Za dwa miesiące kończę 40 lat, czyli rzecz o pożegnalnym felietonie Walta Mossberga
Piękny felieton napisał Walt Mossberg na koniec swojej długiej i pięknej dziennikarskiej kariery. Dający do myślenia. A w zasadzie to systematyzujący to, o czym rozmyślam od dawna.
Za niecałe dwa miesiące kończę 40 lat. Dużo, cholera. Zbyt dużo i zbyt szybko.
Jakoś tak to wszystko zleciało, nawet nie wiem kiedy. Wydaje mi się, że całkiem niedawno pisałem pierwszy tekst - wiecie - na moim nowym blogu Spider’s Web, a tu bum, w przyszłym roku Spider’s Web kończy 10 lat.
Także 10 lat temu na rynku pojawił się iPhone - ostatni wielki akcelerator rynku technologicznego.
Możemy zaklinać rzeczywistość, że Apple be, że iPhone nie był pierwszy i w ogóle, te MMS-y to fajne były, a on ich nie obsługiwał.., ale nie możemy zaprzeczyć, że iPhone zmienił kompletnie świat.
No, wszystko zmienił. Nie tylko rynek tech, ale też życie na Ziemi. Z jednej strony przeniósł komputer osobisty z biurka, ewentualnie plecaka, do kieszeni spodni czy marynarki. Z drugiej zmienił to, z czym dziś kojarzymy internet, bo dziś kojarzymy go głównie z tym, co możemy zrobić na naszych smartfonach. Z trzeciej otworzył nowe, wielkie rynki, niektórzy mówią wręcz o ekonomii rynku mobilnego. Z czwartej zmienił charakter wykonywanej pracy przez setki milionów, a kto wie nawet może kilku miliardów ludzi na naszym globie. Z piątej kompletnie wywrócił do góry nogami charakter relacji społecznych.
To wszystko dokonało się w ciągu ostatniej dekady.
Czasami tego nie widać, nie czuć dobrze na co dzień, ale gdy tylko przypomnimy sobie, jak wyglądało nasze życie 10 lat temu, to szybko zrozumiemy te zmiany.
Ale tak szybko jak iPhone zmienił świat, tak od 10 lat czekamy na nowy technologiczny akcelerator. I choć kandydatów było wielu, ba - wciąż może się okazać, że będzie nim już jakieś istniejące urządzenie/technologia/usługa, dalej tkwimy w kole zamachowym smartfonów.
Bo to, że nie widzimy super wspaniałych i intrygujących nowych produktów w sklepach, które chcielibyśmy kupić, nie oznacza, że rewolucja technologiczna się zatrzymała, czy zwolniła. Co to, to nie. Tak naprawdę postęp technologiczny przyspiesza ciągiem geometrycznym, a każdemu kolejnemu akceleratorowi zmienienie świata i życia ludzi zajmuje mniej czasu, niż poprzednikowi.
Jest więc na 100 proc. pewne, że następca iPhone’a na pozycji akceleratora tech wywróci status-quo do góry nogami jeszcze szybciej i bardziej dramatycznie.
I nawet możemy z dużą pewnością przewidzieć, z jakiej dziedziny będzie ów akcelerator. Sztuczna inteligencja, uczenie maszynowe, poszerzona rzeczywistość (AR), wirtualna rzeczywistość (VR), robotyka, smart dom, autonomiczne pojazdy, urządzenia ubieralne - te wszystkie potężne nowe dziedziny rozwoju rynku tech czekają na swojego iPhone’a. Na jakiś jeden produkt, który zachwyci masy, który zepnie w sobie większość tych niesamowitych technologii, nad którymi pracują najpotężniejsze umysły. Produkt, który sprzeda się w dziesiątkach milionów sztuk, który znajdzie swoje miejsce w przeciętnym domu, niekoniecznie użytkowanym przez tech-freaków i który otworzy nową, potężną linię biznesu.
Walt Mossberg pisze o ambient computingu, czyli o niewidzialnych komputerach, które będą wtapiać się w otaczającą nas rzeczywistość. Nasze domy, biura, samochody będą naszpikowane sensorami i komputerami. Będziemy je aktywować głosem, a później kto wie, może nawet myślą, falą płynącą z naszego mózgu.
I wcale nie jest to jakaś fantastyka naukowa. Czy, jakby ktoś was zapytał 10 lat temu, czy wyobrażacie sobie, że transmisje piłkarskie będzie można oglądać na żywo na smartfonach poza domami, lub że bank będzie w formie aplikacji na telefon, lub że taksówkę będzie można zamawiać jednym dotknięciem ekranu telefonu, a potem obserwować na żywo jak do nas jedzie…, to uwierzylibyście? 10 lat temu brzmiało to właśnie jak fantastyka naukowa.
A jak tak myślę o tych swoich nieubłaganie zbliżających się 40 urodzinach, to smutno mi się robi, że… tak niewiele akceleratorów będzie mi jeszcze dane zobaczyć i przeżywać.
W drugiej dekadzie XXI w. ludzkość wciąż jest tak naprawdę w fazie niemowlęcej rozwoju komputerów, digitalizacji świata i życia. Komputery są przecież z nami od zaledwie 40, może 50 lat. Pół wieku to tyle co nic w historii rozwoju postępu naszej cywilizacji.
Jest mi smutno, że nie będzie mi dane zachwycać się tym, co będzie za kolejne 50 lat, za 100 lat, za 150 lat.
Walt Mossberg schodzi ze sceny w poczuciu wypełnienia misji dziennikarskiej. Obserwował i opisywał zmiany na rynku tech od lat 80, czyli od pierwszych masowych komputerów osobistych. Widział i ekscytował się rozwojem internetu, następnie smartfonów.
A ja już za chwilę z 40-stką na karku. Ech.