Duży może więcej. iPhone 7 Plus - recenzja Spider's Web
iPhone 7 Plus jest w naszych rękach już od ponad tygodnia. Jak wypada na tle poprzednich modeli i mniejszego iPhone’a 7? Przyszła kolej na to by odpowiedzieć na pytanie, czy najnowszy telefon Apple’a w 5,5-calowej wersji jest warty zakupu.
Tak samo pewne jak to, że Apple zaprezentuje w tym roku nowy telefon był fakt, że go kupię. Jestem gadżeciarzem, a telefon jest coraz częściej moim głównym narzędziem pracy, które na siebie zarabia. W tym roku postanowiłem jednak zaszaleć - dojrzałem do decyzji, by kupić wersję z 5,5-calowym ekranem.
Dlaczego zdecydowałem się na telefon o wielkości paletki do ping-ponga?
Używam iPhone’ów od kilku lat i pogodziłem się z ograniczeniami iOS-a. Ponieważ mam Maca to powrót do Androida i zmiana telefonu na urządzenie innej marki po prostu nie wchodzi w grę. iPhone 7 nie wprowadza jednak na tyle wielu zmian, by przesiadka z iPhone’a 6s była w racjonalny sposób uzasadniona.
Na szczęście (dla mojego wewnętrznego gadżeciarza) i nieszczęście (dla portfela) romansowałem z myślą o tym, by spróbować iPhone’a z Plusem już od dłuższego czasu. Po kilku dniach spędzonych z iPhone’em 7 w 4,7-calowym wariancie utwierdziłem się w przekonaniu, że Plus będzie dobrym wyborem.
Udało mi się mimo ogromnych problemów z dostępnością nabyć czarnego iPhone’a 7 Plus 32 GB w matowym wykończeniu.
Przed premierą iPhone’a 7 serca fanów skradła jego nowa wersja kolorystyczna, czyli onyksowy Jet Black. Szybko jednak okazało się, że telefony w tym błyszczącym wykończeniu nadają się tylko do postawienia w gablotce - przyciągają jak magnes odciski palców, a nawet Apple ostrzega, że strasznie łatwo się rysują.
Po długich godzinach namysłu zdecydowałem się na kolor czarny mat. Jest bardziej praktyczny niż Jet Black - a i tak od razu widać, że to nowy iPhone, prawda? Od kilku lat zresztą nie miałem telefonu w tym kolorze i zdążyłem za nim zatęsknić. Jak już zresztą wspominałem opisując iPhone'a 7 bez Plusa - w tym roku Black is the New Rose Gold.
Co ciekawe, mimo szału na Jet Black, po dwóch tygodniach od premierze w sklepie mogłem kupić onyksowego iPhone’a 7 Plus w wariancie 128 GB, ale ten sam telefon w czarnym macie się... wyprzedał. Postanowiłem zaryzykować i z pewnymi obiekcjami kupiłem model o pojemności pamięci 32 GB.
To był mały krok wstecz, bo przesiadałem się z iPhone’a 6s w wersji 64 GB.
W praktyce okazuje się, że przynajmniej na razie, pojemność iPhone’a 7 Plus 32 GB jest wystarczająca. 128 GB przestrzeni na dane to zresztą straszny overkill - taką pojemność ma dysk w moim komputerze, a w erze streamingu i chmury nie mam czym go zapełnić. Po co mi aż tyle pamięci w telefonie?
Nie zgram co prawda telefonu wszystkich zdjęć i filmów z iCloud Photos Library i nie będę mógł trzymać lokalnie całej biblioteki Apple Music, ale to nie problem. Ulubione fotografie i 2 GB najczęściej odtwarzanej muzyki i tak mam zawsze pod ręką, a pozostałe zdjęcia i utwory mogę w locie pobrać z chmury
Wszystko dzięki temu, że iOS 10 sam usuwa z pamięci część fotografii, gdy zabraknie miejsca na dysku i nie rusza ulubionych. Nie bez znaczenia jest też fakt, że dzięki zakupieniu iPhone’a 7 Plus w wariancie 32 GB a nie 128 GB zaoszczędziłem około 500 zł…
Warto jednak wspomnieć o tym, że telefon za blisko 4 tysiące złotych nie rzucił mnie na kolana.
iPhone 7 Plus praktycznie niczym mnie nie zaskoczył, ale trudno, by było inaczej. Przesiadam się na ten telefon z iPhone’a 6s, ale w międzyczasie spędziłem kilka dni z iPhone’em 7 w 4,7-calowym rozmiarze. Większość nowości z tego roku - a nie ma ich znów tak wiele - dotyczy obu tych modeli.
