Słabo, Telltale. Batman zaliczył przygodowy finał, a mnie ledwo udało się doczołgać do końca
Gdy podczas ostatniej, finałowej walki Batman trzy razy wysypuje się do ekranu głównego, coś jest mocno nie tak. Żeby było zabawniej, grałem na konsoli, nie PC.
Batman to kiepska przygodówka, ale ciekawa opowieść. Myślę, że w ten sposób najłatwiej opisać pięcioodcinkową serię, jaką uraczyli nas rzemieślnicy z Telltale. Podjęte w tej produkcji wybory nie mają żadnego znaczenia, rola gracza została ograniczona do minimum, a szumnie zapowiadane „dochodzenia” Batmana okazały się prostym dopasowywaniem klocków.
Mimo tego, Batman od Telltale osiągnął coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewał - zaskoczył.
W przeciwieństwie do bohaterów The Walking Dead czy Tales from the Borderlands, interaktywny Batman jest postacią ukształtowaną. Trudno dopisać mu paletę zróżnicowanych wyborów i konsekwencji. Każdy wie, że Mroczny Rycerz nie zabija (no chyba, że to Ben Affleck). Rozumiemy, że w przeciwieństwie do Iron Mana, mężczyzna nie zdradza swojej tożsamości. Znamy jego historię, jego motywy, jego sposób działania. Tutaj naprawdę trudno wymyślić coś odświeżającego.
Teoretycznie producenci gry przygodowej mogli pójść na całość. Mogli sprawić, że na skutek wyborów podjętych przez gracza Batman zamienia się w maszynę do zabijania, za nic mając wzorzec z komiksów. To by było coś. Wątpię jednak, aby w DC zgodzili się na takie szaleństwo. Komiksowemu wydawnictwu zależy nie tylko na sprzedaniu licencji, ale również odpowiednim wykorzystaniu czołowych marek. Zgodnym z kluczem, jak na maturze.
W Telltale musieli zatem oprzeć przygodówkę o coś innego niż personalizacja doświadczeń. Wybrali historię. Scenariusz gry okazał się znacznie bardziej ciekawy i zaskakujący, niż się na to początkowo wydawało. Dwie Twarze oraz Pingwin jako przyjaciele Batmana, ojciec Wayne’a okazujący się przerażającym i bezlitosnym tyranem, a także zupełnie nowa postać tajemniczej Lady Arkham - to wszystko złożyło się na pewien powiew świeżości w stęchłym, powtarzalnym świecie Mrocznego Rycerza.
Dzisiaj przygodowy Batman dobiega końca, ale przez problemy techniczne niemal nie przebrnąłem do napisów.
Jednym z powodów, dla których zostałem zadeklarowanym graczem konsolowym, jest paskudne lenistwo. Nie chce mi się bawić w ulepszanie komputera, instalowanie sterowników, ustawienia opcji graficznych i tak dalej. Ma działać i już. Kupuję, pobieram i gram. Bez żadnych dodatkowych podpunktów i zależności.
Z tego powodu gdy na konsoli coś nie działa, zgrzytam zębami podwójnie głośno. Przygodowy Batman od Telltale na pewno nie spisuje się tak, jak powinien. Gdy doszło do ostatecznego, wielkiego starcia między Batmanem i Lady Arkham, gra została zamrożona na kilka minut, po czym... wróciłem do głównego menu PlayStation 4.
Jasne, zdarza się najlepszym. Spróbowałem po raz drugi. Tym razem fragment, na którym się zaciąłem, rozegrałem bez problemu. Próżna była jednak moja radość. Kilkadziesiąt sekund później program znowu uległ zamrożeniu i znowu wróciłem do systemu. Do trzech razy sztuka? Nie tym razem. Po trzecim crashu w kluczowym momencie człowiekowi może się odechcieć.
Zamiast delektować się zakończeniem, „domęczyłem” przygodowego Batmana do końca. Dopełzłem do mety.
Historia Mrocznego Rycerza jest doskonałym przykładem tego, jak wielkiemu pogorszeniu uległy standardy w Telltale. Już pal licho same kosmetyczne wybory. Chodzi o warstwę techniczną. Konsolowy Batman od początku działał fatalnie, ale wcześniej problemy nie wychodziły poza notoryczne gubienie klatek.
Coś jest naprawdę nie tak. Batman od Telltale to bardzo prosta graficznie produkcja, oparta na oskryptowanych akcjach i malutkim, ciasnym, martwym świecie. W grze znajduje się minimalna liczba modeli postaci, lokacji oraz przedmiotów. To nie Skyrim lub Wiedźmin, z masą wątków, postaci, zadań i otwartym światem.
A jednak można zepsuć coś tak prostego. Wielki finał Batmana dla mnie okazał się wielki jedynie na materiałach reklamowych. A szkoda, bo historia jest naprawdę przednia, odświeżająca i warta uwagi. Zwłaszcza dla tych fanów Mrocznego Rycerza, którym wydaje się, że wiedzą o herosie wszystko. Gotham wymyślone w głowach scenarzystów z Telltale jest ciekawe i przekonujące.
Szkoda, że potem tych samych scenarzystów najwyraźniej zmuszono do pisania kodu, zamiast zatrudnić dobrych fachowców od optymalizacji.
PS Przygodowy Batman to najłatwiejsza platyna, jaką kiedykolwiek wbiłem w ekosystemie PlayStation.