Ta klawiatura zrobiła ze mnie amatora. Razer Blackwidow Chroma V2 to sprzęt dla zawodowców
Jestem zdruzgotany. Po raz pierwszy nie podołałem klawiaturze. Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 sprawiła, że musiałem podkulić ogon, potrenować i wrócić do niej jeszcze raz.
Powiem tak – jeśli chodzi o pisanie na klawiaturze, robię to szybko. Pieruńsko szybko. Lata wyklepywania tysięcy słów dziennie zrobiły swoje; nie muszę patrzeć na klawisze, nie robię przesadnie wielu błędów (a nawet jeśli, szybko je koryguję), błyskawicznie przyzwyczajam się do nowych klawiatur, które z przyjemnością testuję.
Nie piszę tego, by rzucać tu czczymi przechwałkami. Chcę raczej zaznaczyć, że z reguły to klawiatury mają problem, by nadążyć za moimi palcami. Tym razem było na odwrót.
Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 zrobiła ze mnie nowicjusza.
- Trrrrt, trrrrt, trrrt, backspace, backspace, backspace, k#@!a m@# !, trrrt, trrrt, backpace, backspace, backspace, ŁUP, k#@!a, trrrt, trrrt, trrrt, backpace, backspace, backspace – tak najprościej mogę zobrazować pierwszych kilka chwil z nową klawiaturą Razera.
Co ja mówię, kilka chwil. Kilka dni! Po tygodniu było odrobinę lepiej. Mniej przekleństw, mniej backspace’a. Po dwóch tygodniach jest już dużo lepiej, ale wciąż czuję się jak amator, dopiero zaczynający przygodę z pisaniem. Nie jak weteran tekstowego pola bitwy.
Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 to sprzęt dla profesjonalistów. Klawiatura tak szybka, że moje palce nie nadążały za jej prędkością. To urządzenie dla zawodowych e-sportowców i zawodowych pisarzy-masochistów.
Jeśli jeszcze tego nie odgadliście – jestem zakochany.
Pozwólcie jednak, że zanim przejdę do pozostałych aspektów tego świetnego urządzenia, jeszcze przez chwilę poopowiadam o jej szybkości, bo Razer naprawdę prezentuje tu coś nieprzeciętnego.
W tym tempie Razer wykosi Cherry MX z rynku.
Nowa klawiatura Razera to urządzenie – jakżeby inaczej – wyposażone w przyciski mechaniczne. Nie są to jednak przyciski produkowane przez firmę Cherry MX, jak w większości klawiatur, lecz autorskie przełączniki Razera. W tym konkretnym przypadku – Razer Yellow.
Żółte przełączniki cechują się siłą nacisku wynoszącą 45 g (porównywalna do Cherry MX Red). W przeciwieństwie jednak do wszystkich przełączników Cherry MX oraz innych przełączników Razera, Razer Yellow mają niebywale niski skok (3,5 mm) i punkt aktywacji wynoszący 1,2 mm.
Dokładnego pisania nie ułatwia też liniowość przycisków. Oznacza to, że nie mają one wyraźnego punktu aktywacji i nie dają znać sygnałem dźwiękowym, że klawisz jest już wciśnięty. Do tego punkt aktywacji i punkt resetu są tak blisko siebie, że odległość między nimi jest niemal zerowa. Wszystko trzeba robić albo „na czuja” albo wbijając klawisze głęboko w obudowę.
Ta liniowość i niski punkt aktywacji przekładają się jednak na piekielnie szybką pracę klawiszy. Klawiatura rejestruje nacisk tak szybko, że momentami zdaje się, jakby reagowała na polecenia użytkownika jeszcze przed ich wydaniem! Jakby samych przycisków było mało, Razer dorzuca jeszcze autorską technologię ITT (Instant Trigger Technology), która eliminuje wszelki lag mogący powstać między naciśnięciem klawisza a reakcją oprogramowania.
Efekt? Każde dotknięcie klawiatury musi być celowe i precyzyjne. To wymaga wprawy i długich godzin przyzwyczajania się, ale gdy już to zrobić, Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 nie ma sobie równych.
Czuć to zarówno podczas pisania, jak i – a może przede wszystkim – podczas grania. Zawodowi e-sportowcy powinni bez wahania sięgać po tę klawiaturę. To urządzenie wprost skrojone pod ich mistrzowskie zagrywki i nadludzką wręcz zdolność manipulacji klawiszami (kto uważa, że przesadzam, niech obejrzy dowolny mecz zawodowej drużyny e-sportowej. Kolokwialnie mówiąc – czacha dymi).
Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 sprosta nawet najlepszym graczom. Nie będzie ich w żadnym stopniu ograniczać. Będzie przezroczystym narzędziem torującym drużynie drogę do zwycięstwa.