W kwestii wzornictwa nie zmieniło się praktycznie nic. To ta sama buda, którą Apple serwuje nam od dwóch lat z kosmetycznymi zmianami. Największą zmianą w obudowie jest Home, z którym zdążyłem się wreszcie polubić - nie jest to już przycisk, a płytka dotykowa wrażliwa na nacisk.
Przez pierwsze kilka dni miałem problemy z wciskaniem nowego przycisku. Sprawiało to dziwne wrażenie - jakby cała dolna część obudowy się uginała. Zdarzało mi się też przypadkiem uruchamiać Siri. Teraz nie mogę się doczekać nowego iPada, w którym miałbym dostęp do takiego samego przycisku.
O kolejnej nowości będącej jednocześnie największym brakiem nie ma co się już rozwodzić.
Tematem wałkowanym od miesięcy jest brak złącza minijack w iPhonie, który zbyłem wzruszeniem ramion, bo to tylko czasowa niedogodność - nie mogę doczekać się, aż przetestuję bezprzewodowe AirPodsy. Dla porządku dodam tylko, że iPhone 7 gra czyściej od poprzednika i ma wyraźniejszy bas.
Znacznie bardziej zmartwiłby mnie brak przełącznika wyciszania telefonu. Ten na szczęście jest na swoim miejscu - korzystam z niego wielokrotnie w ciągu dnia i będę płakał rzewnymi łzami, jeśli Apple zastąpi go przyciskiem w Centrum Powiadomień na wzór iPada w kolejnej iteracji iPhone’a w 2017 roku.
Możliwe jednak, że tak się nie stanie, bo i bez pozbycia się go udało się uszczelnić obudowę. Będąc przy tym dodam, że nadchodzą teraz zimowe miesiące, w tym opady deszczu i śniegu i doceniam wodoodporność obudowy. Nadal instynktownie chowam telefon gdy zaczyna padać, by po chwili przypomnieć sobie, że już nie muszę.
Co jeszcze nowego przynosi iPhone 7 Plus? W sumie to niewiele.
Z ogromną radością przywitałem podwójny głośnik w iPhonie 7 Plus. Nie tylko teraz dźwięk dobiega z dwóch stron podczas trzymania urządzenia w poziomie, ale też jest znacznie czystszy i głośniejszy - co ma dla mnie, jako cierpiącej na problemy ze słuchem, kluczowe znaczenie.
Obawiałem się przed wzięciem telefonu do ręki, że pewien dysonans wprowadzi to, że dźwięk z obu głośników emitowany jest w innych płaszczyznach - z dolnego w prawo, z górnego w stronę użytkownika - ale w praktyce nie jest to żadnym problemem.
Paradoksalnie cieszy mnie też, że grill głośnika zasłaniający miejsce, w którym w iPhonie 6s był minijack, to tylko zaślepka. Głośnik jest nadal tylko po prawej stronie patrząc na telefon w pionie, a dzięki temu trzymając go poziomo w dłoni zasłaniam kratkę, za którą nic się nie kryje.
Szkoda natomiast, że aparat to jak na razie małe rozczarowanie.
Nie zrozumcie mnie tutaj źle - iPhone 7 Plus robi po prostu fenomenalne fotografie, tak samo jak iPhone 7. W ciągu dnia nie widać większej różnicy w porównaniu do zdjęć wykonanym iPhone’em 6s, ale zdjęcia nocne, będące dla smartfonów cały czas wyzwaniem, są o wiele lepszej jakości.
Problem w tym, że chociaż w iPhonie 7 Plus nadal mamy wystający z obudowy obiektyw - na szczęście o znacznie ładniejszym kształcie, niż w poprzednim modelu - i dwa aparaty, to niewiele jeszcze z tego wynika. Potencjał drugiego obiektywu marnuje nieprzygotowane na czas oprogramowanie.
iPhone 7 Plus jest w sprzedaży od miesiąca, a system wprowadzający nowy tryb Portret, który symuluje efekt Bokeh (rozmycie tła), przechodzi dopiero beta testy. Więcej na temat aparatu będę mógł powiedzieć, gdy aktualizacja zostanie oficjalnie udostępniona wszystkim użytkownikom.
Reszty zmian… praktycznie nie widać.
Ekran LCD w iPhonie 7 Plus ciut lepiej odwzorowuje kolory, ale widać to tylko porównując tegoroczny telefon z poprzednim modelem. Nadal mamy tu do czynienia z panelem 1080p, co jest więcej niż wystarczające, a większe zagęszczenie pikseli miałoby sens tylko przy wykorzystaniu telefonu w goglach VR.
Trudno też zachwycać się szybkością procesora - Apple A10 Fusion składa się z czterech rdzeni (dwa szybkie i dwa energooszczędne) ale w praktyce tego nie widać - telefon jest tylko nieznacznie szybszy od iPhone’a 6s. 3 GB RAM też docenię zapewne dopiero za rok lub nawet kilka lat - 2 GB w iPhonie 6s było wystarczające.
Ostatnia zmiana, której nie widać to tzw. Taptic Engine. Tutaj Apple’owi należą się brawa - silniczek wibracyjny jest niesamowicie delikatny i daje informację zwrotną przy różnych akcjach - po prostu czuć zjechanie panelu powiadomień na sam dół, wciśnięcie przycisków, przestawianie zegara. Fenomenalne!
Życie z Plusem.
Ostatnią część recenzji poświęciłem wrażeniom po przesiadce na większy model telefonu. Nie będą one może zbyt odkrywcze dla osób, które już dwa lata temu zdecydowały się na iPhone’a z 5,5-calowym wyświetlaczem, ale dla mnie to akurat nowość. Dość powiedzieć, że bynajmniej nie żałuję tej decyzji.
Największą moją bolączką w przypadku poprzedniego iPhone’a nie były ograniczenia iOS-a, a fatalny akumulator. Jak na złość trafił mi się egzemplarz z bardzo słabym ogniwem, które po roku wołało o podłączenie do prądu zwykle w połowie dnia - i to jeszcze zanim zacząłem grać w Pokemon GO.
Przesiadka na iPhone’a 7 Plus sprawiła, że zapomniałem co to powerbanki. Pierwszy raz od dwóch lat mogę bez stresu wyjść z domu bez dodatkowego ogniwa, nawet gdy wiem, że będę z iPhone’a korzystał intensywnie np. relacjonując konferencję. Pokemon GO, które jak na razie odstawiłem, ale gra też nie była mu straszne.
Czas pracy niestety okupiony jest kompromisem związanym z ergonomią.
Obawiałem się, że po zakupie iPhone’a 7 Plus będę sobie pluł w brodę za każdym razem próbując napisać SMS-a podczas podróży trzęsącym tramwajem. Aż tak źle nie jest, chociaż znacznie trudniej go pewnie chwycić w dłoni niż iPhone’a z 4,7-calowym wyświetlaczem - a takiego używałem ostatnie dwa lata.
Po ponad tygodniu obsługuję go już znacznie sprawniej, ale nadal pisanie na klawiaturze ekranowej jedną dłonią idzie mi znacznie wolniej niż w iPhonie 6s. Często też korzystam z funkcji obniżania dolnej krawędzi ekranu po dwukrotnym dotknięciu Home, co w poprzednim telefonie mi się nie zdarzało.
Mimo to jestem… zadowolony z przesiadki. Utwierdzam się w tym przekonaniu za każdym razem, gdy patrzę na stan naładowania baterii, czytam komiksy lub oglądam wideo z YouTube’a. Liczę jednak na to, że kolejne aktualizacje iOS 10 wykorzystają drugi obiektyw, który jak na razie się marnuje.
iPhone 7 Plus - przykładowe fotografie.
No to jak w końcu - warto czy nie warto płacić za iPhone’a 7 Plus?
Na to pytanie odpowiedzi mogę udzielić tylko jednej: to zależy. Tak jak w przypadku mniejszego modelu uważam, że iPhone 7 Plus wprowadza za mało zmian, by przesiadka z iPhone’a 6s Plus była uzasadniona. Nowy model poleciłbym osobom, które mają iPhone’a 6 Plus lub starszego albo dojrzały do tego, by porzucić Androida.
Jeśli jednak macie iPhone’a 6s w mniejszym rozmiarze i tak jak ja macie chęć sprawdzić teraz iPhone’a z 5,5-calowym ekranem, to wtedy zakup iPhone’a 7 Plus mogę z czystym sumieniem polecić. Jeśli tylko pogodzicie się z brakiem minijacka to jest to kawał naprawdę solidnego telefonu, który praktycznie nie ma wad.
Odstrasza od niego oczywiście tylko drakońska suma pieniędzy, jaką Apple za iPhone’a 7 Plus sobie życzy…