Patrzę na kolegów z iPhone’ami i trochę im zazdroszczę aparatu
Pixel 2, HTC U11 i ostatnio Samsung Galaxy S9 wspinają się na wyżyny fotografii mobilnej, ale cały czas patrzę z zazdrością na to, co mogą wyczarować ze swoich zdjęć koledzy z iPhone’ami.
Mateusz Nowak podrzucił mi dziś ciekawe wideo, na którym programista iOS chwali się swoim nowym projektem. Jest to iluzja efektu 3D, w którym iPhone X śledzi oczy właściciela i renderuje obraz w taki sposób, jakby ze smartfonem krył się korytarz zbudowany z białych klocków.
Efektowne? Jak cholera! Przydatne? Niekoniecznie. Ten projekt jest jedynie pokazem możliwości, jakie otwiera przed programistami nowa przednia kamera w iPhonie X oraz ARKit. Apple dostarcza kawałek naprawdę zaawansowanej technologii, a do tego daje twórcom narzędzia do jej wykorzystania.
Czy urodzi się z tego coś wartościowego? Nie wiem, ale to podejście przy tylnym aparacie sprawdza się znakomicie.
Będąc w obozie Androida cieszę się, że producenci smartfonów zaczęli traktować fotografię mobilną na poważnie. Google Pixel 2, HTC U11 i ostatnio Galaxy S9 Plus pokazują, że nie tylko iPhone potrafi zrobić dobre jakościowo zdjęcia. Obecnie na szczycie rankingu DxO króluje Android, ale poziom jest naprawdę wyrównany.
Regularnie testuję najlepsze fotograficzne smartfony z Androidem, ale cały czas patrzę z zazdrością na kolegów z iPhone’ami.
Świat nie kończy się na tabelkach z DxO. Dla końcowego użytkownika liczy się też oprogramowanie.
Smartfony z Androidem w testach laboratoryjnych odstawiły iPhone'a jeśli chodzi o aparat. Mimo to iPhone kusi. Trawa u sąsiada zawsze jest bardziej zielona, ale widzę u Apple bardzo przyszłościowy plan. Uważam, że przyszłością fotografii nie jest hardware, tylko software, a pod tym względem Apple wyprzedza Androida o kilka długości.
Rzućcie okiem na kilka popularnych aplikacji fotograficznych na iOS. Dobrym przykładem będzie Focos dostępny na iPhone’y z podwójnym aparatem. Aplikacja wynosi tryb portretowy na zupełnie nowy poziom, dając zaawansowaną kontrolę nad wyglądem bokeh, czyli rozmycia. Focos bierze dane o rozmyciu i przetwarza je na swój własny sposób. Wiarygodna symulacja starego, manualnego obiektywu na lustrzance? Bardzo proszę!
Kiedy pierwszy raz zatknąłem się z tą aplikacją, byłem w szoku, jak dobrze działa. Focos korzysta z danych zbieranych przez podwójny aparat, do których ma dostęp poprzez API stworzone przez Apple. Z polskiego na nasze: to rozwiązanie może działać tylko z uwagi na fakt, że Apple dostarcza zarówno sprzęt jaki i rozwiązania dla programistów.
Focos to tylko jeden przykład. Takich aplikacji są dziesiątki w App Store.
I właśnie tego brakuje mi w Androidzie.
Otwartość Androida niestety jest ograniczeniem jeśli chodzi o aparat. U Apple sprawa jest prosta: deweloper iOS tworzy aplikację i ma pewność, że zadziała ona na wszystkich iPhone'ach z podwójnym aparatem. W przypadku Androida wszystko się komplikuje z uwagi na mnogość urządzeń i rozwiązań. Aplikacja taka jak Focos być może działałaby na smartfonach Samsunga, ale niekoniecznie musiałaby współpracować ze smartfonami Huawei. I odwrotnie.
Nawet przy założeniu, że producent androidowego smartfona udostępnia API aparatu, grono odbiorców aplikacji byłoby ograniczone do użytkowników smartfonów jednej firmy. W przypadku iOS to nie problem, bo działa efekt skali: iPhone'ów sprzedaje się ponad 200 mln sztuk rocznie. W Androidzie nie ma takich liczb z uwagi na rozwarstwienie rynku. Tworzenie zaawansowanych aplikacji opłaca się mniej, a wymaga takich samych nakładów pracy.
Jeśli software jest przyszłością fotografii mobilnej (a jestem o tym głęboko przekonany), Apple jest na zwycięskiej pozycji.
O sukcesie iPhone’a swego czasu zadecydowało otworzenie się na zewnętrznych deweloperów. Tak urodził się App Store, czyli rynek aplikacji. Zaczynamy dochodzić do sufitu możliwości sprzętowych aparatów, dlatego wierzę, że ten sam schemat zadziała w przypadku aparatu.
To software - w tym pomysły zewnętrznych deweloperów - będą stanowić o przyszłych sukcesach aparatów mobilnych. A w kwestii aparatu programiści iOS mają o wiele bardziej ułatwione zadanie od androidowych deweloperów. W tej sytuacji pozostaje liczyć na samych producentów sprzętów z Androidem. Doświadczenie jednak pokazuje, że często to właśnie zewnętrzni deweloperzy mają najlepsze pomysły.