Jacek Kurski udziela wywiadów niemieckiemu "Dziennikowi" zamiast pomagać konkubinie w kuchni przed Świętami
Pozwólcie, że zrelacjonuję wam wywiad, jakiego udzielił "Dziennikowi" Jacek Kurski w taki sposób, w jaki relacjonowałyby go nagłówki na paskach w TVP.
Jacek Kurski sugeruje, że w odróżnieniu od Gierka postara się zmarnować wszystkie pieniądze, które dostaje z prywatnej kieszeni Polaków, za które mogliby jechać na wakacje lub wydać na Zalando:
Jacek Kurski wolałby śmierć telewizji:
Jacek Kurski jest przedsiębiorcą ogołoconym z ambicji i bez wstydu opowiada, że prowadzony przez niego biznes przynosi straty, choć Polacy mogliby wydać te pieniądze np. na firmowe ubrania i iPhone'y:
Jacek Kurski nie wie najważniejszych rzeczy na temat zarządzanej przez siebie instytucji:
Jacek Kurski z rozrzewnieniem wspomina czasy głębokiej Komuny, poznańskiego czerwca, wydarzeń grudniowych, stanu wojennego i cenzury mediów:
Jacek Kurski, z powodu którego TVP przynosi straty, więc Polacy nie mogą jeździć na wakacje, chętnie wraca myślami do czasów Donalda Tuska:
Jacek Kurski marzy o tym, by przerywać programy w TVP reklamami, tak jak to robią na Polsacie, albo jeszcze gorzej:
Jacek Kurski gardzi ludźmi mieszkającymi w dużych miastach oraz mającymi poglądy polityczne:
Jacek Kurski twierdzi, że są jedyną telewizją, która pokazuje prawdę o sytuacji politycznej w Polsce:
No dobrze, wystarczy
Mam nadzieję, że rozumiecie dokąd zmierzam. Wcale nie trzeba wieść życia polonofoba z Platformy Obywatelskiej, by wyrwać mu zdanie z kontekstu, dopisać swoją pozbawioną sensu teorię lub sparafrazować w określony sposób tak, by ktoś wyszedł na idiotę. Powyżej macie tego najlepsze przykłady, choć Jacek Kurski w tym samym wywiadzie - już na poważnie - tłumaczy je słowami "na paskach jesteśmy więźniami skrótów".
Mam nadzieję, że w ten humorystyczny sposób zwrócę waszą uwagę na skandaliczny wywiad, jakiego Jacek Kurski udzielił Dziennikowi.
Polityk przyznaje tam, że jest fatalnym menedżerem biznesowym zarządzanego przez siebie aparatu medialnej propagandy i prawdopodobnie będzie musiał być silnie utrzymywany przez rząd. Ludzie nie chcą oglądać TVP, polityk zaprzecza badaniom oglądalności, ale wpływów z reklam nie jest w stanie pozyskiwać.
Sam nie wiem czy bardziej skandaliczne są późniejsze refleksje o tym, że "Propaganda jest skuteczna tylko w warunkach monopolu" czy też stwierdzenie, które Jackowi Kurskiemu wymsknęło się raczej przez przypadek, natomiast stanowi dosadne podsumowanie tego, co dwa lata temu wydarzyło się w TVP.
I tutaj właśnie leży pies pogrzebany. Jacek Kurski uważa TVP za projekt nie medialny, a polityczny.
W dalszej części swoich wypowiedzi bezczelnie wręcz wyznaje, że takie rozwiązanie jest w stanie zapewnić pluralizm w mediach. Oczywiście ma to tyle samo sensu, co obsadzanie spółek Skarbu Państwa przypadkowymi ludźmi, wiernymi aparatowi partyjnemu. Prawo i Sprawiedliwość przywraca w ten sposób pluralizm na rynku banków, ubezpieczeń czy energetyki. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś przywróci pluralizm pseudodziennikarzom TVP, którzy z poziomem swojego warsztatu i cechami charakteru do końca życia powinni relacjonować wydarzenia o doniosłości nie większej, niż otwarcie Festynu Wiosny w Pcimiu Górnym.
Bo dziennikarz, który jest słaby, jest po prostu słaby. Ale słaby dziennikarz, na dodatek agitujący na rzecz partii politycznej, powinien skończyć na śmietniku rynku medialnego, okazjonalnie i dla przestrogi, raz na 10 lat przykładnie przypominany przez Pudelka, gdy zauważą go na zakupach w Biedronce.