Euro 2016 - dzień #9. Czy Cristiano Ronaldo to największy dupek we współczesnym futbolu?
"A kim ty w ogóle jesteś?" miał rzekomo powiedzieć Cristiano Ronaldo do kapitana reprezentacji Islandii, który po meczu chciał wymienić się z piłkarzem koszulkami.
Oczywiście ta informacja nie była prawdziwa. Powtórzyły ją chyba wszystkie ogólnoinformacyjne portale w kraju, w komentarzach na Portugalczyka wylano tony jadu, a probarcelońskie media donosiły nawet, że do Arona Gunnarssona powiedział nie tyle "A kim ty jesteś" co "Zabiję całą twoją rodzinę".
Eksperci z ruchu ust Ronaldo czytali co tylko im się podobało, aż wreszcie kapitan Islandii na konferencji prasowej zdementował wszystkie pogłoski informując, że jedyne co powiedział mu na temat wymiany koszulek Ronaldo to słowo "w środku" połączone ze wskazywaniem palcem w kierunku szatni. I nie była to wcale głupia decyzja, bo w przeciwnym wypadku na pewno oberwałoby mu się od tych samych portali i komentujących, że ośmiela się afiszować swoim torsem po zaledwie zremisowanym meczu.
Była kiedyś podobna sytuacja ze Zlatanem Ibrahimoviciem, który po zakończonym meczu wprawdzie w ramach tradycyjnej grzecznościowej wymiany podarował jednemu z rywali swoją koszulkę, ale kiedy ten chciał mu dać swoją, Szwed stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. Ale to był Zlatan, wszyscy kochają Zlatana, historia urosła do rangi przezabawnej anegdoty o z baśni tysiąca i jednej nocy o samouwielbieniu Ibry.
Tymczasem Cristiano Ronaldo jest jednym z najbardziej nienawidzonych piłkarzy świata. Powiedzmy wprost - jest kilkadziesiąt milionów kibiców, którzy szczerze go uwielbiają (w tym ja). Cała reszta darzy go jednak przynajmniej niechęcią.
Ani Ronaldo, ani Messi nie są wybitnymi intelektualistami. Chociaż sposób w jaki grają w piłkę też stanowi pewną formę inteligencji, być może jeszcze nie do końca zdefiniowaną. Albert Einstein mógłby i tysiąc lat kopać piłkę, a pewnie nigdy nie wymyśliłby jak strzelać wolne tak, jak robił to na przykład Ronaldinho.
No i te ograniczenia często skutkują też zachowaniami na boisku, które w oczach kibiców nie przystają. Cristiano Ronaldo wie wprawdzie jak wyskoczyć po piłkę kilka metrów nad ziemię, ale nie wykoncypował sobie jeszcze, że istnieje coś takiego jak skromność i że ciemny lud to kocha. Skromność może być fałszywa, ale lud jest ciemny, więc i tak nie zauważy różnicy. W to miejsce jednak Ronaldo jawnie opowiada, że uważa się za najlepszego piłkarza na świecie, wścieka się kiedy przegrywa mecze, a nawet wtedy kiedy je wygrywa, ale nie miał w tym dostatecznie dużego udziału.
Jakże to nie współgra z wiecznie uśmiechniętym Messim, który zawsze cieszy się, gdy jego drużyna strzela gole i od 2005 roku nie powiedział w wywiadzie niczego ciekawego. Ale kiedy światła boiskowych reflektorów gasną, a rywale Ronaldo zaczynają skupiać się na tym jak oszukać fiskusa, z Portugalczyka wychodzi też ta druga, ludzka natura. Trudno jest weryfikować ile prawdy kryją za sobą liczne medialne doniesienia, ale pomijając różne zorganizowane akcje, w których piłkarzowi ze światowej czołówki po prostu wypada uczestniczyć, nieoficjalnymi kanałami docierają do nas historie o tym, jak Ronaldo wspiera swoich przyjaciół z młodzieńczych lat czy znajduje czas dla fanów.
O jednej z takich historii pewnie nigdy byśmy się nie dowiedzieli, bo jej akcja rozgrywała się zupełnie z daleka od kamer. Matka dziecka z Hiszpanii napisała do Cristiano Ronaldo z prośbą o przesłanie swojej koszulki na licytację w celu zebrania środków na konieczną operację. Nie pamiętam czy Portugalczyk odesłał koszulkę, ale z całą pewnością odesłał wszystkie pieniądze potrzebne do wyleczenia chłopca. Ronaldo wielokrotnie wspierał też dzieciaki z Polski, czy to z inicjatywy Jerzego Dudka, czy też własnej.
- Znam go bardzo dobrze. To dobry i przyjazny człowiek. Jego wizerunek medialny nie odpowiada jego zachowaniu w prawdziwym życiu - tłumaczył kiedyś jeden z głównych rywali skrzydłowego, grający w FC Barcelonie Gerard Pique.
Cristiano Ronaldo jest arogancki, jego charakter zapewne odbiega nieco od wizerunku Matki Teresy z Kalkuty, ale też należy pamiętać, że to nie jest Ebi Smolarek. Przy tej skali talentu i osiągnięć pewne niedoskonałości wynikające także z ambicji, woli walki oraz wielu, wielu godzin wylanego potu na ponadprogramowych treningach mimo wszystko można mu wybaczyć.
Jak jednak pokazuje historia z Aronem Gunnarssonem, portugalski skrzydłowy stał się jedną z ulubionych ofiar linczu mediów oraz ujściem wszystkich negatywnych emocji polskiego komentatora serwisów internetowych. Niezależnie od tego, jak było naprawdę.