Hit czy kit, cała prawda o polskim gadżecie, dzięki któremu mieliśmy spać tylko kilka godzin
Największy sukces na Kickstarterze, a później ponad 2 lata oczekiwania na maskę pod gradem krytyki. Z jednej strony wsparcie najlepszych naukowców medycyny snu, a z drugiej niepewność, spowodowana brakiem certyfikacji medycznej. Kiedyś mieliśmy za jej pomocą spać polifazowo, a do czego dziś służy Neuroon?
Siedziba Neuroon od początku znajduje się w willi na warszawskim Żoliborzu, gdzie udaję się, aby porozmawiać z Kamilem Adamczykiem o „jego masce”. Kamila poznałem jeszcze w październiku 2013, kiedy prezentował swój startup na scenie poznańskiej konferencji e-nnovation, w towarzystwie m.in. Zortraxa, przed takimi gośćmi jak Chris Anderson (redaktor naczelny Wired), czy John Biggs (dziennikarz TechCrunch).
Prawdziwa droga Neuroona do sławy rozpoczęła się jednak miesiąc później, wraz z początkiem kampanii na Kickstarterze i o to w pierwszej kolejności pytam Kamila:
- Kiedy startowaliśmy z kampanią głównych zadaniem maski był monitoring fal mózgowych, dzięki trzem elektrodom dotykającym czoła. Zbierane informacje trafiały do aplikacji, działającej jak inteligentny budzik, który mówi kiedy powinniśmy wstać i czy nasz sen był zdrowy.
Opierała się ona na rozróżnieniu faz snu: REM i NREM. Jeśli śpimy bardzo mało to w czasie snu dominuje faza REM, podczas której regeneruje się mózg. Jednak faza NREM również jest potrzebna, bo wówczas regenerują się np. mięsnie. Wspieraliśmy też sen polifazowy i przez to staliśmy się jego ambasadorami. Tymczasem taki sen nie jest dla każdego i jest bardzo wymagający dla organizmu – tłumaczy Adamczyk.
Dzięki obietnicy ograniczenia snu do zaledwie kilku godzin Neuroon zyskał międzynarodowy rozgłos. Posypały się pieniądze z Kickstartera – mimo zakładanego celu: 100 tys. dol., udało się zebrać aż 438,5 tys. dol., co pozostaje jak dotąd rekordem dla firmy znad Wisły. Posypały się też nagrody, jak np. pierwsze miejsce w konkursie dla startupów LeWeb, a także publikacje prasowe. O Neuroonie raportowy BBC, CNBN, TechCrunch czy Wired.
Wielki sukces? Dziś Adamczyk ocenia to nieco inaczej:
- Jeszcze przed kampanią na Kickstarterze zainwestował w nas polski fundusz Hard Gamma Venture, ale była to bardzo mała, typowa, polska inwestycja. Jeśli wtedy mielibyśmy kilka milionów na koncie to projekt pojawiłby się na Kickstarterze zdecydowanie później i byłby bardziej dopracowany – mówi Adamczyk.
Już w czasie kampanii na Kickstarterze Adamczyk mógł podejrzewać, że mogą się pojawić problemy z ukończeniem projektu. Zgłaszali się do niego naukowcy badający sen, którzy zwracali uwagę, że problematyka snu polifazowego nie jest obecnie wiodącym trendem w polisomnografii (technika badania ciała podczas snu).
Jednymi z takich badaczy byli naukowcy ze szpitala Henry’ego Forda w Detroit, a konkretnie dr Christopher Drake z Państwowej Fundacji Snu i dr Philip Cheng z Centrum Zaburzeń Snu – uznani specjaliści w swoich dziedzinach, którzy dostrzegali w urządzeniu potencjał na leczenie zaburzeń rytmu dobowego.
Rozpoczęły się prace na ulepszeniem konstrukcji maski.
Oczy użytkownika oddzielała od elektroniki plastikowa osłonka, która niestety wypadała, więc trzeba było ją przeprojektować. W marcu – cztery miesiące po kampanii - dodano też pulsoksymetr.
- Pulsoksymetr mierzy puls, który jest jedną ze zmiennych potrzebnych do prawidłowej analizy snu. Służy on nam także do dokładniejszego szacowania faz snu w nocy, gdyż istnieją charakterystyczne cechy pulsu dla każdej z faz snu – wyjaśnia Adamczyk.
Równolegle pojawiły się problemy z elektrodami. Stworzono je z nici z domieszką niklu, które mogą wywoływać alergię.
