiegu. Jedyna zaprezentowana do tej pory dokumentacja składa się z 59 slajdów, pokazanych podczas wystąpienia Jiankui'ego podczas SISHGE.
Głos w tej sprawie zabrała nawet Jennifer Doudna, która jest jednym z twórców metody CRISPR-Cas 9. Tak samo, jak większość zachodnich naukowców stwierdziła, że eksperymenty tego typu, przy obecnym stopniu wiedzy na temat metody CRISPR, są po prostu nieodpowiedzialne. I powinny być surowo zakazane.
Przez swoje medialne wystąpienia Jiankui ściągnął na siebie uwagę chińskich władz. Nie zostało jasno powiedziane, czy naukowiec stracił dostęp do laboratorium na Uniwersytecie Nauki i Technologii w Shenzhen. Na razie wiemy jedynie tyle, że chińskie władze oraz uczelnia przyglądają się całej sprawie. Od jej rozwoju zależy dalszy los kolejnych zmodyfikowanych genetycznie ludzkich zarodków.
Modyfikowane genetycznie dzieci: po dwóch bliźniaczkach, w kolejce czeka jeszcze jedno
Jiankui przyznał bowiem, że w przyszłym roku urodzi się jeszcze jedno zmodyfikowane w ten sposób dziecko. Oprócz tego w zamrażarce czeka jeszcze 21 pomyślnie zmodyfikowanych embrionów - część z nich (nie wiemy dokładnie ile) miało trafić do 5 chińskich par, które brały udział w sekretnym programie.
Cała sprawa jest więc jeszcze daleka od zakończenia. Osobiście jestem najbardziej ciekawy tego, czy chińskie władze zajmą jasno określone stanowisko w sprawie modyfikacji kodu DNA swoich obywateli. Jakby nie było, z tych potajemnie modyfikowanych embrionów urodziły się już dwie dziewczynki, kolejne dziecko jest w drodze, a reszta czeka w zamrażarce. To nie to samo, co zgoda na modyfikowanie kilkudniowych embrionów ludzkich i krótka obserwacja ich rozwoju w warunkach laboratoryjnych.
Mówimy tu o dzieciach, które swój zmodyfikowany kod DNA będą przekazywać w przyszłości swojemu potomstwu. Przy obecnym poziomie wiedzy na temat tego, jak działa nasze DNA, i mocno eksperymentalnych i słabo przetestowanych metodach jego edycji, takie działanie wydaje się być co najmniej mocno nieodpowiedzialne. Chiny mogą jednak dostrzec w tym szaleństwie sposób na zdobycie naukowej przewagi nad całym światem i dać zielone światło tego typu eksperymentom.