Sprawdziliśmy certyfikowane przez UKE narzędzie do pomiaru prędkości łącza. Przed dostawcą jeszcze sporo pracy
Urząd Komunikacji Elektronicznej w kwietniu br. ogłosił przetarg na stworzenie certyfikowanego narzędzia do sprawdzania prędkości internetu. Zwycięzca tego przetargu, firma V-Speed sp. z o. o., udostępniła właśnie wersję Beta swojego narzędzia. Jestem nim rozczarowany.
W teorii cały pomysł ma sporo sensu i na pewno przyda się podczas sporu z operatorem, z którym umawialiśmy się na większą szybkość naszego łącza niż ta, którą dysponujemy w praktyce. Kibicuję wszystkim prosumenckim inicjatywom, więc trudno, żebym krytykował projekt UKE. Mam jednak problem z samym jego wykonaniem...
PRO Speed Test wygląda jak aplikacja stworzona w złotych czasach Windowsa XP.
I na dodatek nie byłem w stanie uruchomić jej na moim komputerze, który bynajmniej nie ma jakiejś egzotycznej konfiguracji sprzętowej. Udało się to tylko Łukaszowi Kotkowskiemu, któremu z kolei nie działa webowa wersja testu stworzonego przez V-Speed. Dlatego musicie nam wybaczyć, że aplikację desktopową przetestował Łukasz, a webową ja i że wyników nie da się ze sobą porównać. Dla ostrożności wolę podkreślić to raz jeszcze: PRO Speed Test dostępny jest na razie w wersji testowej, więc zakładam, że opisane przez nas problemy są tylko przejściowe.
Jej wygląd za to, mówiąc delikatnie, nie powala. Nie żebym marzył o jakiejś świecącej stylistyce gamingowej, ale spodziewałem się jednak czegoś ciekawszego niż Excel. Nie rozumiem też filozofii odpowiadającej za logowanie w programie. Tak, żeby skorzystać z certyfikowanego narzędzia do pomiaru szybkości internetu trzeba założyć sobie konto. I zapamiętać swój numer użytkownika, bo login w postaci adresu e-mail, na który zarejestrowaliśmy swoje konto, z jakichś powodów jest nieodpowiedni.
Jeśli chodzi o pomiar certyfikowany, to oczywiście obwarowany jest on kilkoma warunkami:
- Pomiar musi zostać przeprowadzony z użyciem aplikacji PRO Speed Test dla systemu Windows. Połączenie z siecią musi być kablowe (w trybie full-duplex). Czyli jeśli macie tylko Maca, a z routerem łączycie się tylko bezprzewodowo, o certyfikacji możecie zapomnieć.
- Obciążenie procesora przed pomiarem musi być mniejsze niż 20 proc. W trakcie pomiaru może dochodzić maksymalnie do 85 proc.
- „Aktualna prędkość połączenia interfejsu sieciowego to minimum 100 Mb/s, jeśli maksymalna prędkość odczytana z umowy nie przekracza 80 Mb/s albo 1000 Mb/s w pozostałych przypadkach" - chciałbym to jakoś skomentować, ale ten punkt (chodzi o część po przecinku) nie ma najmniejszego sensu, więc tylko go zacytuję.
- W trakcie testu inne aplikacje nie mogą pobierać (i wysyłać) danych z szybkością większą niż 1 Mb/s. Logiczne.
- Użytkownik w czasie pomiaru nie może korzystać z połączeń VPN
- Komputer, na którym przeprowadzany jest pomiar, nie może też udostępniać sieci innym urządzeniom.
- W trakcie testu użytkownik musi odłączyć wszystkie inne urządzenia połączone z jego siecią domową. Jest to chyba jeden z najbardziej uciążliwych punktów regulaminu, ale doskonale to rozumiem. Bez tego wymogu, każdy operator mógłby zakwestionować wyniki pomiaru.
A jeśli już o wynikach mówimy, to te wydają się być jak najbardziej wiarygodne. Ja i Łukasz porównaliśmy pomiary przeprowadzone przez narzędzia V-Speed z wynikami z testu przygotowanego przez Ooklę. Oto one:
Pomiar w aplikacji webowej:
Dla porównania wyniki z testu Ookla:
I jeszcze test wykonany przy użyciu aplikacji desktopowej.
Przypominam: program nie chciał się uruchomić u mnie na komputerze, więc przetestował go Łukasz. Jemu z kolei nie działała wersja webowa. Dlatego możemy pokazać wam tylko dwa różne wyniki, wykonane na dwóch różnych komputerach, dwóch różnych łączach i w dwóch różnych miastach.
Dla porównania pomiar wykonany przez narzędzie Ookli:
Żeby przetestować aplikację u siebie, musicie najpierw zarejestrować się na tej stronie. Powodzenia.