REKLAMA

Sony A9 to prawdopodobnie najbardziej zaawansowany aparat świata. Niestety to za mało

Sony A9 zadebiutował wywołując trzęsienie ziemi w świecie foto. Jeśli chodzi o parametry, Sony rozjechało konkurencję niczym walec. Niestety konkurencja jest jak z gumy, która szybko wraca do pierwotnej formy.

Sony A9 to prawdopodobnie najbardziej zaawansowany aparat świata
REKLAMA
REKLAMA

Sony A9 spolaryzował wczoraj świat foto. Pojawiło się mnóstwo dyskusji, w których część osób jest pod wrażeniem parametrów aparatu, a druga część wyśmiewa ten pomysł. Bo ceny, bo brak szkieł.

Tak, Sony A9 będzie chyba ulubionym aparatem bywalców forów fotograficznych. Można się w jego temacie wykłócać przez setki stron postów i wątków.

Jest się czym ekscytować. Sony A9 chce być pierwszym bezlusterkowcem dla zawodowców.

 class="wp-image-558884"

Specyfikację Sony A9 przedstawił wam pokrótce Łukasz. Pełna klatka. Matryca stabilizowana mechanicznie w pięciu osiach. Szybkość serii wynosząca 20 kl/s. Bufor na 241 RAW-ów w serii. Niemal 700 fazowych punktów AF pokrywających 93 proc. kadru. Jeszcze lepsza szybkość AF. Płynny podgląd obrazu w wizjerze OLED nawet przy pełnej serii (bez wygaszania obrazu). Nowa bateria o znacznie wyższej wydajności. Do tego wideo 4K z odczytem z całej matrycy.

Czyste szaleństwo. Nie istnieje na rynku drugi aparat, który miałby takie parametry. A to dopiero początek, bo usprawnień względem serii A7 jest znacznie więcej. Sony tak mocno wyprzedziło lustrzanki, że te prawdopodobnie nigdy (!) nie osiągną podobnych rezultatów. Nie z klapiącym lustrem i toną mechanicznych, ruchomych elementów w korpusach.

Sony A9 to ważna premiera i pokaz mocy. To wyciągnięcie ręki do profesjonalnego użytkownika, a jednocześnie przyznanie się, że seria A7 wcale nie jest szczytem możliwości. Że można ją doszlifować.

Łyżka dziegciu w tej beczce miodu: 5300 euro za korpus.

Czyli w Polsce ok. 23 tys. zł. Astronomiczna kwota, ale na dobrą sprawę, na profesjonalnej półce to standard. Sztandarowe Nikon D5 i Canon 1DX mk II są nawet droższe, bo kosztują ponad 25 tys. zł.

Jest jednak druga strona medalu, czyli obiektywy. Zarówno Canon jak i Nikon mają ogromną przewagę w kwestii szkieł. Baza obiektywów jest budowana znacznie dłużej. Sony decydując się na bezlusterkowce musiało zacząć praktycznie od nowa. Jest coraz lepiej, ale ceny nowych konstrukcji są kosmiczne.

Mimo wszystko kibicuję Sony A9. Bo jest grupa profesjonalnych fotografów, która chce, ale się boi.

Mam wśród znajomych kilku zawodowych fotografów ślubnych, u których wyraźnie widać trend przesiadania się z lustrzanek na bezlusterkowce. Co ciekawe, i Canoniarze i Nikoniarze przesiedli się na Fujifilm X-T2. Fuji jest lżejsze, może być bezgłośne, jest szybkie i dostosowane do profesjonalnego użytkownika. Do tego oferuje ciekawą ofertę obiektywów.

 class="wp-image-558967"

No i jak wygląda praca po drugiej stronie lustra (a raczej - bez lustra)? Generalnie wszyscy są zadowoleni z przesiadki, ale czasami pojawiają się dziwne problemy, których nie było w lustrzankach. A to wybudzenie korpusu trwa nadspodziewanie długo, a to wskaźnik baterii nie działa precyzyjnie. Nawet w tak drogim korpusie jak X-T2 zdarzają się rzeczy, które nie mają prawa zdarzać się w profesjonalnym aparacie, od którego wymaga się przede wszystkim niezawodności.

Co chcę przez to powiedzieć? Jest na rynku grupa profesjonalistów, którzy już przesiedli się w pracy zawodowej na bezlusterkowce, ale widzą ich braki względem lustrzanek. Jest też jeszcze większa grupa zawodowców, którzy z tęsknotą patrzą na aparaty bez luster, ale nadal uważają, że nie nadają się one jeszcze do pracy.

„Jeszcze” - to słowo klucz.

Niestety dziś największym wrogiem bezlusterkowców nie są lustrzanki, tylko smartfony.

Cały segment bezlusterkowców ma potężnego pecha. Zaczął rozkwitać w momencie, kiedy smartfony zjadły już większość rynku foto, a konkretnie cały segment kompaktów, które przynosiły producentom największe zyski.

REKLAMA

Dziś pieniędzy na rynku foto jest mniej, a co za tym idzie, jest mniej odwagi, by ryzykować. Co jeszcze gorsze, cena za ryzyko jest poniekąd zrzucana na konsumenta, ponieważ wszystkie nowości na rynku foto systematycznie drożeją.

Gdyby bezlusterkowce pojawiły się na rynku jakieś 10 lat wcześniej, premiera Sony A9 byłaby gwoździem do trumny lustrzanek. W obecnych realiach jest pokazem mocy, ale może co najwyżej uszczypnąć lustrzanki. Karty są już rozdane. Trochę się boję, że zanim bezlusterkowcom uda się na dobre pokonać aparaty z lustrem, rynek foto będzie już tak mały, że nikogo nie będzie to obchodzić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA