REKLAMA

Rzuciła pracę w hotelu. Depilowała klientów na stole zrobionym z drzwi. Teraz prowadzi już dwa salony - historia Ukrainki w Polsce

Kateryna Pushkarova urodziła się na Ukrainie we wsi Nikołajewka. Z czasem przeprowadziła się do miasta Dniepr, gdzie ukończyła uniwersytet, potem pracowała w banku i już myślała, że znalazła swoje miejsce zawodowe. Jednak życie ułożyło się inaczej - w wieku 23 lat zaczęła wszystko od nowa w nowym kraju. Rozmawiałam z Kateryną, oto jej historia.

02.11.2018 13.46
Rzuciła pracę w hotelu. Teraz ma dwa salony piękności - historia Ukrainki w Polsce
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga: Cykl „z własnego doświadczenia” jest nowym formatem bloga Spider’s Web Ukraina, w ramach którego pokazujemy historie Ukraińców w Polsce. Chcemy przybliżać sylwetki osób, którym udało się w Polsce, rozwijają tutaj swoje kariery, prowadzą własne firmy, itp. Materiały te powstają na bazie długich rozmów z naszymi bohaterami. W tekstach z tej serii oddajemy głos naszym rozmówcom - sami opowiadają swoją historię.

Depilacja na stole ze starych drzwi, czyli moje początki

Wszystko zaczęło 3 lata temu – mój chłopak zdecydował się wyjechać do Polski, a ja pojechałam z nim. Na początku było trudno, bo poszukiwania pracy wyglądały w ten sposób: cokolwiek, na jakichkolwiek warunkach. Znalazłam pracę w hotelu jako pokojówka. Przez miesiąc pracowałam w jednym hotelu, potem zaczęłam pracę w innym. Pamiętam, że byłam bardzo smutna, prawie płakałam, bo nie udało się dostać pracy w McDonald’s. Wtedy wydawało się, że praca tam jest po prostu pracą moich marzeń.

Przez jakiś czas pracowałam w prywatnym hotelu, jednak praca tam była bardzo ciężka i nudna. Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, ale bałam się, bo trzeba było płacić za mieszkanie, za coś żyć, a jeśli rzuciłabym pracę, to co robiłabym dalej? W tym samym czasie starałam się o pracę w korporacji, angielski u mnie był na dość dobrym poziomie, jednak tam również mi się nie udało.

 class="wp-image-832136"

Koleżanka z Ukrainy powiedziała mi o depilacji pastą cukrową. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałam, zaczęłam dowiadywać się, co to jest i na czym polega. Skoro to nie był jeszcze zbyt popularny kierunek depilacji, wpadłam na pomysł, żeby zająć się tym w Polsce. Na początku bardzo się obawiałam, ale zostać dłużej w pracy w hotelu już nie mogłam, dlatego postanowiłam działać.

Zaczęłam szukać kursu depilacji. Znalazłam bardzo dobrą kosmetyczkę w Krakowie, która prowadziła taki kurs. Tak bardzo mnie wspierała, że mocno uwierzyłam w siebie. Po ukończeniu kursu zaczęłam zastanawiać się, jak zorganizować sobie miejsce pracy. Samo tylko łóżko kosmetyczne kosztowało 300 zł i w tamtym momencie były to dla nas duże pieniądze. Do tego nie byłam pewna, czy będę się tym zajmowała na dłuższą metę.

W hotelu pracował ze mną mężczyzna z Ukrainy, który miał naprawdę złote ręce, więc poprosiłam go o pomoc. Powiedziałam, że muszę urządzić stół kosmetyczny. Znalazł stare drzwi i deski, przyjechał do mnie do domu i zrobił specjalny stół o prawidłowej wysokości. Położyłam na niego miękki koc i wyglądał prawie jak ten profesjonalny.

Na początku wykonywałam zabiegi depilacji bezpłatnie znajomym. To był kwiecień 2016 roku. Pamiętam swoją pierwszą klientkę - strasznie się denerwowałam przed zabiegiem, ponieważ bałam się, że coś zrobię nie tak. Pachy, nogi udały się bez problemów, jednak podczas depilacji bikini coś poszło nie tak. Dziewczyna była niezadowolona i niestety już nigdy do mnie nie wróciła.

Z czasem było coraz lepiej, zaczęłam wykonywać zabiegi już za pieniądze w gabinecie. Pamiętam, że byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, że nawet wykonując zabiegi dwóm lub trzem klientkom, zarabiam już więcej niż kiedyś w hotelu.

Po pół roku postanowiliśmy z chłopakiem założyć własny biznes i na tej podstawie wyrobić karty pobytu w Polsce.

