OnePlus budzi prawdziwe emocje. Branży technologicznej potrzeba więcej takich firm
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek był pod takim wrażeniem rozwoju firmy, jak obserwując na własne oczy premierę OnePlus 6.
OnePlus 6 został oficjalnie zaprezentowany w Londynie, w mieszczącej się pośrodku Olympic Park Copper Box Arena. Wzięło w niej udział ponad 200 przedstawicieli nowych i starych mediów z całego świata i ponad 1000 fanów, którzy albo kupili bilet na to wydarzenie, albo wygrali go w jednym z organizowanych przez firmę konkursów.
W skali tego wydarzenia nie byłoby absolutnie nic dziwnego, gdyby nie to, że mówimy o firmie zrodzonej ledwie pięć lat temu, która zaczynała od produkowania niskonakładowych smartfonów dla największych zapaleńców. To nie Samsung, LG, Sony, czy inny mainstreamowy producent z potężnymi budżetami. To relatywnie niewielka firma, która dopiero zaczyna się rozkręcać.
W czym tkwi sukces OnePlusa?
Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, sukces OnePlus leży w pasji. Pasji ludzi, którzy tworzą tę firmę i tych, którzy kupują ich produkty. Widziałem to dokładnie będąc na sali razem z tysiącem entuzjastów, którzy z wypiekami na twarzy czekali na prezentację nowego telefonu.
Kolejka przed wejściem do audytorium ustawiła się na wiele godzin przed otwarciem drzwi, zupełnie jakby za nimi miał zostać zaprezentowany nowy iPhone, a nie telefon relatywnie niszowego producenta. Praktycznie każdy z przybyłych miał w dłoni smartfon OnePlusa – niektórzy nawet oryginalny telefon firmy!
Tak namacalnej ekscytacji nowym produktem nie czuć już w branży nowych technologii.
Wyjąwszy może premiery Apple’a i Xiaomi, które zbudowały wokół siebie religijnie wręcz oddaną społeczność, rynkowe debiuty nowych produktów elektroniki użytkowej nie wzbudzają już emocji.
Z bólem muszę przyznać, że nawet nas, dziennikarzy, coraz mniej ekscytują nowopokazywane smartfony, bo coraz mniej w nich elementów mogących faktycznie podekscytować. Tymczasem rozmawiając z przedstawicielami mediów i YouTuberami z całego świata wyraźnie widziałem, że OnePlus wzbudza w nich emocje. Nie tylko swoim nowym produktem, ale przede wszystkim skalą przedsięwzięcia i tempem rozwoju.
OnePlus na swoją premierę sprosił śmietankę branży technologicznej. Najlepszych YouTuberów zza oceanu, przedstawicieli najlepszych serwisów technologicznych. W pokoju prasowym mijałem się z tuzami Internetu, którzy dziś mają najwięcej do powiedzenia w kwestii oceny ukazujących się sprzętów. I widziałem, że każdy z nich mówił o OnePlusie w samych superlatywach.
Bo firma faktycznie na to zasłużyła. Choć są na rynku ledwie pięć lat, przeszli długą drogę. Po bardzo udanym starcie przyszło bolesne potknięcie – OnePlus 2 zebrał niemal same negatywne opinie. CEO OnePlusa, Carl Pei, przyznaje to zresztą otwarcie: „byliśmy zbyt pewni siebie i to nas zgubiło”, mówił w wideo o historii firmy, przygotowanym specjalnie na wczorajszą premierę. Bez ogródek opowiadał o porażkach OnePlusa i o tym, jak trudno było na nowo zaskarbić nadszarpnięte zaufanie użytkowników.
Ale się udało. I dziś największą bronią OnePlusa, oprócz dopracowanych produktów, jest właśnie siła społeczności.
To nie miliony wydane na klasyczny marketing sprawiły, że o OnePlusie jest dziś głośno. To zasługa w głównej mierze tzw. „marketingu szeptanego”, czyli – oględnie rzecz ujmując – zadowolenia użytkowników, którym smartfony firmy podobają się tak bardzo, że mówią o nich znajomym i zachęcają do zakupu członków rodziny.
