Nintendo rozdrabnia się na smartfonach. Fire Emblem Heroes to popłuczyny po pięknej strategii
Pobrałem, kupiłem, odinstalowałem - tak można opisać moje doświadczenia z Super Mario Run. Nowa gra o hydrauliku zrobiła jednak tyle szumu, że Nintendo nie zamierza wycofywać się ze smartfonów i tabletów. Wręcz przeciwnie. Najnowsze dziecko flirtu z Androidem oraz iOS to Fire Emblem Heroes.
Fire Emblem to zaraz obok Zeldy, Mario i Metroid najlepsza marka na wyłączność, jaką posiada w swojej stajni Nintendo. Seria stanowi hybrydę gatunku strategii oraz turowego jRPG. Na to wszystko nakładana jest wyjątkowa mechanika, polegająca na rozwijaniu relacji między towarzyszami w drużynie. Im lepsze stosunki, tym bardziej wydajni bohaterowie i bohaterki. Po pewnym czasie kompani mogą lubić się na tyle, że… pojawiają się dzieci.
Dzieci wojowników z Fire Emblem z czasem zostają nową generacją bohaterów, przejmując pałeczkę na polu bitwy.
Chociaż cały system brzmi nieco dziwacznie, świetnie sprawdza się w praktyce. Fire Emblem Fates oraz Fire Emblem Awakening to obowiązkowe pozycje dla każdego posiadacza handhelda 3DS. Tytuły zapewniają dziesiątki godzin zabawy. Do tego hybrydy strategii oraz jRPG bywają naprawdę wymagające - na domyślnym poziomie trudności raz zabity członek drużyny ginie permanentnie. Ałć!
Nic dziwnego, że fani Fire Emblem oczekiwali nowej odsłony, która zostanie zapowiedziana na Switcha. Tak też się stało. Kolejna część serii faktycznie pojawi się na najnowszym handheldzie Nintendo, lecz dopiero w 2018 roku. Wcześniej zadebiutuje Fire Emblem Warriors - gra w stylu Dynasty Warriors raz Hyrule Warriors, która nie będzie miała wiele wspólnego z cyklem strategii.
Najgorszym, a przy okazji najdłuższym punktem wczorajszego Nintendo Direct było Fire Emblem Heroes.
Trzecia produkcja z Fire Emblem w tytule zostanie wydana… jedynie na smartfony oraz tablety. Aplikacja dedykowana Androidowi oraz iOS będzie darmowa. To najgorsze, co mogło się przydarzyć marce. Rozdrobnienie jej na program wypełniony mikro-transakcjami, żebrzący o prawdziwe pieniądze graczy, to profanacja świetnej serii.
Naprawdę nie mam nic przeciwko otwarciu Nintendo na smartfony. Doskonale rozumiem taką strategię działania. Dzięki Androidowi oraz iOS Japończycy mają okazję dotarcia do zupełnie nowych klientów. Następnie Nintendo może przedstawić im wachlarz swoich bohaterów i światów na wyłączność. Smartfony robią za wystawę sklepową. Jeżeli chcesz pełen towar, musisz kupić platformę Wielkiego N.
Szkoda tylko, że cierpią na tym same gry. Super Mario Run okazał się przeciętniakiem. W bibliotece Google Play oraz iTunes App Store znajduje się znacznie więcej znacznie lepszych runnerów niż SMR. Fire Emblem Heroes również nie zapowiada się nadzwyczaj okazale. Gra nie posiada nawet trójwymiarowych elementów charakterystycznych dla produkcji z Nintendo 3DS.
Do tego wałkowanie tematu „diamencików”, „kryształów” i „losowania” bohaterów - wszystko to najgorsze praktyki mobilnych tworów Free2Play, które zdominowały Androida oraz iOS. Szkoda, że do tego klubu dołącza również Nintendo. Zazwyczaj było tak, że gry Nintendo stanowiły przeciwwagę dla coraz gorszych praktyk w branży. Teraz Japończycy nie tylko wsiadają do tego samego pociągu, ale wręcz zamieniają się w jego maszynistę.
Bezpłatne Fire Emblem Heroes zadebiutuje już 2 lutego 2017 roku.