Dodam też, że sprawdziwszy wszystkie trzy typy przycisków Razera muszę uznać ich wyższość nad tradycyjnymi Cherry MX. Ok, do pisania nadal nieco lepiej sprawdzają się MX Blue, ale w zastosowaniach gamingowych przyciski Razera zostawiają MX Red i MX Black daleko, daleko w tyle swoją responsywnością i ogólnym feelingiem.
Czytaj też: Wszystko, co musisz wiedzieć o klawiaturach
Gaming w wersji mobilnej
Testowana przeze mnie klawiatura to oczywiście wariant „tenkeyless”, czyli pozbawiony bloku numerycznego i wszelkich dodatkowych przycisków poza najważniejszymi. Dzięki temu jest ona mniejsza, krótsza i bardziej mobilna, co umożliwia wygodny transport na turnieje.
Dla graczy-domatorów jest też większa wersja, rozbudowana o blok numeryczny i dodatkowe klawisze makr.
W myśl mobilności, 2-metrowy (i bardzo solidny, dodajmy) przewód USB możemy odłączyć, podobnie jak magnetyczną podkładkę pod nadgarstki (o której za chwilę).
Do pełni szczęścia brakuje tylko futerału do wygodnego transportu klawiatury. Moim zdaniem w tej cenie futerał powinien być dołączony do zestawu. Niestety, musimy go nabyć osobno.
Okrojenie wersji Tournament z dodatkowych klawiszy funkcyjnych nie umniejsza jednak jej możliwościom.
Wystarczy kilka chwil w oprogramowaniu Razer Synapse, by przypisać konkretne klawisze konkretnym działaniom, zapisać makra, stworzyć profile do konkretnej gry czy strategii meczu. Jeśli chodzi o możliwości konfiguracji, Razer jest niekwestionowanym królem gamingowego poletka.
I stała się światłość.
W aplikacji Razer Synapse kontrolujemy jeszcze jeden aspekt klawiatury – podświetlenie. Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 wyposażona jest w autorskie podświetlenie RGB Razer Chroma.
Każdy klawisz może tu świecić innym kolorem. Do każdego profilu możemy przypisać inne ubarwienie klawiatury i inne zachowanie podświetlenia. Może ono pulsować, oddychać, wirować, świecić statycznym kolorem. Nomen omen: do wyboru, do koloru.
O ile typ podświetlenia i kolory regulujemy oprogramowaniem, tak dostęp do jego intensywności mamy wprost z poziomu klawiatury. Można więc szybko i wygodnie regulować jasność, zależnie od potrzeb.
O podświetleniu Razer Chroma opowiem jeszcze w osobnym tekście, bo jest tu naprawdę sporo do opowiedzenia. Na tę chwilę dość jednak powiedzieć, że na rynku nie ma drugiego tak rozbudowanego rozwiązania, jak to od Razera.
Codzienność z Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 to przyjemność.
Zostawmy teraz na chwilę e-sport i zawodowstwo. Tam nowa klawiatura Razera spisuje się doskonale. A jak spisuje się w zwyczajnym, codziennym użyciu i innych aspektach niż szybkość działania?
Bez zaskoczenia – również doskonale.
Prywatnie od ponad roku stukam w klawisze poprzedniej edycji tej klawiatury, Razer Blackwidow Tournament Stealth z przyciskami Razer Green i bardzo sobie ją cenię. Blackwidow Tournament Edition Chroma V2 podnosi komfort codziennego użytkowania o jeszcze jedno oczko.
Przede wszystkim ze względu na fenomenalną jakość wykonania. Klawiatura jest bardzo solidna, sztywna, a klawisze miłe w dotyku. Cieszy też fakt, że nie jest ona wykonana z metalu, a wytrzymałych tworzyw sztucznych. Dlaczego to plus? Bo klawiatura Razera nie „rezonuje”, jak metalowe klawiatury.
Gdy mocno wciskamy klawisze w urządzeniach o metalowej konstrukcji, często z wnętrza dobywa się nieprzyjemny pogłos, który mnie osobiście bardzo działa na nerwy. W klawiaturach Razera tego problemu nie ma.
Jeśli już przyzwyczaimy się do wymagających przełączników i szybkości klawiatury, zaskoczy nas też jej bezproblemowość.
Wszystkie najważniejsze funkcje dostępne są w rowku klawiszy funkcyjnych, klawisze są szerokie i wygodne, obudowa o chropowatej fakturze nie zbiera brudu i odcisków palców. Nieco "tłuszczu" widać na czarnych klawiszach przy wyłączonym podświetleniu, ale nigdy nie zbiera się go tyle, by było to nieestetyczne.
Nowe wersje klawiatury Razer Blackwidow mają jednak jeszcze jednego asa w rękawie…
Gwiazda wieczoru – podkładka pod nadgarstki.
