Ależ zazdroszczę tym, którzy rozpoczynają przygodę z God of War. Dola recenzenta wcale nie jest tak przyjemna, jak się wydaje
Właśnie dzisiaj ma miejsce premiera God of War - najwyżej ocenianej gry na wyłączność dla PS4 oraz jednej z trzech najlepszych gier na tę platformę wg redakcji Spider’s Web. Wszystkim, którzy rozpoczynają przygodę z Kratosem, autentycznie zazdroszczę. Nawet pomimo tego, że sam już grę przeszedłem. Właściwie, to ZWŁASZCZA dlatego.
Gdy na spotkaniach z (daj Boże) przyszłymi teściami tłumaczę, że niemałe źródło mojego dochodu to granie w gry wideo, reakcja zawsze jest podobna. Ściągnięte brwi. Zaciśnięte usta. Zakłopotany wzrok. Trudno się dziwić. Właściwie, to nie dziwię się w ogóle. Jak pisanie o grach wideo (albo muzyce, filmie czy książce) może być źródłem utrzymania? To przecież stukanie w klawiaturę na błahe tematy. Gdzie tam to do kilofa, wiertarki, skalpela chirurgicznego czy sędziowskiego młotka.
Kompletnie inne reakcje dostaję ze strony bliższych i dalszych znajomych. Słyszę od nich: „-stary, ale zazdrość! Masz gry za darmo, grasz w nie i jeszcze ci za to płacą“. Z perspektywy ponad dekady pisania o interaktywnych produkcjach, to właśnie takie opinie są najbardziej mylne. Wie o tym każdy, kto próbował przejść 10-godzinną grę wideo w jeden dzień, aby dowieźć czytelnikom rzetelną recenzję zaraz na premierę. Jako jednorazowy wyczyn to nic specjalnego. Jako rutyna trwająca latami - potrafi wypalić największych pasjonatów, jak każda niezdrowa praca umysłowa.
Dlatego tak ważne i warte celebrowania jest, gdy raz na kilka miesięcy ma się do czynienia z tytułem wybitnym.
Takim tytułem bez cienia wątpliwości jest nowy God of War. To nie tylko najlepsza odsłona całej serii z Kratosem, ale również jedna z najlepszych gier na rodzinę platform PS4. Dla takich tytułów kupuje się konsolę i właśnie takich tytułów zazdrości się na sprzętach konkurencji. God of War to obok Uncharted 4, Bloodborne’a, Persony 4 oraz (ewentualnie) Horizon Zero Dawn najlepsze, co marka PlayStation ma aktualnie do zaoferowania. Absolutne top of the top całej branży gier.
Grając w God of War, wielokrotnie napotykałem na swojej drodze niesamowite widoki. Zapierające dech w piersiach pejzaże, ukazujące surowe piękno skandynawskich, niegościnnych krain. Nic, tylko przystanąć na moment i zrobić zrzut ekranu. Podczas swoich przygód stoczyłem wiele niesamowitych, naprawdę efektownych walk. Takich, z których jest się naprawdę dumnym i które zapisuje się w postaci plików wideo, żeby potem chwalić się nimi przed światem. Jestem przekonany, że God of War będzie niezwykle popularny w sieci oraz mediach społecznościowych, ponieważ gra zaskakuje i zachwyca na każdym kroku.
Ból recenzenta polega na tym, że ten nie może podzielić się swoją radością ze światem oraz znajomymi. To frustrujące.
Zabrzmię bardzo samolubnie, ale uwierzcie mi - nie ma nic gorszego, niż widzieć radość ludzi odkrywających zawartość pasjonującej gry wideo, podczas gdy samemu przeszło się ją kilka dni/tygodni temu. Okej, są gorsze rzeczy, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Podczas ogrywania recenzenckiej kopii takiemu media workerowi jak ja towarzyszy masa obostrzeń i zakazów. Nie mogę dzielić się zrzutami ekranów. Nie mogę wspominać o konkretnych rozdziałach. Nie mogę pokazywać konkretnych scen, mechanik, broni czy pancerzy.
