Konferencja nudna, ale... i tak już odkładam kasę na jeden z nowych sprzętów
Szybko poszło! Wiosenna konferencja Apple’a trwała zaledwie godzinę i wyglądała na urwaną w połowie, ale chociaż zabrakło “one more thing” i pominięto całkowicie Apple Music, to już odkładam pieniądze. 9,7-calowy iPad Pro to w końcu tablet, na który czekałem.
Apple nie zaskoczył nas dzisiaj absolutnie niczym. Informacje na temat zaprezentowanych dzisiaj produktów trafiły do sieci już wieki temu. O czterocalowym iPhonie SE i iPadzie Pro z 9.7-calowym ekranem widzieliśmy już wcześniej, a przy naszej niedzielnej redakcyjnej dyskusji wspominałem, że na ten tablet się czaję.
Gdzie te nowości?
Apple pokazał 4-calowy telefon, nowe paski do Apple Watcha, pochwalił się zmianami w systemach operacyjnych - o których przecież wiemy od dwóch miesięcy - i działaniami na rzecz ochrony środowiska. Mocnym punktem prezentacji był Research Kit, a Apple ma plan jak wykorzystać sprzęty mobilne do badań nad trapiącymi ludzkość chorobami.
W sferze produktów jest natomiast… nudno. Ani słowem nikt nie zająknął się na temat Apple Music. Komputery Mac nie doczekały się żadnego odświeżenia, a posiadacze Apple Watcha nie muszą szykować się na wymianę zegarka po roku, a mogą go jedynie odświeżyć nową opaską. To pozostawia po prostu straszny niedosyt.
iPad Pro 9.7 zapowiada się za to na tablet idealny.
Chociaż konferencja była krótka, nudnawa i niczym nie zaskoczyła, to i tak już odkładam pieniądze. Bawiłem się 12,9-calowym iPadem Pro i ten sprzęt jest po prostu zbyt wielki. iPad Pro 9,7 to z kolei strzał w dziesiątkę.
Nie jestem grafikiem, więc nie potrzebuję dużej przestrzeni roboczej. Jeśli już miałbym ładować 13-calowy sprzęt elektroniczny do torby, to wolałbym zabrać Maka - co zresztą nadal często robię.
Złapałem się jednak na tym, że już teraz coraz częściej iPad Air 2 jest w stanie w terenie zastąpić mi komputer.
Apple rozwiązał w nowym urządzeniu bodaj wszystkie bolączki, które trapiły dotychczasowe urządzenia z oferty. iPad mini jest za mały, mój obecny iPad Air 2 ma fatalne głośniki, a na kobylastym ekranie iPada Pro 12,9 fatalnie wyglądają aplikacje niedostosowane do dużej powierzchni.
iPad Pro 9,7 będzie idealnym następcą mojego obecnego tabletu. Ma procesor Apple A9X, nowy aparat i jeszcze lepszy ekran niż do tej pory. Zresztą jak dobrze policzyć, to wymiana nie będzie nawet specjalnie obciążająca dla kieszeni, jeśli znajdę nowego właściciela na swojego Air'a 2.
Niezmiernie ciekawi mnie nowa klawiatura Apple’a
Nie jest tajemnicą, że Apple robi świetne klawiatury - co przy moim zawodzie jest kluczowe. Uwielbiam pisać na moim MacBooku, a jeszcze bardziej - na nowej Magic Keyboard, z której korzystam w domu. Do iPada Air 2 dobrałem klawiaturę Logitecha, która sprawdza się świetnie, ale… to nie to samo.
Klawiatura Apple’a do iPada Pro 12,9 jest świetna. Liczę na to, że model do nowego 10-calowego tabletu będzie równie dobry. Wiem, że iPada Pro 9.7 z takim akcesorium jeszcze częściej bym zabierał z domu na wyjazdy służbowe zamiast MacBooka i to mnie mocno przekonuje do zakupu.
Tablet jako czytnik ebooków?
Nie wykluczam, że w przyszłości iPad zastąpi mi czytnik Kindle. Jestem fanem e-papieru, ale już teraz często nie szukam w torbie urządzenia Amazonu, a ebooki czytam w aplikacji Kindle na tablecie i iPhonie. Kindle używam tylko wtedy, gdy mam ponad godzinę czasu na czytanie.
Jeśli ekran iPada Pro 9.7 będzie jeszcze lepszy niż w iPadzie Air 2, a taki oczywiście ma być, a dostosowanie barw ekranu do warunków otoczenia będzie działać poprawnie, to kto wie? Możliwe, że Kindle odejdzie u mnie w odstawkę. Zawsze to będzie jedno urządzenie mniej do wrzucenia w torbę przed podróżą.
Jest oczywiście łyżka dziegciu.
Po zmianie planu taryfowego w smartfonie na 10 GB z megabitowym lejkiem nie potrzebuję już slotu na kartę SIM w tablecie - i bardzo dobrze, bo Apple nie wspomniał ani słowem o iPadzie Pro 9.7 w wersji LTE. Taki się pojawi, ale nie wiadomo, czy na dzień premiery, a w dodatku za modem trzeba będzie dopłacić krocie.
Wkurzyłem się jednak widząc zaproponowane wersje. Pojemności 32 GB, 128 GB i 256 GB? Apple po mistrzowsku drenuje portfele, tak samo jak w przypadku iPhone’a z 64 GB pamięci. Brak wersji 64 GB - jak w przypadku mojego Air 2 - to dla mnie fatalna wiadomość, bo nie wiem, czy upcham swoje dane na wariancie 32 GB.
Zamiast tego Apple proponuje mi dopłatę do 128 GB pojemności, z czego połowy pewnie nigdy nie wykorzystam - przy takich cenach naprawdę Tim Cook mógłby odpuścić sobie takie “tanie” zagrywki…
Na pocieszenie mam tylko to, że dostępna jest wersja Rose Gold, która będzie mi pasować do telefonu.
;-)