Nikon zaskoczył trzema kompaktami klasy premium. Jeden z nich jest wprost genialny
Po długich zapowiedziach Nikon nareszcie pokazał swój kompaktowy aparat klasy premium. Tyle, że nie jeden, a od razu trzy! Poznaj nową linię Nikon DL, która zapowiada się nadzwyczaj ciekawie.
Aparaty kompaktowe z matrycą o przekątnej 1” są coraz popularniejsze na rynku fotografii, oferując dobry balans między możliwościami aparatu a jego wielkością. Cały segment „jednocalówek” został zapoczątkowany przez Sony RX100, ale konkurencja robi się tu coraz większa. Teraz do stawki dołącza też Nikon.
Jeden cal razy trzy
Nikon pokazał trzy nowe kompakty serii DL: DL18-50, DL24-85 i DL24-500. Cała trójka współdzieli specyfikację, a różni się obiektywami i dodatkami. We wszystkich kompaktach znajdziemy tę samą matrycę, moduł AF, procesor obrazu jak i system obsługi. Bardzo zaskakuje szybkość serii. Aparaty potrafią wykonać 20 kl./s ze śledzeniem AF i aż 60 kl./s po zablokowaniu ostrości na pierwszej klatce. To fantastyczne wyniki. Wszystkie aparaty mają też system redukcji drgań.
Kompakty mają matrycę BSI CMOS o rozdzielczości 20,8 MP, znaną m.in. z modelu Nikon 1 J5. Maksymalna dostępna czułość ISO wynosi 12800. Wszystkie aparaty mają hybrydowy autofocus z 105 punktami detekcji fazy i 171 punktami detekcji kontrastu. Mamy tu też dotykowe i odchylane ekrany OLED o rozdzielczości 3” oraz łączność Wi-Fi i NFC.
Ciekawie przemyślane obiektywy
Jak można zauważyć, nazwy aparatów pokrywają się z ogniskowymi obiektywów. Nikon DL18-50 ma obiektyw o ogniskowej 18-50 mm w przeliczeniu na pełną klatkę, a więc mamy tu zakres od naprawdę szerokiego kąta do klasycznych 50 mm. Tak szeroki kąt widzenia jest ewenementem na rynku kompaktów. Obiektyw dysponuje światłem f/1.8 - f/2.8. W oprogramowaniu aparatu można włączyć funkcję korekcji dystorsji. Do aparatu podłączymy też opcjonalny wizjer cyfrowy OLED, choć nie ma on wbudowanej lampy. Ma jednak złącze gorącej stopki. Cena ma wynosić…. 3800 zł. Naprawdę sporo, choć jestem pewien, że znajdzie się na niego wielu chętnych.
Kolejny model to Nikon DL24-85 o ogniskowej 24-85 mm w przeliczeniu na pełną klatkę, co można uznać za typowy reporterski zakres. Światło obiektywu to f/1.8 – f/2.8. Aparat ma wbudowaną lampę błyskową. Cena jest nieco niższa i wynosi 3100 zł.
Ostatni aparat to Nikon DL24-500 o imponującym zakresie ogniskowych 24-500 mm. Światło wynosi f/2.8 – f/5.6. Aparat jest znacznie większy od swoich braci, co jest dość zrozumiałe z uwagi na zastosowany obiektyw. Jego cena wyniesie 4150 zł.
Sytuacja jest o tykle ciekawa, że Nikon miał już w ofercie aparaty jednocalowe, tyle że były to bezlusterkowce.
Nowa seria Nikon DL w mojej opinii całkowicie zabijają ideę linii Nikon 1.
Jeśli miałbym kupić jednocalówkę, nawet nie zastanawiałbym się nad bezlusterkowcem i bez wahania wybrałbym kompakt, który da tę sama jakość zdjęć, a będzie mniejszy i lżejszy.
W praktyce z decyzja zakupowa jest trudniejsza, bo poza czynnikiem „technologicznym” mamy też drugi, ekonomiczny. Jednocalowe kompakty są niestety droższe od bezlusterkowców i to jest ich największą wadą. Trzeba jednak pamiętać, że ceny szybko spadają, a aparaty sprzed dwóch czy nawet trzech generacji nadal są świetnymi propozycjami. Tak jest w przypadku modeli Sony RX100 i mam nadzieję, że tak samo będzie w nowych Nikonach DL.
Póki co czekam jednak aż Nikon DL18-50 trafi w moje ręce na testy. Ten aparat zapowiada się szalenie ciekawie z uwagi na bardzo szeroki kat widzenia. To całkowita nowość na rynku kompaktów.