Surface Go - kto (nie) powinien kupić bardzo dziwnego komputera Microsoftu? Recenzja
Surface Go to specyficzny… gadżet. Dla pewnego, bardzo niszowego klienta będzie doskonały. Ale czy dla kogoś jeszcze? Sprawdziłem, jak się pracuje na pełnym sprzeczności najnowszym tablecie Microsoftu.
Zazwyczaj po paru dniach obcowania ze sprzętem mam już pewne pojęcie, czy i komu będzie on odpowiadał. Nie istnieje uniwersalnie znakomity produkt. Dla jednych iPad będzie najcudowniejszym tabletem, innym – mimo szczerych chęci – nie będzie można go polecić. Zazwyczaj wiadomo jaki produkt jest dla kogo i dlaczego.
Tymczasem długo musiałem się zastanawiać, komu właściwie można polecić Surface'a Go. Biorąc pod uwagę polską cenę tego sprzętu oraz jego faktyczne możliwości – grupa docelowa od razu jest zawężona. Choć powiem też, że Surface Go prezentuje się dużo lepiej, niż – jak zgaduję, mierząc swoją miarą – większość z was się spodziewa.
Największym atutem Surface'a Go jest jego powierzchowność.
Zanim zaczniemy pracować na tym sprzęcie, trudno się z nim nie polubić przy pierwszym obcowaniu. Jeśli chodzi o samą konstrukcję, to jest to sprzęt z wysokiej półki. Nie tylko jest lekki (nieco ponad pół kilo), ale też doskonale wyważony. Jakość wykonania robi bardzo dobre wrażenie, tak jak obudowa ze stopu magnezu. Ten tablet (Microsoft bardzo upiera się przy określeniu komputer) z przyjemnością się zabiera ze sobą poza dom czy biuro. Nie czuć jego obecności w teczce czy plecaku, jest zawsze gotowy do pracy, niezależnie od tego, co chcemy na nim zrobić.
Podobnie jak Surface Pro również i Surface Go wyposażony jest w czytnik kart pamięci, złącze słuchawkowe i złącze Surface Connect do ładowania lub akcesoriów. Różni się on jednak od swojego wypasionego brata złączem USB – tablet Go oferuje nam port USB-C – oraz brakiem miniDisplayPort. Na pocieszenie, tablet można naładować zwykłą ładowarką USB-C, czas ładowania jednak wtedy na tyle się wydłuża, że traktowałbym to wyłącznie jako wyjście awaryjne w momencie, gdy zapomnimy ładowarki pod Surface Connect.
Tablet oferuje nam znakomicie działający stojak oferujący dowolny poziom odchylenia – przydaje się, gdy chcemy go sobie gdzieś postawić lub podłączyć do niego klawiaturę, by móc korzystać z niego jak z laptopa. Lub by coś sobie obejrzeć. Ten stojak pozostaje jednym z największych atutów linii Surface, znacząco zwiększa wygodę korzystania z urządzenia. Klawiatura jest sprzedawana osobno i kosztuje niemal 450 zł. Surface Pen to kolejne 500 zł…
Uruchamiamy Surface Go i już pierwszy zgrzyt.
Wyżej dużo chwalę Surface’a Go za jego obudowę i jakość wykonania. Myślę, że każdy, kto weźmie go do ręki, będzie miał podobne wrażenia. I każdy nieco się skrzywi tuż po jego uruchomieniu. Jego śliczny wyświetlacz o proporcjach 3:2 i rozdzielczości 1600 x 1200 – jasny, ostry, czytelny, o pięknych kolorach – jest otoczony brzydką grubą plastikową ramką. W efekcie przekątna wyświetlacza jest mniejsza od tej opisującej cały rozmiar tabletu. Nie tylko nie wygląda to dobrze, to na dodatek ma to negatywne skutki praktyczne. Prawdą jest natomiast fakt, że dzięki temu łatwiej trzymać tablet w dłoni. Na dodatek grubość ramki została wymuszona przez zawias tylnego stojaka - unikalnej zalety urządzeń Surface. Coś za coś.
Wypożyczony do testów tablet z klawiaturą Type Cover to wersja z 8 GB RAM i 128 GB SSD, kosztująca 2650 zł. W sprzedaży dostępna jest też wersja z 4 GB RAM i 64 GB dużo wolniejszej pamięci eMMC w cenie 2 tys. zł. Nie zawracajcie sobie nią głowy, uznajcie, że ona nie istnieje. Później wyjaśnię dlaczego. Surface Go należy rozważać wyłącznie w lepiej wyposażonej wersji. Która z klawiaturą kosztuje łącznie 3100 zł, a jeszcze nie uwzględniłem rysika. Dużo? No właśnie…
Przejdźmy do rzeczy. Co to potrafi?