Złapałam wiatr w żagle. Założyłam w Polsce własną firmę

Najpierw musiałam znaleźć lokal. Chłopak radził wynająć większy, z perspektywą, że zrobimy tam prawdziwy salon. Bardzo się martwiłam, że nasz plan się nie uda i przez cały czas będę musiała sama pracować w tym salonie. Potem przypadkowo na OLX natknęliśmy się na bardzo atrakcyjne ogłoszenie - małe pomieszczenie bezpośrednio w pobliżu Galerii Kazimierz w Krakowie. Zadzwoniłam do właściciela i okazało się, że są to przemili ludzie - mąż i żona, mieszkają za miastem. W weekend pojechaliśmy z chłopakiem do nich, ustaliliśmy wszystkie szczegóły, zapłaciliśmy, podpisaliśmy umowę.

 class="wp-image-832142"

Następnie trzeba było wymyślić nazwę salonu. Chciałam, aby to był salon na wzór beauty baru, jakie teraz otwierają się za granicą, ale Bababar nie brzmiało dobrze. Dodatkowo w barze trzeba mieć bar, podawać szampana, kawę, u nas wówczas nie było takiej możliwości, więc postanowiliśmy zrobić Babalab. Nie wszystkim podobała się ta nazwa, ja również martwiłam się, że to brzmi trochę brutalnie i ktoś może tego nie zrozumieć.

Pamiętam, że podczas instalacji szyldu trochę się wstydziłam i obawiałam, co pomyślą inni. Koleżanki sugerowały, bym nazwała salon imieniem jakiejś bogini lub coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, to prawie nikomu nie podobała się ta nazwa, ale mój chłopak powiedział, że to nie jest aż tak ważne. Komuś może się nie spodobać, ale na pewno zostanie w pamięci.

Następnie musiałam zająć się oficjalną częścią zakładania firmy. Do końca nie wiedzieliśmy, jak to się robi i o mało nie wpadliśmy na oszustów z Ukrainy, którzy obiecali otworzyć nam biznes za blisko 3 tys. zł. Dobrze, że wtedy im nie zapłaciliśmy.

Później jedna z moich klientek dała mi kontakt do swojego ojca, który otworzył działalność w Polsce. Zadzwoniłam do niego, a on poradził nam Idea Bank, bank oferuje usługę Tax Care - oni za darmo pomagają otworzyć biznes, a ty w zamian zamawiasz u nich płatne co miesiąc usługi księgowe.

W tym momencie było to dla nas korzystne, usługi księgowe w innych miejscach kosztowały prawie tyle samo, jednak tutaj otrzymaliśmy pomóc w zakładaniu firmy. Załatwiliśmy wszystko w ciągu jednego dnia: zapłaciliśmy 400 zł za założenie spółki, złożyliśmy dokumenty w Urzędzie Skarbowym, kupiliśmy terminal kasowy i już.

 class="wp-image-832148"

Przyznam, że z bankiem zakończyliśmy współpracę, bo brakowało nam indywidualnego podejścia. To jest ogromna korporacja, nie mają dużo czasu dla wszystkich klientów. A my jesteśmy Ukraińcami, mieliśmy dużo pytań i kiedy zadawaliśmy swoje pytania, nie otrzymywaliśmy tak szczegółowych odpowiedzi, na jakie liczyliśmy. Na szczęście później zaczęliśmy współpracę z bardzo dobrą małą firmą, która ma zupełnie inne podejście. Ze względu na to, że jesteśmy Ukraińcami, bardzo starają się jak najlepiej wszystko wyjaśnić, bo zdają sobie sprawę, że jest nam trudniej.

Pierwszą kartę pobytu na podstawie otwarcia spółki z o. o. zazwyczaj wydają na rok. Pamiętam, gdy wezwali mnie na rozmowę w sprawie karty, przyniosłam cały stos różnych dokumentów: faktury na wszystko, co kupiliśmy do salonu, od krzesła kosmetycznego do papieru toaletowego, umowę najmu, plan rozwoju. Wszystko po to, aby udowodnić, że naprawdę chcemy otworzyć salon.

Pieniądze na start salonu, czyli ile wydałam

Po pierwsze, jako Ukraińcy nie możemy otworzyć prywatnego przedsiębiorstwa, możemy założyć spółkę z o.o. Minimalny kapitał zakładowy to 5 tys. zł. Wynajem pomieszczenia kosztuje między 3 a 5 tys. zł, ale trzeba pamiętać, że na początku płacimy dodatkowo kaucję w wysokości jednego miesięczny czynszu, a czasami niektórzy wymagają nawet podwójnej kaucji.

Mieliśmy szczęście, bo wcześniej w tym lokalu, który wynajęliśmy, mieścił się też salon piękności, więc nie musieliśmy dużo inwestować w remont. Remont kosmetyczny kosztował prawie 6 tys. zł (47 mkw.) wraz z krzesłem do depilacji, biurkami i innym niezbędnym sprzętem. Pewne rzeczy kupowaliśmy później, po starcie salonu. Dodatkowo materiały do wykonania zabiegu – 1 tys. zł miesięcznie. Teraz już wiem, że na początek takiego biznesu w Krakowie wystarczy 15 tys. zł.

Salon przynosił świetne zyski, więc otworzyłam nowy w większym mieście

Dowiedziałam się, że moja znajoma szukała miejsca do robienia manicure’u. Zaproponowałam jej miejsce w naszym salonie, chociaż początkowo myślałam, że skupimy się wyłącznie na depilacji. Jednak w tym lokalu są dwa oddzielne gabinety i hol, w którym było miejsce na dwa biurka do robienia manicure’u.