- Nici mają atesty, ale zawarty w nich nikiel może powodować reakcje alergiczne. Dotknęło to jedną z testerek, która chodziła potem z gigantyczna wysypką na czole. Musieliśmy zmienić materiał elektrody na stal chirurgiczną – zdradza Adamczyk.
Kolejnym sensorem na liście do dodania był termometr. Pomagał on w stwierdzeniu, w której fazie znajduje się śpiący, bo wydzielanie melatoniny (hormonu snu) jest odwrotnie proporcjonalne do temperatury ciała. Do maski dodawano kolejne czujniki, cały czas starano się ją ulepszyć z czego można wysnuć wniosek, że projekt pod koniec grudnia 2013 roku był niekompletny. Zmieniała się też koncepcja maski – odrzucano już promowanie się wokół snu polifazowego. Postawiono na mniej nośną medialnie terapię światłem.
- Tworząc produkt do snu polifazowego trafilibyśmy do dość wąskiej grupy odbiorców, bo nie każdy może sobie pozwolić na drzemki w ciągu dnia – mówi Adamczyk.
Następne duże zmiany nastąpiły w czerwcu 2014 roku. Dotychczas płytka PCB była zwyczajnie wszyta w maskę, więc zastąpiono ją wyjmowalną kasetką, ale to z kolei sprawiło, że maska stała się mało elastyczna i praktycznie nie dało się w niej spać. Na szczęście kasetka niebawem została zastapiona przez elektronikę wtopioną w silikonową obudowę, gwarantującą większą elastyczność. Wtedy też dodano diody LED RGB do terapii światłem.
- Dwa z czujników – pulsoksymetr i termometr wbudowaliśmy pod elektrody, co jest naszym opatentowanym rozwiązaniem – mówi Kamil.
Elektronika była już gotowa, teraz należało popracować na designem.
- We wrześniu zmniejszyliśmy maskę, ale okazało się, że za mocno, bo wpadała w oczy. Kontaktowaliśmy się z różnymi fabrykami, aby dowiedzieć się co są w stanie zrobić i przesyłaliśmy im projekty frontów urządzenia – zdradza Adamczyk.
Zanim maska przyjęła swój finalny kształt minęły kolejne miesiące. W maju znowu wprowadzono poprawkę do elektrod, pokrywając je złotem:
- Stal chirurgiczna jest miękka wiec może się ścierać, co dałoby słabszy sygnał, bo skóra mogłaby się stykać ze specjalny topnikiem z lutowania do płytki PCB. Dzięki pokryciu elektrod złotem wiemy, że płytki nie będą się utleniały – zwraca uwagę Adamczyk.
Zaraz po tej zmianie wysłano sprzęt do 300 pierwszych testerów, którzy zgodnie ze słowami Adamczyka byli bardzo zadowoleni z urządzenia. Trzeba przyznać, że kickstarterowa, prawie 2-tysięczna społeczność skupiona wokół Neuroona trzymała się produktu bardzo wiernie, bo zwrotu pieniędzy zażądała mniej niż setka.
Neuroon wystawił ich na dość dużą próbę, zmieniając koncepcję urządzenia, ale trzeba przyznać, że regularnie informował na swoim profilu o tym, jak przebiegają prace.
- Kiedyś Kickstarter miał inną ideę. My wchodziliśmy na niego z pomysłem, który dopiero chcieliśmy zrealizować. Obecnie pojawiają się tam gotowe produkty, które potrzebują tylko kampanii marketingowej – podkreśla Adamczyk.
Dlaczego tak skrupulatnie opisuję perypetie Intelinic (producenta maski Neuroon)? Ano dlatego, aby pokazać, że „Hardware is hard”! Historia ulepszeń maski i pojawiających się podczas testów praktycznych problemów pokazuje, że tworzenie fizycznego produktu, a budowanie startupu sofware’owego to dwie zupełnie różne rzeczy.
Skoro nie sen polifazowy, to do czego możemy wykorzystać Neuroon?
Ma on obecnie 6 podstawowych funkcji:
Monitoring snu – Neuroon mierzy fale mózgowe (1-kanałowe EEG), puls (pulsoksymetr), temperaturę ciała oraz ruch ciała podczas snu (aktygrafia).
Terapia światłem – jak sama nazwa sugeruje, po założeniu maski, diody świecą nam w oczy. Twórcy Neuroona porównują to do terapii światłem jaką stosują mieszkańcy Skandynawii. Ma ona pomóc w zachowaniu większej czujności.