Więcej niż myślałem. Obawiałem się, że obecny w tablecie produkowany w przestarzałym procesie technologicznym procesor Pentium 4415Y spowoduje, że Surface Go będzie miał kulturę pracy typowego chińskiego szrotu za kilkaset złotych. Tymczasem nie tylko to całkiem szybko – względem oczekiwań – działa, to nawet oferuje całkiem przyzwoity czas pracy na akumulatorze. Wiele pomaga relatywnie szybki układ graficzny, który jest wykorzystywany przez wiele windowsowych aplikacji do akceleracji w renderowaniu obiektów, interfejsu, a nawet samych przeliczeń. Widać to szczególnie w systemowej przeglądarce, w której mogłem otworzyć kilka aplikacji webowych i całkiem komfortowo na nich pracować.
Niestety GPU jednak nie jest w stanie zastąpić w pełni wolnego CPU w układzie Pentium. Aplikacje zupełnie niewykorzystujące bezpośrednio układ graficzny i pracujące w tle dają mocno w kość temu urządzeniu. Dopóki pracujemy tylko w Excelu czy tylko w OneNote czy tylko w Edge’u – nie można na nic narzekać. Zacznijmy jednak pracować na kilku aplikacjach równocześnie, a Windows na swój specyficzny sposób da znać, że mu brakuje mocy. Kojarzycie ten moment na tanich sprzętach, w którym szybciej piszecie na klawiaturze niż widzicie literki na ekranie? Dokładnie o to mi chodzi.
Microsoft twierdzi, że tablet zapewni nam 9 godzin pracy bez potrzeby ładowania akumulatora. Ten wynik zapewne da się uzyskać ustawiając wszystkie możliwe tryby pod oszczędzanie energii. Ale kto tak pracuje? Przy włączonych sieciach bezprzewodowych i automatycznej jasności wyświetlacza byłem w stanie pracować na Surface Go około 5 godzin. Znośny wynik, ale konkurencja oferuje więcej. Również w tej cenie.
To pożyczony sprzęt, nie wydałem na niego ani złotówki. Dlatego też na początku bardzo się polubiliśmy.
Przecież nie spodziewałem się mocy na poziomie Surface Pro czy innych komputerów Microsoftu. Jest coś fajnego w tablecie, na którym można posurfować, obejrzeć film, poczytać coś, a potem móc go za pomocą klawiatury przekształcić w malutki komputerek i pracować na desktopowych aplikacjach. A przy tym jest to sprzęt tak mały i tak lekki, że noszenie go ze sobą w torbie czy plecaku to żadna fatyga. Nawet klawiatura jest bardzo wygodna, mimo swojego niewielkiego rozmiaru. Zarówno same przyciski, jak i znajdujący się niżej spory gładzik.
Tyle że to sprzęt pożyczony. Czy wydałbym 3100 zł na hybrydowy tablet oferujący tak skromną wydajność? No i tu zaczyna się problem. Surface Go jest milutki, leciutki, fajniutki. Ma śliczny ekran, ma Windowsa, więc poza zastosowaniami rozrywkowymi można na nim dokończyć jakieś napoczęte służbowe obowiązki.
Tyle że w tej cenie można też nabyć całkiem niezłego laptopa z Windows. Mniej poręcznego i mniej zgrabnego, ale za to takiego, który pozwoli nam na wielozadaniową i wydajną pracę. Można znacznie taniej dorwać iPada, którego największą wadą względem Surface’a Go jest brak obsługi kursora oraz aplikacji na desktopowego Windows (truizm: to działa oczywiście w dwie strony, na Surface Go nie uruchomimy programów napisanych z myślą o systemie iOS).
Niektórym firmom i szkołom Surface Go się spodoba.
Klienci, którzy i tak mają jakieś relacje z Microsoftem – bo na przykład ich placówka wykorzystuje Microsoft 365, czy nawet Office 365 i kilka dodatkowych usług – mogą chcieć wyposażyć swoich pracowników lub dzieci w Surface Go, zawsze wygodniej księgować współpracę z jednym podmiotem, niż z wieloma. A zapewne wynikną z tego dodatkowe korzyści. Jako pomoc do nauki w podstawówce czy nawet liceum Surface Go będzie bardzo dobry.
Wszak to dobrze zrobiony sprzęt i w pewnych zastosowaniach jego wydajność jest wręcz skrojona na miarę. Wprowadzając dane do Microsoft Dynamics 365 w terenie czy odrabiając zadanie domowe zadane przez nauczyciela w OneNote wykorzystując nie potrzebujemy więcej mocy niż oferuje. A wieczorem fajnie będzie obejrzeć sobie już po odczepieniu klawiaturki serial z jakiejś usługi VoD czy poczytać artykuły w Internecie.
