REKLAMA

Cztery obiektywy Samsunga czy jeden Google'a? Porozmawiajmy o przyszłości fotografii mobilnej

W ostatnich dniach mieliśmy dwie bardzo ciekawe premiery smartfonów. Debiutowały Google Pixel 3 wyposażony w pojedynczy obiektyw i Samsung Galaxy A9 z rekordowymi czterema obiektywami. Która strategia jest lepsza?

11.10.2018 20.09
Cztery obiektywy Samsunga czy jeden Google'a, czyli przyszłość fotografii mobilnej
REKLAMA
REKLAMA

Samsung jako pierwszy producent pokazał smartfon wyposażony w poczwórny obiektyw głównego aparatu. Nowy Galaxy A9 ma na pokładzie wszystko, co na ten moment oferuje technologia:

  • szerokokątny obiektyw z jasnością f/2.4 (matryca 8 MP),
  • teleobiektyw z jasnością f/2.4 (matryca 10 MP),
  • standardowy kąt widzenia z jasnością f/1.7 (matryca 24 MP),
  • moduł odpowiedzialny za bokeh o jasności f/2.2 i matrycy 5 MP.

Do tego mamy pojedynczą przednią kamerkę o rozdzielczości 24 MP i jasności obiektywu f/2.0. Jak widać, dzieje się tu naprawdę sporo. Efekty ocenię po sprawdzeniu tego smartfona, ale Samsung ma bogate doświadczenie w fotografii mobilnej, więc efekty mogą być naprawdę dobre.

Tymczasem co widzimy w komentarzach?

 class="wp-image-818852"

„Dajcie wincyj aparatów”, „Czy tylko ja śmiechłem widząc jego zdjęcie?”, „Fajny, ale ma za mało aparatów”. To Wasze pierwsze reakcje na tekst o Samsungu Galaxy A9. W komentarzach dominuje zdziwienie, rozbawienie, ale też zaciekawienie.

Przyznam, że nie do końca rozumiem ten prześmiewczy ton. Kiedy Huawei wprowadzał trzy obiektywy głównego aparatu, wszyscy przyklaskiwali. Kiedy LG pokazał smartfon z pięcioma obiektywami (trzema z tyłu, dwoma z przodu), wiele osób twierdziło, że to już za dużo. W przypadku Samsunga Galaxy A9 można odnieść wrażenie, że miarka się przebrała, a powszechnie akceptowalną granicą są trzy obiektywy. Ale skąd taki wniosek? Czy nie wystarczyłyby dwa?

Oczywiście te dywagacje są czysto akademickie, bo na tę chwilę nikt z nas nie wie, jaką jakość zdjęć zaprezentuje Samsung Galaxy A9.

Standardem są obecnie dwa obiektywy, ale jest firma, która zawstydza rynek tylko jednym oczkiem.

 class="wp-image-817970"

Trzeba mieć niesamowity tupet, by pod koniec 2018 roku wypuścić drogi, sztandarowy smartfon wyposażony w pojedynczy obiektyw i do tego zestawiać go z cholernie drogim iPhone’em XS, który ma obecnie jeden z absolutnie najlepszych aparatów mobilnych. Taki tupet pokazuje Google wraz z premierą Piksela 3, a ja to bardzo szanuję.

Google gra na nosie pozostałym producentom, a do tego nie boi się porównań do najlepszych, co dobrze wróży na przyszłość. Nie miałem jeszcze Piksela 3 XL w rękach, ale jestem w stanie zaufać Google’owi po tym, co pokazał w aparatach Piksela 1 i 2. Mimo zastosowania pojedynczego obiektywu, te aparaty do dziś są rewelacyjne. Pixel 2 ma jeden z najlepszych aparatów mobilnych.

Co więcej, Pixel 2 doskonale sprawdza się w trybie portretowym!

 class="wp-image-817985"

Tak, jeden obiektyw wystarcza Pikselowi do bardzo skutecznego rozmywania tła za fotografowaną postacią, a wszystko dzięki oprogramowaniu. To właśnie software jest dziedziną, w której Google błyszczy najbardziej. Ten gigant ma właściwie nieskończone źródło dostępu do zdjęć, będących motorem napędowym algorytmów uczenia maszynowego. Nic dziwnego, że algorytmy Google’a są tak dobre.

To samo podejście widać także w oprogramowaniu Piksela 3, które w bardzo google’owy sposób imituje brakujący teleobiektyw. Podczas gdy iPhone XS przy zoomowaniu przełącza się na drugi obiektyw, Google Pixel 3 tworzy powiększony obraz o zwielokrotnionej rozdzielczości bazując na… mikrodrganiach dłoni użytkownika. Dostarczają one dodatkowych danych, które służą do skuteczniejszej interpolacji powiększonego ujęcia. Efekt możecie zobaczyć pod tym adresem.

Na ten moment iPhone XS wygrywa, choć naprawdę nieznacznie. Szkopuł polega jednak na tym, że jakość z iPhone’a już się nie poprawi, a jakość z Piksela może być lepsza z każdą kolejną aktualizacją.

I właśnie dlatego software jest przyszłością fotografii mobilnej.

Pisałem o tym wielokrotnie, ale przykład Google Piksela pokazuje, że to się po prostu sprawdza. Mała matryca i miniaturowa optyka mają swoje limity wynikające wprost z fizyki. Pewnych zależności po prostu się nie przeskoczyć… chyba, że ominie się fizykę i ze świata optyki przejdzie się do świata programowania.

Mimo to, jako osoba fotografująca od dekady lustrzankami i bezlusterkowcami, kibicuję rozwojowi wyspecjalizowanych obiektywów w smartfonach. Jest coś niesamowicie fascynującego w fakcie, że w kieszonkowym sprzęcie można mieć trzy obiektywy: standard, tele i szeroki kąt. I to właśnie ten trzeci jest na tę chwilę unikatem, bo choćby nie wiem jakie sztuczki stosował Google, to nie poszerzy software’owo kąta widzenia standardowego obiektywu.

REKLAMA

Obecnie żyjemy w czasach niekończących się testów beta.

Dziś nowe technologie są testowane nie w laboratoriach, a na użytkownikach. Producenci potrafią z wersji na wersję zmieniać swoje podejście do aparatów o 180 stopni. W takich realiach naprawdę trudno wyrokować, które rozwiązanie przyjmie się na dobre, ale możemy być pewni, że software będzie grał kluczową rolę w rozwoju fotografii mobilnej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA