Oto najważniejsze zmiany w macOS Sierra Beta - nowym systemie dla komputerów Apple
Do odważnych świat należy! A w tych czasach, żeby być uznanym za odważnego, wystarczy zainstalować betę nowego systemu operacyjnego na swoim jedynym komputerze. Więc odważyłem się - zainstalowałem pierwszą publiczną betę macOS Sierra. I zamierzam o tym opowiedzieć.
Dla uzupełnienia formalności: komputerem, na którym wylądowała beta macOS jest w moim przypadku podstawowy Mac Mini (późny 2014) z procesorem i5 1,4 GHz, 4 GB RAM i dyskiem twardym 500 GB (5400 RPM), do którego podłączone są dwa monitory.
Od razu też zaznaczę, że nie będę pisał o dwóch rzeczach - o wydajności i stabilności pracy. O tym drugim ze względu na to, że dopiero obudziłem się ze zaktualizowanym systemem i wszystko, co o stabilności bym po takim czasie napisał, byłoby prawdopodobnie bzdurą. O wydajności nie napiszę natomiast nic z prostego powodu - ludzie, którzy w swoich komputerach posiadają dysk 5400 RPM nie mają prawa do wypowiadania się na ten temat. O ile mają w ogóle prawo do wypowiadania się na jakikolwiek temat. O ile w ogóle to ludzie.
No, ale do rzeczy.
Jeśli sami chcecie pobrać betę macOS - wszystko co niezbędne znajdziecie tutaj. Tylko komputer od Apple musicie mieć własny.
Proszę, żeby nie było wątpliwości. macOS Sierra, wersja 10.12 Beta. Instalacja przebiegła bezproblemowo, konfiguracja (prawie) też. Ale lepiej sprawdźcie wcześniej w Sieci, czy nie ma z nią jakichś problemów, które mogą was dotknąć. I zróbcie kopię zapasową!
Na pierwszy rzut oka żadnych wielkich zmian. A kiedy już zmienimy tapetę, mało kto pozna, że mamy najnowszy system operacyjny od Apple. Ale zaraz... co to siedzi w doku?
Tak, tak, to Siri! Można ją na szczęście wyrzucić z tego miejsca - skrót do niej znajduje się jeszcze w prawym górnym rogu ekranu i po przyciśnięciu odpowiedniej kombinacji klawiszy. Pogadajmy z nią.
Czas na przywitanie się.
Niestety, odpowiedź na najważniejsze pytanie pozostaje nadal przecząca.
Ale o niektóre ważne sprawy można zapytać przecież po angielsku.
Choć niestety na te najważniejsze Siri wciąż nie potrafi odpowiedzieć.
Ale możemy na przykład poprosić ją o to, żeby uruchomiła dla nas jakąś aplikację. Bo wcale nie siedzimy 30 cm od komputera.
Ciekawostka: możemy zapytać o coś Siri, a następnie z wyniku zrobić widget w Centrum Powiadomień:
Klikamy w ten niewielki plusik w prawym górnym rogu i już. Inne treści możemy sobie natomiast z wyników Siri po prostu wyciągnąć i wrzucić do innej aplikacji. Na przykład zdjęcia.
Dobrze, zostawmy Siri, która potrafi obsłużyć prawie wszystko na naszym komputerze. macOS to też opcja synchronizacji plików z Biurka i katalogu Dokumenty. Z opcją optymalizacji dysku - starsze pliki zostają tylko w iCloud, a z dysku są usuwane. Potrzebne? Do oszczędzania miejsca - niekoniecznie. Do synchronizacji danych np. z iPhone'em - super!
Zresztą możliwości uporządkowania dysku i odzyskania przestrzeni na nim jest więcej. Tak samo jak sprawdzenia, gdzie się podziały ten nasze wszystkie gigabajty.
Niestety, jeśli ktoś nie korzysta zbyt intensywnie z iTunes, wiele nie zyska. Choć starsze załączniki pocztowe można spokojnie wywalić. Tak samo wdzięcznym za automatyczne opróżnianie kosza.
A skoro już przy dyskach jesteśmy - macOS wprowadza zupełnie nowy system plików - APFS. Ale o co chodzi - mnie nie pytajcie. Od takich rzeczy jest Hubert. Ja nawet nie wiem, gdzie to pokazać, więc pokazuję losowy zrzut ekranu z dyskiem. Patrzcie, to dysk:
Jest i nowa aplikacja Zdjęcia. Rozpoznaje miejsca, osoby, sytuacje, a także tworzy automatycznie specjalnie albumy, gdyby komuś nie chciało się robić nic poza samym robieniem zdjęć. Nie musimy więc już wyszukiwać po lokalizacji czy dacie - wystarczy np. wpisać "samochody". Teoretycznie.
THE BEST OF LAST 3 MIESIĘCY! Prawie, Apple, prawie dobrze...
I tak dalej, i tak dalej. Ale przykro mi, chyba jednak zostanę przy Zdjęciach Google, które robi praktycznie to samo i to od dawna. Więc po co przepłacać?
Kliknięcie w opcję "Rozszerzenia" w przypadku Safari prowadzi nas teraz prosto do sklepu Apple. Na razie niestety prowadzi na jego stronę główną, ale dobrze wiemy, co to oznacza.
Chyba najbardziej zbędny i rozpraszający wynalazek naszych czasów, czyli tzw. PiP. Tak, koniecznie podczas robienia czegoś chcę oglądać gdzieś na ekranie (rozmiar i lokalizacja okienka z wideo dowolna) coś na wideo. Tylko w ten sposób zagwarantuję sobie, że ani nic konkretnego nie zrobię, ani nic konkretnego nie obejrzę. Na razie nie działa z YT, za to działa z Vimeo.
To z kolei może być przydatne. Większość aplikacji potrafi teraz zarządzać oknami tak samo, jak Safari zarządza kartami. A więc żadnego bałaganu i kart na wierzchu i pod spodem.
Oczywiście to nie wszystkie nowości w macOS. Z niektórych jednak w naszym kraju nie da się skorzystać w ogóle (Apple Pay), a z innych po prostu nie miałem jak (uniwersalny schowek wymaga sprzętu z iOS 10, automatyczne odblokowywanie - Apple Watcha).
Co jednak nie zmienia faktu, że macOS będzie aktualizacją, którą z przyjemnością zainstaluje zdecydowana większość użytkowników. Słabsze aplikacje systemowe (jak np. zdjęcia czy Apple Music) zostały poważnie odświeżone, te brakujące (Siri) zostały w końcu dodane, a całość uzupełnia nowy system plików (wszyscy piszą, że to ważne, więc też tak zakładam) i - trochę bardziej oczywiste dla użytkownika - mechanizmy dbania o dysk. Choć te ostatnie trudno uznać za jakoś kosmicznie rewolucyjne, ale po prostu dobrze, że są.
Tylko czy w 2016 jest jeszcze miejsce w systemach komputerowych na te kosmiczne rewolucje?