REKLAMA

10 tysięcy pracowników. Taką armię wysyła Google do walki z fake newsami. Będą ofiary

Fake news nie zniknie z wyników wyszukiwania Google'a całkowicie, ale firma będzie z nimi na poważnie walczyć. Twórcy wyszukiwarki są zdeterminowani, a zmiany w silniku mają zepchnąć mało wiarygodne witryny na dalsze miejsca w wynikach.

google fake news
REKLAMA
REKLAMA

Zjawisko fake news, czyli rozprzestrzeniania się po sieci informacji wprowadzających w błąd nie jest niczym nowym. Głośno jest jednak o nim od zeszłego roku. Pojawiły się głosy, że tego typu praktyki mogły być wykorzystywane przez sympatyków osób nominowanych w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i w rezultacie wpłynąć na ich wynik.

Google zmieni swoje tajemnicze algorytmy i zacznie znacznie bardziej krytycznie patrzeć na strony o niskiej wiarygodności, które są źródłem fake news.

Jak podaje Bloomberg w wyniku zeszłorocznego nasilenia się zjawiska fake news poczynione zostaną zmiany w algorytmach Google'a, które nie wyeliminują stron słynących z wprowadzających w błąd treści lub godzących w czyjeś imię, ale zrzucą je na dalsze strony wyników wyszukiwania.

Google wprowadzi też nowe zasady w swoim zespole zajmującym się monitorowaniem wyników. 10 tys. pracowników, których do tego zadania oddelegowano, ma oznaczać strony prezentujące nieprawdziwe wiadomości, teorie spiskowe i inne treści o "niskiej jakości".

Pracownicy Google'a tłumaczą też, czemu biorą się za to dopiero teraz.

Do tej pory ścisłej kontroli w wynikach wyszukiwania podlegały informacje zdrowotne i finansowe. Wiadomości dołączą jako trzecia grupa treści pod specjalnym nadzorem. Jak tłumaczy to Ben Gomes z Google'a do tej pory firma nie uważała, by było to potrzebne. Inżynierowie żyli najwyraźniej w naiwnym przekonaniu, że za newsy odpowiadają wyłącznie godne zaufania serwisy internetowe.

Gomes zaznacza też, że fake news to zaledwie promil treści w wynikach wyszukiwania. Nie bagatelizuje jednak problemu i przyznaje, że dyskusyjne wyniki pojawiały się przy istotnych frazach w wyszukiwarce. Oprócz zmian w silniku firma będzie też uważniej monitorować system autouzupełniania fraz na podstawie wyszukiwań społeczności by usunąć z nich podpowiedzi, które mogłyby zostać uznane za obraźliwe.

Zdecydowane kroki Facebooka i Google'a nie powinny dziwić.

Największy serwis społecznościowy świata i największa wyszukiwarka internetowa to narzędzia, które twórcy fake news ochoczo wykorzystują. Krzykliwe nagłówki przy treściach dezinformujących społeczeństwo rozchodzą się po Facebooku w mgnieniu oka. Często też wyskakują na pierwszych stronach wyników wyszukiwania Google'a na bardzo konkretne hasła.

REKLAMA

Obie firmy podjęły działania, by walczyć z fake news. Facebook i Google wprowadzają kolejne sposoby na oznaczanie treści budzących wątpliwości. Osłabianie pozycji stron internetowych kojarzonych z takimi artykułami w wynikach wyszukiwania to kolejny etap. Nie rozwiąże to problemu całkowicie, ale każde takie działanie to krok w dobrą stronę. Mam tylko nadzieję, że szczytne idee nie zostaną wypaczone.

Jest bardzo cienka granica pomiędzy walką z fake news a cenzurą. Przed pracownikami Google'a odpowiadającymi za oznaczanie wiadomości za fałszywe i wprowadzające w błąd stoi bardzo odpowiedzialne zadanie. Obawiam się o czynnik ludzki, który może prowadzić tutaj do nadużyć i blokowania nie tylko nieprawdziwych informacji, ale po prostu sprzecznych ze światopoglądem osoby decyzyjnej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA