Ten telefon kosztuje 1000 zł i można z niego tylko... dzwonić i wysyłać SMS-y. Light Phone 2 podbija Internet
Gdy rok temu twórcy Light Phone pokazali telefon kosztujący 150 dol., z którego można tylko dzwonić, wszyscy pukali się w głowę. Teraz zaprezentowali telefon jeszcze droższy, potrafiący niewiele więcej. Light Phone 2 już jest sukcesem.
Założenie twórców Light Phone 2 jest proste – uniezależnić użytkowników od wszystkomogących smartfonów. Ich telefon ma potrafić tylko to, co naprawdę niezbędne: dzwonić, wysyłać SMS-y i ustawić budzik. To wszystko.
Nie wykluczają rozszerzenia funkcjonalności telefonu o inne opcje w przyszłości, ale sens istnienia Light Phone 2 pozostanie taki sam – to urządzenie ma potrafić jak najmniej.
Po co więc ktoś miałby kupić Light Phone 2?
Przede wszystkim dla jego unikatowego wyglądu. Podczas gdy dumbphone’y pokroju retro-Nokii wyglądają jak zabawki, Light Phone 2 to prawdziwe technologiczne dzieło sztuki.
Prosta, minimalistyczna bryła wykonana z anodowanego aluminium mierzy sobie tylko 91 x 55 x 7,5 mm i oprócz trzech przycisków (włączania i głośności) oraz niewidocznego na pierwszy rzut oka ekranu e-ink nie ma na sobie żadnych ozdobników.
Tak naprawdę gdyby nie głośnik u szczytu obudowy i gniazda USB-C oraz słuchawkowe u dołu, nikt nie wpadłby na to, że Light Phone 2 to telefon. Ekran podświetla się dopiero wtedy, gdy tego chcemy i jest kompletnie matowy. Nie przyciąga wzroku swoim połyskiem, a gdy trzeba coś sprawdzić, to nawet ostre słońce nie przeszkodzi w dojrzeniu wyświetlacza.
Zastosowanie ekranu e-ink przełożyło się także na relatywnie dobry czas pracy na jednym ładowaniu. Pomimo zaledwie 500 mAh akumulatora, Light Phone 2 wytrzyma 5 dni w trybie czuwania oraz kilka godzin rozmów. Fakt, to nadal niewiele na tle bardziej „tradycyjnych” telefonów, ale dobrze wpisuje się w ideę gadżetu – mamy go używać jak najmniej. Pakowanie do obudowy potężnego akumulatora nie miałoby w tym przypadku żadnego sensu.
Dla kogo jest zatem Light Phone 2?
Dla tych, którzy chcą odpocząć od nowoczesnej technologii, ale nie chcą się odcinać od świata. Dla tych, którzy rozumieją, że ciągłe, kompulsywne sprawdzanie telefonu to nie „znak czasów”, a raczej choroba cywilizacyjna, z którą bardzo trudno jest wygrać.
To też ciekawa propozycja dla dzieci, które z Light Phone’a mogą tylko zadzwonić lub napisać do rodziców, nic więcej.
Jeśli myślisz, że taki gadżet nikogo nie obejdzie, mylisz się.
Pierwszy Light Phone sprzedał się w 10 tys. egzemplarzy. Drugą wersję, potrafiącą nieco więcej od pierwszej, zamówiło już blisko 3000 osób, wspierając kampanię na Indiegogo. Twórcy zebrali dzięki niej ponad 800 tys. dol., czyli 321 proc. założonej kwoty. Do końca zbiórki zostało jeszcze 18 dni, więc można śmiało założyć, że ta kwota jeszcze urośnie.
Osobiście nie czuję najmniejszej potrzeby posiadania Light Phone’a 2, lecz rozumiem jego użyteczność.
Sam na co dzień walczę z kompulsją ciągłego sięgania po telefon, nawet wtedy, gdy nie muszę z niego korzystać. Trudno się dziwić – te małe pudełka non stop zabiegają o naszą uwagę, atakując nas powiadomieniami i domagając się reakcji na każdy bodziec.
Osobiście preferuję jednak stosowanie ograniczeń, zamiast kompletnego odcinania się od urządzenia. Wolę zainstalować aplikację ograniczającą mi dostęp do innych programów, taką jak Forest.app czy SPACE, niż wydawać mnóstwo pieniędzy na drugi telefon. Bo trzeba pamiętać, że 800 zł (250 dol. + podatek) to kwota dla wspierających. Gdy Light Phone trafi do sprzedaży w kwietniu 2019 roku, kosztował będzie aż 400 dol., czyli około 1700 zł po przekonwertowaniu waluty i doliczeniu podatku. To góra pieniędzy!
Light Phone 2 bez wątpienia znajdzie jednak swoich amatorów i ja to w pełni rozumiem. Będą to ludzie, od których życie i praca na co dzień wymaga nieustannego przyklejenia do telefonu. Którzy chcą choć na moment odłożyć swój drogi smartfon i odetchnąć od nieustannego zabiegania o atencję elektronicznych gadżetów. I są skłonni za to zapłacić tyle, co za solidnego smartfona.
Sądząc po tym, jak wiele osób już wsparło kampanię Light Phone na Indiegogo, ludzi potrzebujących tego oddechu jest naprawdę sporo.