Wszystko to podpisane z imienia i nazwiska, pod rygorem zerwania współpracy albo bardzo wysokich kar finansowych. Grając w ważny tytuł przed premierą, trochę przypomina to pobyt w cyfrowym areszcie. Musisz (w zależności od wymogów partnera) odłączyć konsolę od sieci, anulować widoczność online, dezaktywować synchronizowanie trofeów w PS Network, wyłączyć dodawanie treści do listy aktywności i tak dalej. Brakuje tylko, żeby zaciągnąć rolety, zamknąć drzwi na klucz i schować się pod kocem.
Oczywiście doskonale rozumiem sensowność procedur bezpieczeństwa. Zwłaszcza w sytuacji, gdy mówimy o grze wideo, w której historia, narracja oraz fabuła odgrywają szczególną rolę. Uwierzcie mi jednak, że gdy w końcu chcesz się pochwalić legendarną, przepięknie wyglądającą zbroją zdobytą po ponad 50 godzinach z tytułem, ale nie możesz, budzi się w tobie coś na kształt frustracji. Czujesz się odizolowany. Przestajesz stanowić wspólnotę graczy razem ze znajomymi oraz przyjaciółmi.
„-Gramy dzisiaj? -Niestety nie mogę, mam tytuł do recki. -O, a w co grasz? -Nie mogę powiedzieć“.
Jasne, to wszystko problemy pierwszego świata. Trzeba jednak brać pod uwagę, że ósma generacja konsol przypieczętowała erę gier wideo jako medium społecznościowego. Interaktywne programy przestały być nośnikiem osobistym i personalnym. Stały się publiczne, kolektywne i wspólnotowe. Twitch, Twitter, Facebook, YouTube - najpopularniejsze kanały na tych platformach to właśnie te, na których wspólnie przeżywa się gry wideo. To nie przypadek.
Gry wideo to dzisiaj doświadczenie społecznościowe. Nawet te z kampanią dla jednego gracza. Nie bez powodu tak zwani letsplayerzy cieszą się gigantyczną popularnością. Współczesne czasy to czasy wielkiej samotności, którą próbujemy zabić przy pomocy technologii. Oglądanie grającego streamera jest namiastką nostalgicznego grania na Pegasusie, ramię w ramię z podwórkowymi znajomymi. Znakiem czasu jest to, że potrzebujemy upublicznienia swoich doświadczeń, aby naprawdę się z nich cieszyć. To żadne science fiction. To zwykła psychologia rynku.
Kiedy więc zamyka się przede mną okno do wspólnotowego przeżywania gier wideo, czuję frustrację. Zwłaszcza, gdy kilka tygodni pózniej wszyscy cieszą się tym, co dla mnie jest już przeszłością i starym tematem. Towarzyszy mi poczucie alienacji. Wyłączenie z hype trainu, którym jadą pozostali znajomi podzielający zamiłowanie do gier. Coś, jak gdyby wziąć jednego barana i odseparować od stada. Ni to mądrzejsze ni bardziej zaradne, a do tego osamotnione i bez pozytywnych bodźców z otoczenia. Człowiek zwierzę stadne, nic nie poradzisz.
Dlatego zupełnie szczerze, bez żadnej przesady, zazdroszczę wam dzisiejszej przygody.
Nie spieszcie się. Delektujcie się każdą walką, lokacją i przeciwnikiem. Dzielcie się swoimi odkryciami i dokonaniami w mediach społecznościowych. Przeżywajcie i celebrujcie wieczory z God of War najbardziej jak możecie, bo to jedna z najlepszych gier w jakie kiedykolwiek zagracie. Miejcie tego świadomość i doceńcie to zawczasu.
Sam z kolei wracam do ogrywania kolejnych tytułów, o których nie wolno mi pisać, nie wolno mi mówić i nie wolno się dzielić spostrzeżeniami. Miłego.