Minimalizowanie jet lagu – Intelinic bazuje tu na badaniach z Uniwersytety Stanforda, pokazujących, że terapia światłem może przynosić efekty podobne do przyjmowania melatoniny sterującej zegarem biologicznym. Maska umożliwia przestawianie wewnętrznego zegara o 3,5 godziny tygodniowo bez efektów ubocznych. Jeśli więc odpowiednio rozłożymy terapię w czasie, to możemy przystosować się do różnych stref czasowych.
Sztuczny świt – ta funkcja opiera się zaś na badaniach Uniwersytu z Groonningen, pokazujących, że ludzie budzą się z większym wigorem, jeśli sam moment pobudki poprzedzony jest wystawieniem oczu na światło o wzrastającym natężeniu.
Dostosowanie rytmów biologicznych – do wytłumaczenia tej funkcji konieczne jest wprowadzenie nowego terminu - social jet lagu. Oznacza on przestawianie się naszego wewnętrznego zegara biologicznego np. pod wpływem siedzenia przed komputerem do późna. W tym wypadku Neuroon pomaga dostosować godzinę udania się do łóżka, do godziny, o której mamy się rano obudzić.
Drzemki – Neuroon wskaże kiedy i jaką długość drzemki najlepiej zafundować sobie w danej chwili. Do wyboru są 20-, 30- i 90-minutowe.
W planowaniu funkcji maski Inteliclinic podpierał się badaniami naukowymi (link do pobrania wszystkich badań dostarczonych mi przez firmę), a także pomocą specjalistów zza Oceanu, który pomagali w walidacji maski i są pozytywnie nastawieni co do jej możliwości.
- Neuroon może pomóc w leczeniu zaburzeń rytmu dobowego, np. dla pracowników zmianowych, czy osób bardzo często podróżujących, które doświadczają jet lagu. Kolejną grupą są osoby, które późno kładą się spać i mają problemy z budzeniem się na zajęcia czy do pracy – mówi dr Cheng.
A jak Neuroon działa w praktyce?
Na jakiej podstawie Neuroon zasugeruje nam jaki jest właściwy czas na drzemkę?
- Neuroon analizuje architekturę snu, dzieląc ją na poszczególne fazy (np. REM lub NREM). Poza tym, na podstawie zautomatyzowanych medycznych skal jakości snu takich jak m.i. Karolinska Sleep Scale- automatycznie analizuje jakość snu danej nocy i szacuje Twój deficyt snu.
Jeżeli chodzi o drzemki, to w odróżnieniu od snu nocnego, jesteśmy w stanie tak je zaplanować, aby zawierały więcej tej fazy snu której akurat potrzebujemy. Załóżmy, że intensywnie ćwiczymy na siłowni. Aby budować masę mięśniowa i regenerować tkanki nasz organizm potrzebuje dużo głębokiego snu (deep sleep) - to właśnie w tej fazie snu następuje najbardziej intensywna regeneracja tkanek ciała.
Załóżmy także, że przez 4 ostatnie noce przygotowywaliśmy projekt i spaliśmy po 4 godziny w nocy. Ten krótki czas snu wytworzył w naszym organizmie deficyt snu, który nasz organizm nadrabiał, zwiększając ilość fazy REM w nocy - kosztem fazy głębokiej, czyli Deep Sleep.
Wiedząc to, maska zaproponuje taką drzemkę w ciągu dnia, aby ta zawierała jak najwięcej fazy głębokiej - w celu pomocy dla organizmu w regenerowaniu tkanki – tłumaczy Adamczyk.
Mając w pamięci walidację maski wykonywaną przez amerykańskich specjalistów, można założyć naukową poprawność powyższego rozumowania. Nie mając jednak kompetencji do samodzielnej oceny, postanowiłem skontaktować się z dr Adamem Wichniakiem, zastępcą Kierownika III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
- Komentarz jakiego mogę udzielić jest taki, że moim zdaniem ten tekst (powyższa wypowiedz Adamczyka – przyp.red.) nie był konsultowany z nikim, kto zajmuje się badaniami nad snem lub medycyną snu – stwierdza Wichniak.
Dr Wichniak podaje przykłady podobnych urządzeń produkcji niemieckiej, które nie zostały zakwalifikowane jako urządzenia medyczne ani przez Amerykańską Akademię Medycyny Snu, ani przez FDA (Agencja Żywności i Leków) ze względu na wyniki pomiarów, które znacząco odbiegały od badań szpitalnych.
