Jesteśmy świadkami najczarniejszego dnia w historii e-sportu
E-sport ma swoje ciemne strony. Jak każda profesjonalna rywalizacja z dużymi pieniędzmi w tle. Dziś jednak jesteśmy świadkami tragicznego ciągu zdarzeń, który historii tego środowiska zapisze się najczarniejszym zgłoskami.
Nie milkną echa strzelaniny na turnieju gier wideo w amerykańskim Jacksonville, gdzie napastnik otworzył ogień w kierunku graczy i zgromadzonej publiczności. Zginęły dwie osoby, kilka odniosło poważne obrażenia. Według niepotwierdzonych informacji agresor miał sam uczestniczyć w turnieju, ale został z niego wyeliminowany we wczesnej fazie.
„Tego typu turnieje gier wideo dość często są miejscem strzelanin"
W polskich mediach pojawiły się już próby tłumaczenia przyczyn strzelaniny. Dr Krzysztof Liedel z Collegium Civitas stwierdził na antenie TVN24, że
tego typu turnieje gier video dość często są miejscem strzelanin, ponieważ osoby, które okazują się sprawcami uczestniczą w grach.
Brzmi to bardzo poważnie. Jakby dr Liedel widział w grach przyczynę otwierania ognia przez osoby, które nie mogły poradzić sobie z ciężarem porażki. Jego wypowiedź sugeruje jakoby był to proceder nagminny.
dr Krzysztof Liedel z Collegium Civitas mówi, że "tego typu turnieje gier video dość często są miejscem strzelanin"
Co kurwa?!? pic.twitter.com/38eZo4QZ3l
— Krzysztof Skoczylas 🕹 (@Pan_Realizator) August 26, 2018
Statystyki prezentowane przez The Washington Post nie popierają tej tezy. Dwie z największych strzelanin w ciągu ostatnich lat zdarzyły się na festiwalu muzyki country w Nevadzie i w klubie nocnym w Orlando. Śmierć poniosło – odpowiednio – 59 i 50 osób. Mniej krwawe strzelaniny miały miejsce w szkołach, kościołach czy biurach gazet. Na liście próżno szukać wydarzeń takich jak E3 czy Penny Arcade Expo.
Łączenie gier z przemocą ma niestety długą tradycję. Już w 1999 r. po strzelaninie w Columbine High School pojawiły się głosy, że agresorzy czerpali inspirację z Dooma i Wolfensteina. Bliscy ofiar oskarżali nawet developerów o zainspirowanie napastników bardzo wymownymi obrazami przemocy. Dzięki swojej interaktywności gry miały w szczególny sposób wpływać na rozwój młodych umysłów, które miały przesiąkać krwawą brutalnością.
Oskarżenia odżyły w ostatnich latach, kiedy Donald Trump stwierdził, że przemoc w grach wideo przyczynia się do kolejnych strzelanin w amerykańskich szkołach. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych ma już długą historię obwiniania gier o wzrost przemocy:
Video game violence & glorification must be stopped—it is creating monsters!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) December 17, 2012
Nauka nie ma wątpliwości – gry nie tłumaczą strzelanin w Stanach Zjednoczonych.
Oto kilka przykładów prac naukowych:
- Liczba zabójstw i napadów spada po premierze brutalnych gier.
- Nie ma związku pomiędzy grami i zwiększoną przemocą czy agresywnymi myślami.
- Granie przyczynia się do niewielkiego wzrostu agresji (takiego jak odtwarzanie głośnej muzyki, ale nie sięgania po broń).
- Około 70 proc. uczniów gra w brutalne gry komputerowe. Dla porównania, zaledwie 20 proc. uczestników strzelanin grało w gry.
Populiści zwykle nie przejmują się nauką. Ta sprzedaje się o wiele słabiej niż straszenie opinii publicznej.
Niestety, w samym środowisko e-sportowym zdarzają się przykłady zachowań, który nijak nie pomagają w edukacji otoczenia. Poniżej widzicie wiadomość, jaką na Twitterze wysłał profil ESL-a poświęcony Counter-Strike'owi.
Zarządzający profilem zdążyli już wytłumaczyć całe zajście zhakowaniem konta, ale - umówmy się - to najbardziej generyczna wymówka, na jaką mogli się zdobyć.
Radzenie sobie z takimi tragediami może być egzaminem dla całego środowiska, które w Polsce nadal traktowane jest z przymrużeniem oka. Polskie mass-media mają bowiem długą tradycję przedstawiania profesjonalnych graczy jako autystycznych dzieciaków, które całymi dniami siedzą w internecie i ślepną od monitora. Krzywdzi to szczególnie osoby, które jednej grze poświęcają długie godziny treningów, starając się podnosić własne umiejętności.
Skala wyzwań, z jakimi w środowisku e-sportowym zmagamy się w Polsce, jest jednak nieporównywalnie mniejsza do problemów, które będą dyskutowane za Oceanem. Oby moment, kiedy kilka czarnych owiec, postanowiło chwycić za broń zamiast za pada nie był w przyszłości traktowany jako punkt zwrotny w historii e-sportu.