REKLAMA

Google uważa, że smartfonowi wystarczą 4 GB RAM-u. To dobra wiadomość dla nas, zła dla rynku

Wczorajsza premiera smartfonów Pixel 3 oraz Pixel 3XL jasno pokazała nam, że według Google’a sprzęt z Androidem nie musi mieć więcej niż 4 GB RAM-u. To bardzo dobra wiadomość dla użytkowników urządzeń mobilnych i znacznie gorsza dla rynku.

Notch notchowi notchem. Skoro musimy z nimi żyć, wybierzmy najlepsze. I, przy okazji, najgorsze. Google Pixel 3
REKLAMA
REKLAMA

Było to jedno z najnudniejszych wydarzeń w świecie technologii w ostatnich kilku latach. W trakcie prezentacji ziewałem, niemal zasypiałem, a ostatecznie odszedłem od komputera, kontynuowałem oglądanie na telewizorze jednocześnie sprzątając i robiąc kolację. Ja wiedziałem, że nic z tego nie będzie.

Pixel 3 oraz Pixel 3XL zawiodły mnie swoją specyfikacją.

Mają co prawda bardzo szybkie procesory Qualcomm Snapdragon 845, ale są one wspierane przez 4 GB RAM oraz 64 lub 128 GB pamięci wewnętrznej. Tej nie można rozszerzyć za pomocą kart microSD. Można też narzekać na akumulator, który w mniejszej, 5,5-calowej wersji ma pojemność 2915 mAh, zaś w większej, 6,3-calowej - 3430 mAh.

Żeby nie było… wiem, że to świetne smartfony. Można podejrzewać, że ich pojedyncze aparaty nie będą ustępować dwóm lub nawet trzem oczkom obiektywu od konkurencji. No i działają pod kontrolą czystego Androida, dzięki czemu będą mieć szybki dostęp do aktualizacji przez kilka lat.

Jednak mimo to moim zdaniem lepszymi modelami są Samsung Galaxy S9+ lub Huawei P20 Pro. Nie potrafię zrozumieć, czemu większy Pixel nie ma 6 GB RAM-u, co staje się standardem w sprzętach z najwyższej półki. Procesor Qualcomm Snapdragon 845 obsługuje nawet 8 GB pamięci operacyjnej, co skrzętnie wykorzystują wybrani chińscy producenci.

To dobra wiadomość dla posiadaczy smartfonów.

Do tej pory to właśnie ilość pamięci operacyjnej była wąskim gardłem większości smartfonów. Dwa lata temu sprzęty z wyższej półki miały 4 GB RAM, średniaki 2 GB RAM, a najtańsze 1 GB RAM lub mniej. Jak można się domyślać, te pierwsze działały bezproblemowo, te drugie w sumie też, a o tych trzecich nawet nie wspominajmy przez szacunek do Manty.

Jednak od tamtej pory sytuacja się zmieniła. Procesory stały się szybsze, ekrany większe, zaś 4 GB RAM stało się powszechną ilością. I to zarówno w telefonach za 1000 zł, jak na przykład Xiaomi Redmi Note 5, jak też w sztandarowych sprzętach typu Samsung Galaxy S9 lub Huawei P20, które kosztują grubo ponad 2000 zł. Sytuacja zrobiła się bardzo dziwna.

Pixel 3 jasno pokazał, że Google projektuje swój system pod urządzenia mające maksymalnie 4 GB RAM. Dzięki temu nawet obecne smartfony ze średniej półki powinny działać płynnie przez kilka lat. O ile nie zamierzacie grać w najnowsze gry i nie będziecie ich zaśmiecać (lub przynajmniej będziecie regularnie czyścić).

Smartfony docierają do momentu, w którym dekadę temu były komputery.

Mniej więcej do 2008 roku wypadało wymieniać komputer co około 3 lata. Podzespoły szybko się starzały, a wyścig technologii trwał w najlepsze. Kolejne wersje systemu Windows miały coraz większe wymagania, co dodatkowo napędzało rynek. To się zmieniło, gdy Microsoft wydał system Windows 7 i zaczął… obniżać wymagania swoich systemów. Nagle okazało się, że do korzystania z poczty, przeglądania sieci i pracy biurowej wystarczy kilkuletnia maszyna i ten stan rzeczy trwa do dziś.

O ile nie jesteś bardzo wymagającym użytkownikiem, graczem lub entuzjastą, kupując nowy komputer nie płacisz za jego moc. Płacisz za to, że jest ładny, smukły, ma lepszy ekran i dłużej działa bez ładowania. Za świetne bajery, bez których absolutnie mógłbyś żyć, bo najważniejsze, czyli moc obliczeniowa, zmienia się znacznie wolniej niż do tej pory.

REKLAMA

Teraz w podobnym kierunku idzie świat urządzeń mobilnych. Z jakiegoś powodu chcesz mieć szklany telefon z szybkim ładowaniem bezprzewodowym i bezramkowym ekranem 2K? Spoko! Chcesz, żeby miał 8 GB RAM? Też znajdziesz takie urządzenie. Ale nie będziesz zmuszony do jego kupna, bo nowe wersje systemów (i co za tym idzie, aplikacji) będą dostosowane do znacznie mniej zaawansowanych konfiguracji.

To bardzo dobra wiadomość dla konsumentów, którzy będą mogli wymienić swój smartfon rzadziej. I bardzo zła dla producentów, ponieważ muszą się oni liczyć ze sporymi spadkami sprzedaży swoich sprzętów w następnych latach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA