Adobe zwariowało. Po pecetach, tabletach i smartfonach Lightroom trafia na... telewizory
O tym, że Adobe mocno inwestuje w rozwój aplikacji mobilnych, nie trzeba nikogo przekonywać. Z Lightrooma skorzystamy na komputerach stacjonarnych, przenośnych, na tabletach i na smartfonach. Od dziś do tej listy można dopisać także… telewizory.
Z zaciekawieniem obserwuję rozwój mobilnych aplikacji od Adobe. Portfolio mobilnych rozwiązań rośnie w naprawdę dużym tempie i obecnie obejmuje aż 25 aplikacji.
Wśród aplikacji Adobe znajdziemy takie, które działają samodzielnie (np. Photoshop Mix czy Premiere Clip), jak i aplikacje wspierające programy desktopowe. Ten drugi typ jest szczególnie ciekawy, bo pozwala wykonywać część pracy poza domem, np. w trasie. W ten sposób możemy np. tworzyć wektory, które wykorzystamy później w „dużym” Illustratorze.
Prawdziwym ewenementem jest Lightroom Mobile, który wyrasta na imponujące narzędzie do edycji zdjęć. Wokół Lightrooma zaczyna się tworzyć cały ekosystem, do którego należy wersja desktopowa, mobilna i webowa. Pomiędzy wszystkimi możemy synchronizowac swoje pliki.
Dziś producent Photoshopa przeszedł samego siebie
Do dzisiejszej nowości Adobe podszedłem z dużym zaskoczeniem. Adobe pokazało Lightrooma, który działa… na telewizorze. A konkretnie, jest to aplikacja przeznaczona na Apple TV czwartej generacji.
Nową aplikację można pobrać za darmo, ale jest ona częścią planu Adobe Creative Cloud i do działania wymaga subskrypcji Lightrooma. Wobec tego osoby, które już płacą abonament dostają nową aplikację za darmo. Z kolei jeśli masz nowe Apple TV, nie masz abonamentu Creative Cloud, a z jakichś względów musisz mieć Lightrooma na telewizorze, niestety będziesz musiał wykupić abonament.
Lightroom na Apple TV jest tak naprawdę przeglądarką zdjęć. Nie znajdziemy tu żadnych opcji edycji, czy selekcji fotografii. Chodzi wyłącznie o to, by pokazać gotowe zdjęcia na dużym ekranie. Opcja może się przydać w zaciszu domowym, ale i w biurach, gdzie fotografie można zaprezentować np. klientom.
No dobrze, ale dlaczego zwykła przeglądarka zdjęć nosi nazwę „Lightroom”? Chodzi o synchronizację ze wszystkimi dotychczasowymi wersjami Lightrooma, czyli z pecetem, urządzeniem mobilnym i wersją w przeglądarce. Aplikacja na Apple TV ma dostęp do kolekcji zdjęć z Lightrooma i zawsze widzi fotografie po ostatniej wprowadzonej obróbce.
W aplikacji widzimy kolekcje zdjęć, które możemy przeglądać np. jako pokaz slajdów. W każdej chwili możemy go zatrzymać i np. powiększyć wybrane zdjęcie do pełnego rozmiaru, pokazując tym samym konkretny detal.
Proste, wygodne i… niszowe. Kiedy obsługa Chromecasta?
Apple TV czwartej generacji jest produktem dość niszowym. Zwłaszcza w Polsce, gdzie kosztuje 779 zł (lub zawrotne 999 zł za wersję 64 GB), a przy tym nie oferuje wielu funkcji dostępnych na innych rynkach.
Znacznie popularniejszym rozwiązaniem jest chociażby Google Chromecast. Skoro Adobe chce, byśmy pokazywali zdjęcia na telewizorze, dlaczego mielibyśmy nie skorzystać z Chromecasta, który jest jedną z najtańszych i najwygodniejszych metod? Mamy już przecież Lightrooma w przeglądarce, więc od strony zaplecza takie rozwiązanie byłoby możliwe.
Mimo to nie do końca kupuję całą koncepcję przeglądania zdjęć z Lightrooma na telewizorze. Osobiście wolałbym pokazać znajomym gotowe, wyeksportowane zdjęcia, korzystając z dowolnej przeglądarki. Pokazywanie zsynchronizowanych, rozgrzebanych w Lightroomie fotek, nie zawsze jest dobrym pomysłem. W końcu w restauracji też nie próbujemy dania w trakcie gotowania, tylko dostajemy na talerzu gotowy posiłek.