OnePlus stopniowo wypracował wokół siebie oddaną rzeszę fanów, którą mogę porównać tylko ze społecznościami działającymi wokół Xiaomi czy Razera.
A w tym wszystkim kluczowe jest to, że OnePlus zrzesza wokół siebie ludzi, bo faktycznie robi coś dobrze. Młody producent z Chin zrobił potężną wyrwę na rynku.
Wszystkie plusy opisane powyżej nie miałyby żadnego znaczenia, gdyby firma tworzyła produkty przeciętne. Tak jednak nie jest. OnePlusowi 6 daleko do przeciętności. To dopracowany telefon, który oferuje w zasadzie to samo, co topowe konstrukcje konkurencji, kosztując od nich zauważalnie mniej. Tym samym OnePlus udowadnia: „patrzcie, można to zrobić taniej i lepiej!”.
Może niektórzy już zapomnieli, ale przed premierą pierwszego OnePlusa, tani i dobry smartfon to dwa przymiotniki, które nigdy nie występowały obok siebie na sklepowych półkach. Dopiero premiera OnePlus One zmusiła wielkich producentów do racjonalnej wyceny telefonów ze średniej półki. Giganci musieli przyznać, że „da się” zrobić smartfon tani i dobry, czemu uprzednio gorliwie zaprzeczali.
Tym samym OnePlus słusznie może przypisać sobie zasługi. To dzięki nim w dużej mierze nie musimy dziś wydawać wielu tysięcy złotych, by mieć przyzwoity smartfon. To oni pokazali, że można.
Branży technologicznej potrzeba więcej takich oneplusów.
Elektronikę użytkową dopadła stagnacja. Postęp technologiczny zwolnił, coraz rzadziej widać rewolucję. Ale OnePlus udowadnia, że nadal można zmącić wodę i zrobić coś lepiej, inaczej.
Bardzo brakuje mi takiego podejścia w innych dziedzinach branży technologicznej. Brakuje firmy, która wejdzie na rynek „patrzcie, zrobiliśmy coś lepiej i taniej od konkurencji” i szturmem podbije serca użytkowników.
Chciałbym zobaczyć taką samą „wyrwę” chociażby w branży audio. Albo w branży fotograficznej (choć tam całkiem niezłe „boom” zrobiło ostatnio Sony ze swoim A7III).
OnePlus dobitnie udowodnił, że nawet na przesyconym do oporu rynku smartfonów można coś zrobić lepiej. Wierzę, że w każdej dziedzinie technologii użytkowej jest jeszcze miejsce na takie oneplusy. Na firmy, które przyjdą i pozamiatają. A potem wykorzystają sukces i przekują go w skalowalny, dobrze prosperujący biznes.
I może właśnie to ostatnie jest tym problemem, przez który takich oneplusów na rynku jest niewiele. W końcu każda firma ma marzenie, by przewrócić rynek do góry nogami. Czasem nawet udaje jej się zaprezentować rewolucyjny produkt czy usługę, które użytkownicy kochają. Tylko co z tego, skoro w perspektywie kilku lat wiele z tych firm znika z rynku.
OnePlus, o czym mówił ostatnio Carl Pei w wywiadzie dla Wired, nie tylko przekonuje do siebie rosnącą rzeszę użytkowników, ale też… zarabia. Firma znalazła model operacyjny, który się sprawdza. Skalowała swoje działania powoli, nie opierała się w znacznej mierze na pieniądzach zewnętrznych inwestorów, skupiała się przede wszystkim na tym, żeby zaoferować światu jak najlepszy produkt, który użytkownicy sami będą chcieli polecać innym. I udało się.
Życzę wszystkim nam, konsumentom, żeby inni mali gracze branży tech podążyli tym śladem. Potrzebujemy więcej oneplusów. Firm, które pojawią się znikąd, wejdą na rynek i pozamiatają, jednocześnie dając nam do ręki lepsze i tańsze produkty, którymi będziemy się ekscytować.
Brawo, OnePlus. Dobra robota.