Uber ma tak wiele do ukrycia przed wymiarem sprawiedliwości, że stworzył do tego specjalną aplikację
Do biura wpadają policjanci z nakazem przeszukania. Ty nie chcesz ujawnić, co jest na komputerach firmy. Co robisz? A) Nic, bo to policja, więc ma prawo cię sprawdzić, B) uruchamiasz specjalny program, blokujący dostęp do komputerów. Wybrałeś opcję B? Uber też.
W maju 2015 r. urzędnicy podatkowi wyposażeni w nakaz weszli do biur Ubera w Montrealu, żeby zebrać dowody w sprawie nadużyć podatkowych firmy. Nagle wszyscy pracownicy zostali wylogowani ze swoich kont, a ich hasła przestały działać. Co się stało? Do akcji wkroczyła Ripley.
O blokowaniu komputerów Ubera w razie nalotów opowiedziała Bloombergowi osoba zaznajomiona ze zdarzeniami. W firmie funkcjonuje procedura, w ramach której managerowie biur dają znać kolegom w głównej siedzibie firmy w San Francisco o przybyciu policji, kontroli podatkowej czy innych służb żądających dostępu do danych. Kiedy ci odbierają wiadomość, wylogowują zdalnie wszystkich pracowników biura i zmieniają im hasła. Urzędnicy nie są w stanie dostać się do danych i odchodzą z niczym.
Ripley, czyli protokół nieproszonego gościa
Ripley narodziła się w Brukseli, gdy w marcu 2015 r. Uber został tam oskarżony o działanie bez posiadania odpowiednich licencji. Urzędnicy dostali dostęp do wszystkich dokumentów tego oddziału firmy i rok później zamknęli działalność UberPOP. Uber korzystał z Ripley nie tylko na terenie Stanów Zjednoczonych, ale też w Europie i w Azji.
Sama taktyka nie jest nowa. Różne firmy blokują dostęp do swoich komputerów podczas policyjnych interwencji, jeśli policja nie stawia się z nakazem. Uber po prostu robi to znacznie częściej i nie zwraca uwagi na takie drobiazgi jak obecność nakazu. Jak na razie zdarzyło się to ponad 24 razy.
To nie są pierwsze problemy Ubera nie z wymiarem sprawiedliwości, ani z etyką. Pięć różnych postępowań toczy się przeciwko Uberowi wszczętych przez ministerstwo sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Swego czasu firma instalowała w swojej aplikacji oprogramowanie, które nawet po usunięciu samej aplikacji z urządzenia, mogło śledzić jej ex-użytkownika. Miała także aplikację Greyball służącą w teorii do ochrony kierowców, która w praktyce fałszowała wyszukiwania samochodów Ubera dla „wybrańców”, którymi byli między innymi kontrolerzy i policjanci.
Aktualizacja
Po naszej publikacji Uber przekazał nam oficjalne oświadczenie: