Lotnisko w Radomiu lepiej zburzyć i zbudować od nowa. Raport specjalistów nie zostawia cienia wątpliwości
Politycy różnych opcji już tak mają, że często najpierw robią, potem myślą. Powodowani są emocjami, których zwłaszcza w roku wyborczym nie sposób chyba kontrolować. Tylko tak można tłumaczyć to, że w styczniu Przedsiębiorstwo Polskie "Porty Lotnicze" podpisało z władzami Radomia list intencyjny w sprawie przejęcia tamtejszego lotniska. A dopiero potem zapytali fachowców, czy warto.
Odpowiedź musiała ich zaskoczyć i przy okazji wyzbyć ze złudzeń. Zlecony brytyjskiej firmie projektowej Arup raport nie pozostawia cienia wątpliwości.
Lotnisko w Radomiu lepiej zburzyć.
Bo też zanim jeszcze Porty Lotnicze wskazały właśnie Radom jako idealne dla uzupełnienia lotniska w Warszawie i przyszłego Centralnego Partu Komunikacyjnego, odbyła się zakulisowa batalia. W szranki stanął Radom i Modlin, a raczej poszczególni działacze będącej dzisiaj u władzy partii, którzy lobbowali na jedną lub drugą opcją.
Bo polityka i pieniądze, czyli o co w tym wszystkim chodzi?
To szczególne zainteresowanie łatwo wytłumaczyć znowu mechanizmem wyborczym. W listopadzie szykują się samorządowe rozstrzygnięcia. Ten, kto obieca (a po 500+ politykom znacznie trudniej rezygnować z wcześniejszych przyrzeczeń) potężną inwestycję, wiążącą się z rozwojem całego regionu i rzecz jasna dodatkowymi miejscami pracy - zyska spory handicap wyborczy.
Innym elementem radomsko-modlińskiej walki były po prostu pieniądze. Modlin, którego współwłaścicielem są Porty Lotnicze, w zeszłym roku doszedł do porozumienia z Bankiem Pekao. Efektem było 60 mln zł z obligacji.
Od początku cel pozyskania takich pieniędzy był jasny: inwestycje w celu zwiększenia przepustowości. Przekroczenie bariery 3 mln pasażerów lotniska w Modlinie było dla banku wystarczającym zabezpieczeniem.
Środki publiczne w zamian za pakiet kontrolny.
Wizja partii będącej obecnie u władzy w Polsce była jednak zupełnie inna. Chcieli dokapitalizować spółkę 140 mln zł środków publicznych i w zamian objąć w niej 51-procentowy pakiet kontrolny.
I tak właśnie doszło do kolejnego zderzenia na linii samorząd-województwa a władza centralna. Z każdym tygodniem ów finansowo-polityczny spór stawał się coraz ostrzejszy. W końcu stało się to co musiało: Porty Lotnicze ogłosiły wszem i wobec, że sięgają po plan B i zapominają o Modlinie, a patrzą już tylko i wyłącznie w kierunku Radomia.
Najpierw inwestycja, potem analiza? A może odwrotnie?
Podpisanie stosownego listu intencyjnego z włodarzami Radomia miał lotniskowy bój zakończyć raz na zawsze. Kolejnym, naturalnym krokiem było zlecenie przeprowadzenia rzetelnej analizy.
Ta miała odpowiedzieć na podstawowe pytania: co trzeba zrobić, by faktycznie Radom w przyszłości był lotniskiem wspomagającym warszawskie Okęcie? Jakie nakłady są niezbędne? Gdzie można spodziewać się największych kłopotów?
Wszystko szło zgodnie z planem. Do czasu, kiedy dotarła zlecona analiza, a w niej jasna diagnoza: dzisiaj Radom na takie lotnisko pomocnicze nie nadaje się w ogóle.
Zakres zaś niezbędnych prac stawia pod znakiem zapytania całą inwestycję i każe zastanowić się, czy oby taniej i efektywniej nie byłoby wszystko zburzyć i budować od nowa.
Na radomskim lotnisku wszystko jest do wymiany.
Zastrzeżeń co do dzisiejszej kondycji portu w Radomiu jest naprawdę sporo. Konieczny jest remont drogi startowej, drogi kołowania, dróg dojazdowych, terminalu i sieci zasilających lotnisko w media. Należy też bardziej optymalnie niż teraz pomyśleć o lokalizacji stanowisk postojowych.
Za mały jest parking (470 miejsc), a do tego nie ma systemu kontroli pojazdów. Trzeba byłoby też wybudować całkiem nową wieże kontroli ruchu. Ta wykorzystywana dzisiaj należy do infrastruktury wojskowej.
To nie koniec kłopotów. Tak naprawdę autorzy raportu widzą je wszędzie, gdzie nie spojrzą. Chociażby przecież kluczowe kwestie możliwości rozbudowy radomskiego lotniska.
Okazuje się, że może to być zadanie wyjątkowo trudne, bowiem działki zajmowane przez lotnisko przedzielane są pasami ziemi, których statut własnościowy do teraz nie jest znany.
Widmo likwidacji portu na horyzoncie.
To może sytuacja finansowa lotniska w Radomiu jest niezła? W końcu było porozumienie z bankiem i miliony na inwestycje?
Niestety, tutaj też na próżnio szukać światełka w tunelu. Autorzy analizy wskazują, że jeżeli obecna sytuacja spółki będzie taka sama na koniec roku obrotowego, to walne zgromadzenie wspólników będzie musiało decydować co dalej robić. Walczyć dalej, czy może likwidować.
Sytuacja jest więc dzisiaj taka: w walce o statut lotniska pomagającego warszawskiemu portowi ostał się tylko Radom. Porty Lotnicze podpisały już list intencyjny w tej sprawie. Ale zapytani o zdanie fachowcy mówią o licznych zagrożeniach takiej decyzji i o tym, że dzisiaj Radom na pomoc Okęciu po prostu się nie nadaje.
Zysk polityczny nie podlega negocjacjom.
Czy tym samym można liczyć, że do gry wróci Modlin? To nie jest wykluczone. Jest jasne, że warszawskie Lotnisko Chopina będzie potrzebowało szybko pomocy. Według badań liczba pasażerów w porównaniu z 2017 r. ma wzrosnąć aż o 70 proc. i wynieść do 26,5 mln pasażerów rocznie.
Potrzeba jest więc jak najbardziej realna. I pewnie będzie ona prędzej czy później zaspokojona. Stawiam jednak na "prędzej". Bo może w tym wszystkim jest sporo zamieszania, może ktoś nie widzi ani krzty logiki, ale zysk polityczny takiej a nie innej ostatecznej decyzji być musi. To nie podlega negocjacjom.