A konsumenci?
Jeżeli masz mało pieniędzy i szukasz laptopa do poważniejszej pracy, znajdziesz w tej cenie znacznie wydajniejsze urządzenia. Jeżeli masz mało pieniędzy i szukasz wyłącznie tabletu i czegoś do okazjonalnej produktywności, iPad byłby świetnym wyborem. Jeżeli masz dużo pieniędzy, to przecież dużo lepszym pomysłem będzie Surface Pro.
W teorii więc iPad powinien masakrować Surface'a Go i tak po prawdzie czyni to w wielu aspektach. Zwłaszcza jeśli chodzi o czas pracy na akumulatorze czy walory rozrywkowe. Tyle że tablet Apple'a również jest pod wieloma względami ograniczony. Dopóki korzystamy z urządzenia wyłącznie jako z maszynki do czytania gazet czy oglądania filmów, Surface Go nie ma do niego podejścia.
Złapałem się podczas użytkowania sprzętu jednak wielokrotnie na myśli na iPadzie bym tak nie mógł. Czy to przy przerzucaniu zdjęć z karty pamięci aparatu do tabletu. Czy otwierając pliki Office z makrami czy rozbudowanymi obiektami. Czy nawet podczas zwykłej pracy - brak obsługi myszki i gładzika jest nadal dla mnie największą wadą iOS-a.
Surface on the Go.
3100 zł za tak wolny PC lub tak krótko trzymający na akumulatorze tablet to wiele jak na kieszeń polskiego klienta. Tak, Surface Go jest świetnie zbudowany i ma piękny wyświetlacz. Tylko co z tego, skoro nawet praca na dwóch aplikacjach równocześnie często staje się dla niego wyzwaniem. To właśnie dlatego odradzam interesowanie się tańszą wersją, choć recenzenci testujący tę wersję chwalą ją za zaskakującą sprawność - cóż, uwierzę, jak doświadczę.
Surface Go jest bardzo dobrą propozycją dla klienta firmowego, z uwagi na reprezentacyjny wygląd urządzenia i jego integrację, w tym księgową, z resztą oferty Microsoftu. Klient indywidualny, to nieco inna bajka. Urządzenie docenią osoby, które chcą mieć jak najmniejsze urządzenie przy sobie, a zarazem na którym da się wygodnie pracować, tak jak na normalnym komputerze. Desktopowe wersje aplikacji do produktywności, obsługa gładzika i myszki, znajome środowisko Windows oraz bardzo wysoka jakość wykonania są bezsprzecznymi atutami tego sprzętu.
Unikalny na rynku, ze swoimi wadami i zaletami.
Surface Go nie powinien odnieść wielkiego komercyjnego sukcesu. Nie domaga w zbyt wielu kwestiach, by mógł stać się bestsellerem. Dla dużej części z was nie będzie miał najmniejszego sensu, przede wszystkim z uwagi na jego cenę. Jest jednak druga strona medalu.
Stawiam wam wyzwanie: znajdźcie równie poręczny tablet obsługujący desktopowe i tabletowe aplikacje dla Windows. Tak lekki i dobrze wyważony, z obsługą Windows Hello, z taką jakością i proporcjami wyświetlacza, który tak łatwo przekształcić z jednej formy do drugiej. Ze stojakiem, zestawem odpowiednich portów. Nie ma? No właśnie. Surface Go nie umie wielu rzeczy, które potrafi konkurencja. Ale też ma swoje unikalne zalety, które przemówią niektórym do wyobraźni i do portfela.
Jest malutki, leciutki, zdecydowanie klasy premium i potrafi wszystko to, co twój komputer. Niestety wolniej i mniej wydajnie, ale twój komputer jest prawdopodobnie znacznie większy, cięższy i mniej przyjemny w obsłudze. Jako jedyne urządzenie nadaje się tylko dla pracowników terenowych i uczniów. Jako urządzenie uzupełniające nasz wydajny komputer... doskonale cię zrozumiem, jeżeli dasz się skusić. Już teraz dużo chętniej zabieram w teren ze sobą Surface'a Go od Surface'a Pro. Bo jest dużo lżejszy i zauważalnie mniejszy. Jest zbyt wolny, bym mógł się nim zadowolić jako jedynym urządzeniem do pracy, a już z całą pewnością nie nadaje się do zaawansowanej obróbki multimediów.
To jednak jedyne tak poręczne urządzenie z Windows, na którym mogę - kiedy chcę - zarówno w miarę wygodnie pracować, jak i w miarę wygodnie oddać się lekturze lub obejrzeć seriale na VoD. A słowo zarówno jest tu kluczowe.