W zestawie z Razer Blackwidow Chroma V2 (zarówno w „pełnej wersji” jak i tournament edition) znajdziemy podłączany magnetycznie podnadgarstnik.
I powiem wam wprost, że chociażby ze względu na ten gadżet warto kupić tę klawiaturę. Dla mnie to prawdziwy game-changer.
Owszem, mnóstwo klawiatur mechanicznych ma dołączane podpórki pod nadgarstek. Tylko że zdecydowana większość producentów robi te podpórki po prostu fatalnie. Zazwyczaj są one albo zupełnie płaskie, albo nachylone pod dziwnym kątem. I wtedy co z tego, że możemy oprzeć na nich nadgarstki, skoro dłonie ustawione są pod dziwnym, nienaturalnym, skrajnie nieergonomicznym kątem?
Owszem, można się posiłkować zewnętrzną podpórką pod nadgarstki, ale... znalezienie odpowiedniej nie jest łatwym zadaniem, a już znalezienie dobrej podkładki w wersji skróconej do klawiatury tenkeyless to prawdziwe mission impossible.
W przypadku Razera jest inaczej.
Poduszka jest na odpowiedniej wysokości i w odpowiedniej odległości od klawiszy. Dłonie spoczywają na niej w idealnie ergonomicznej pozycji. Dla mnie, człowieka spędzającego 10-14 godzin dziennie przed komputerem, to zaleta nie do przecenienia.
Czytaj również: Jak pracować przy komputerze, by nie zrobić sobie krzywdy?
Jakość samego dodatku jest też bardzo dobra. Martwiłem się, że dostanę za miękką, niewygodną poduszkę, jak np. w podkładce Razer Vespula (którą kupiłem i wyrzuciłem po tygodniu, tak była niewygodna). Na szczęście wypełnienie podpórki jest należycie twarde, ale też nie ZA twarde. Jest dokładnie w sam raz.
Martwi mnie tylko sztuczna skóra pokrywająca podpórkę. Nie brudzi się ona ani nie poci, ale z biegiem czasu może się wytrzeć. Mam więc nadzieję, że Razer wkrótce zaoferuje stosowną część zamienną.
Dla mnie sama podkładka to dostateczny powód, by kupić tę klawiaturę. Ale ci, którym podkładka nie odpowiada, mogą ją w każdej chwili wygodnie odłączyć – nie trzymają jej żadne zaczepy, a jedynie dość silny magnes.
Przydatne zarówno do wygodnego przenoszenia, jak i dla tych, którzy mają po prostu za małe biurku. Co by nie mówić - klawiatura z takim dodatkiem zajmuje naprawdę sporo miejsca.
Sprzęt (nie)doskonały.
Jako użytkownik jestem tą klawiaturą zachwycony. Recenzentowi wypadałoby jednak do czegoś się przyczepić. Myślałem, myślałem i wymyśliłem w zasadzie tylko dwie wady.
Pierwsza to cena. Jasne, klawiatura skierowana jest do zawodowców, ale to nie znaczy, że ma być tylko dla nich. Przy cenie 599 zł większość domorosłych graczy nie będzie sobie mogła jednak na nią pozwolić. Cena dziwi tym bardziej, że pełnowymiarowa wersja nowej Blackwidow kosztuje ledwie 100 zł więcej.
Druga to, paradoksalnie, podświetlenie. Tak jak Razer Chroma to jedna z największych zalet tej klawiatury, tak podświetlenie obejmuje tylko główne funkcje klawiszy – funkcje dodatkowe nie są podświetlone.
To sprawia, że nocą naprawdę trudno jest trafić w wykrzyknik, średnik, czy jakikolwiek inny klawisz ukryty pod innym przyciskiem. Jest to duże utrudnienie i spore niedopatrzenie. Liczę na to, że trzecia iteracja klawiatur Blackwidow Chroma wypełni ten brak. Tymczasem jednak jesteśmy skazani na podświetlenie wyłącznie głównych klawiszy.
To nie jest klawiatura dla wszystkich.
Czytając te słowa pamiętajcie, że Razer Blackwidow Tournament Edition Chroma V2, przy wszystkich swoich zaletach, jest skierowana do bardzo wąskiej grupy odbiorców.
Wierzcie mi, to nie jest klawiatura dla niedzielnych graczy. Nawet jeśli są na tyle zamożni, by móc sobie ją kupić. Nie warto. Spowoduje tylko frustrację. Lepiej wybrać poprzednią edycję, z przyciskami Razer Green.
Dla tych jednak, co potrzebują sprzętu, który ich nie ograniczy i pozwoli rozwinąć pełnię potencjału, nowa klawiatura Razera z przyciskami Yellow to spełnienie gamingowych marzeń.
Graczom polecam z całego serca. Pisarze i programiści – kupujecie na własną odpowiedzialność.