Od pierwszego dnia mieliśmy zysk, dzięki moim i mojej znajomej stałym klientom. Potem zaczęliśmy współpracę z serwisami internetowymi do rezerwacji wizyt w salonach kosmetycznych, dzięki czemu klientów było jeszcze więcej. W pewnym momencie poczułam, że sama nie daję rady. Potrzebowałam jeszcze jednej kosmetyczki do depilacji. Właśnie wtedy jedna z klientek powiedziała, że też chciałaby spróbować tym się zająć. Nauczyłam ją, a ona zaczęła pracować razem z nami. Ważne jest, aby człowiek lubił to, co robi, wtedy klienci są zadowoleni.

Skoro od początku mieliśmy zyski, więc mogłam oszczędzać pieniądze, by kupić nowe krzesło kosmetyczne. Na początku mieliśmy takie za 500 zł, ale później kupiłam za 5000 zł - elektryczne, wygodniejsze, ładniejsze. Na początku niemal wszystko, co zarabialiśmy, znowu inwestowaliśmy w nasz salon. Jednak z czasem pojawiło się uczucie, że jest już dobrze, że mamy pieniądze. Nawet pojechaliśmy z chłopakiem odpocząć do Egiptu. Z czasem dochodzisz do takiego etapu, że już wiesz, że jeśli pieniędzy nie ma dziś, to jutro one będą, bo salon dobrze działa, klienci przychodzą, jest zysk.

Wydawało mi się, że to jest prawdziwe marzenie - pracować w swoim własnym salonie. Jednak wiedziałam, że ciągle tak być nie może, trzeba się jakoś rozwijać. Dlatego postanowiłam otworzyć nowy salon. Tym razem w Warszawie.

 class="wp-image-832139"

Na początku nie wyobrażałam sobie, jak to wszystko zrobić - jak można zostawić krakowski salon i po prostu wyjechać do innego miasta. Znalazłam jednak bardzo dobrą dziewczynę do administracji krakowskiego salonu. To była jedna z naszych klientek, która szukała pracy. Jest po prostu idealna na to stanowisko, nad wszystkim czuwa, wie, co trzeba robić, wprowadziła też więcej dyscypliny.

Latem pojechaliśmy z chłopakiem do Warszawy. Chcieliśmy, aby nowy salon był większy i jeszcze lepszy, więc wynajęliśmy duży, jasny lokal (70 mkw.) z wysokimi sufitami. Mieliśmy trochę kłopotów z remontem. Chcę doradzić tutaj innym osobom: trzeba mieć wcześniej przygotowany projekt, a my tego nie mieliśmy, więc pewne rzeczy do siebie nie pasowały, trzeba było sporo przerabiać, a to zawsze wiąże się z dodatkowymi kosztami. Nie popełniajcie moich błędów.

To, co w Krakowie zarabialiśmy, wkładaliśmy w remont w Warszawie. Nie było łatwo. Podstawowy remont bez mebli kosztował około 50 tys. zł.

Teraz nasz salon kosmetyczny w Warszawie już działa, przychodzą klienci, powoli się rozwijamy. Jeszcze pół roku temu nie pomyślałabym, że będziemy w stanie otworzyć nowy salon w stolicy, że tyle pieniędzy będziemy w stanie zainwestować. Przekonałam się, że po prostu trzeba ciężko pracować, a z czasem wszystko się ułoży.

Dlaczego wybrałam Polskę, a nie Ukrainę?

REKLAMA

Wiele osób uważa, że rozwijać biznes w innym kraju jest trudniej, szczególnie jeśli człowiek nie studiował w Polsce, a tylko przyjechał tu do pracy. Ale wydaje mi się, że tutaj jest łatwiej, niż byłoby na Ukrainie, bo tam daje się we znaki korupcja. Na Ukrainie o własnej firmie nawet bym nie myślała. Oczywiście w Polsce są pewne trudności, dużo biurokracji, ale jest tu jakoś łatwiej. Jeśli zrobisz wszystko poprawnie, będziesz dobrze pracować, to ci wszystko się uda, bo obowiązują tu uczciwe zasady. To, że jestem z innego kraju, w ogóle mi nie przeraża. Są chwile, gdy coś jest mi trudniej zrozumieć lub stosunek do nas jest trochę stereotypowy - wielu uważa, że Ukraińcy w Polsce to albo studenci, albo pracownicy fizyczni. Jednak zazwyczaj wszyscy są dla mnie bardzo mili.

Aby osiągnąć sukces ważne jest to, aby mieć wsparcie – chłopak, koleżanka, ktokolwiek. Samemu w obcym kraju może być trudno zarówno psychicznie jak i fizycznie. Chociaż mój chłopak sam nie wykonuje zabiegów depilacji, bardzo pomaga mi w organizacji i prowadzeniu biznesu. Wychodzi o wiele lepiej, gdy ktoś cię wspiera i gdy macie z kimś wspólny cel.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA