Miał być następnym premierem. Teraz poprowadzi Newsweek Historia [Aktualizacja: Jednak nie]
W Bartłomieju Sienkiewiczu widziałem kolejnego, po Donaldzie Tusku, premiera Rzeczypospolitej Polskiej. Jaka by to była piękna historia. Potomek wybitnego polskiego pisarza, noblisty, intelektualista, ekspert.
Aktualizacja: Tekst został zaktualizowany. Dodatkowe informacje na końcu publikacji.
Nie wiem czy pamiętacie tzw. „aferę taśmową”. To była afera bardziej z nazwy, bo jeśli naprawdę to były najgorsze kwity jakie można było zebrać na poprzednią ekipę rządzącą, to ja jestem zachwycony. Nie zrozumcie mnie źle, nigdy nie byłem przesadnym fanem Sławka Nowaka, nie oczekiwałem wiele, zastanawiam się jakim cudem – po tym co pojawiło się na taśmach – nie zaistniały przesłanki poważnej odpowiedzialności prawnej.
Ale generalnie rozmowy, jak rozmowy. Pani Bieńkowska, też nie jestem przesadnym fanem, powiedziała trochę prawdy o tym, że klasa rządząca zarabia za mało, przez co do polityki ciągną osoby niezdolne. Ale najbardziej ze wszystkich taśm podobała mi się ta najbardziej w mediach rozdmuchana, Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką.
Trochę niezręcznie czuję się odnosząc do treści tamtych rozmów.
W końcu to były prywatne rozmowy, nielegalnie podsłuchane. Tak sobie myślę, że nikt z nas nie chciałby i wcale nie byłby dumny, gdyby upubliczniono zapis naszej prywatnej rozmowy z kolegami (nawet jeśli mają jakąś ważną pracę).
Rozmowę Sienkiewicza z Belką przesłuchałem dwa razy. Była wspaniała. Szybko zapomniałem o całej aferowej otoczce. Im na stole więcej się pojawiało wódeczki, tym obaj panowie byli bardziej wylewni w opiniach. Fantastyczny był szczególnie Sienkiewicz, jego opinie i diagnozy na temat Bliskiego Wschodu (w którym się specjalizuje) były niebywale interesujące. Przerażające jest to, że w chwili, gdy piszę te słowa, nagrane z ukrycia pozornie nieistotne mądrości znad kieliszka, okazały się przerażającą prognozą puczu w Turcji i narodzin nowej dyktatury.
Sienkiewicz stał też za powszechnie cytowanymi słowami "ch**, d**a i kamieni kupa", które trafnie odnosiły się do stanu polskich instytucji państwowych, które nie współpracują ze sobą na szczeblu administracyjnym, a co zostało bezrozumnie przetrawione na slogan pokazujący rzekomą arogancję władzy.
Okazuje się jednak, że życia po taśmach „prawdy” w polityce jednak nie ma.
Większość bohaterów nielegalnych podsłuchów nie skończyła najlepiej, często niemal zupełnie wypadając z obiegu. Szkoda, bo mam wrażenie, że zastąpili ich ludzie zdecydowanie mniej kompetentni – nie mówię tu nawet o obecnym rządzie, bo to by było kopanie leżącego, ale również o czasach Ewy Kopacz. Oczywiście na biografię Sienkiewicza rzucają się też pewne cienie. Sam chciałbym się dowiedzieć o co chodziło z tą budką w ambasadzie.
Miał być następnym premierem, wydawał się naturalnym kandydatem, by przejąć schedę po Donaldzie Tusku. Jednak teraz Bartłomiej Sienkiewicz ląduje na miejscu redaktora prowadzącego Newsweek Historia – magazynu ciekawego, bardzo dobrego, ale o marginalnym znaczeniu w rzeczywistości medialnej. Swoje artykuły publikować ma również w „Newsweeku”.
Oczywiście dla oponentów politycznych Sienkiewicza werdykt będzie jednoznaczny – po tym jak udało się „skompromitować” (tak twierdzą niektórzy) polityka, skazany został na łaskę „działającego na usługach Niemiec” medialnego barona Tomasza Lisa. Czy taka diagnoza jest trafna i sprawiedliwa? Pozostawiam ocenie czytelników Spider’s Web. Osobiście mam jednak nadzieję, iż kierowany przez niego magazyn historyczny będzie w swoich artykułach i diagnozach równie trafny, co pamiętny wywód o sytuacji w Anatolii.
Aktualizacja: Tymczasem dziś rano Press.pl poinformował, iż ostatecznie wydawca zdecydował się powierzyć to stanowisko komu innemu - Katarzynie Przyborskiej.
*Grafika główna: Newsweek