Neuroon także nie jest póki co urządzeniem medycznym, ale w przyszłości może się takim stać.
- Jeden z projektów, na którym obecnie pracujemy w kontekście Neuroona, polega na jego medycznej certyfikacji. Pozostało jednak jeszcze trochę czasu zanim zakończą się badania – mówi dr Drake.
- Badania kliniczne toczą się obecnie w Detroit. Po ich zakończeniu i pozytywnym zaopiniowaniu doprowadza się do zgłoszenia medycznego urządzenia (w Europie jest to zgłoszenie na znak medycyny CE, w USA zgłoszenie urządzenia do FDA). Po takim zgłoszeniu ośrodki certyfikowane badają urządzenie pod kątem bezpieczeństwa i zgodności z wymaganymi przez nich standardami – wyjaśnia Adamczyk.
Jednym z kluczowych pytań, jakie stawiali krytycy Neuroona było: czy suche elektrody są w stanie zbierać sygnał równie dobrze, co mokre?
Podczas badania EEG w szpitalu elektrody umieszczane są na głowie pacjenta w formie czepka (osiem elektrod na każdą półkulę oraz trzy elektrody w linii środkowe). Aby poprawić przewodnictwo -rejestrację zmiany potencjału elektrycznego na powierzchni skóry – stosuje się żele, lub pasty przewodzące.
W przypadku Neuroona elektrody bezpośrednio przylegają do skóry.
Wg dra Chenga, nie jest to wcale nowa technologia i tym sposobem monitorowano już z powodzeniem aktywność mózgu. Zgodnie z informacjami, jakie podaje Adamczyk, sygnał rejestrowany przez suche elektrody jest w 95 proc. tak samo dobry, jak sygnał z mokrych elektrod.
- Kiedy śpimy pod elektrodą wytwarza się cienka warstwa potu, która bardzo dobrze przewodzi sygnał – mówi Adamczyk.
Zupełnie innego zdania jest zaś dr Wichniak:
- Pocenie się jest bardzo niekorzystne dla sygnału z elektrod EEG. Powoduje ich tzw. „pływanie”, co skutkuje przeszacowanym, niestabilnym sygnałem EEG, który później wzrokowo musi korygować człowiek.
Dr Wichniak zauważa także, że obecne trendy w medycynie snu pozostawiają raczej analizę EEG technikom, czuwającym, aby jakość sygnału nie była zakłócana np. przez zbyt wysoki opór elektryczny elektrod lub nadmierne pocenie się. Badania domowe opiera się zaś na czujnikach rozlokowanych na całym ciele, a nie, jak w przypadku Neuroona, tylko na czole.
- Nawet najlepszy algorytm jest na nic, jeśli zawodzi jakość sygnału. W rutynowym badaniu snu monitorowane są ruchy gałek ocznych, napięcie mięśni i fale mózgowe z trzech okolic - czołowej, centralnej i potylicznej, gdyż tam lepiej monitoruje się fale alfa, używane do rozróżniania pomiędzy czuwaniem, snem płytkim i snem REM – zauważa Wichniak.
Dr Cheng także przyznaje, że w standardowym badaniu używa się sygnałów z trzech okolic, ale jego zdaniem, informacje pobrane tylko z okolicy czołowej mogą być wystarczające.
Neuroon może być platformą dla różnych aplikacji, np. snu świadomego czy polifazowego
Maska trafia na rynek w styczniu, ale nie oznacza to końca prac nad jej oprogramowaniem. Jak mówi Adamczyk, jeszcze w tym roku aktywowane zostanie mierzenie natlenienia krwi pulsoksymetrem zamontowanym w masce. Ma to pozwolić Neuroonowi na analizę problemu bezdechu sennego, który wespół z zaburzeniami rytmów dobowych stanowi najważniejszy problem w medycynie snu.
- Poszedłem na medycynę, aby pomagać ludziom. W trakcie studiów zobaczyłem, że na oddziale mogę pomóc tylko ok. 100 osobom w ciągu w roku, a chciałem aby moje działania wywierały większy wpływ na ludzkość. Neuroon można łatwo zduplikowań. Tak mogę pomóc nawet milionom – mówi Adamczyk.
Neuroon w przyszłości udostępni developerom swoje API, dzięki czemu maska stanie się platformą dla niezależnych developerów.
- Będą mogli napisać aplikację do snu polifazowego. My jak na razie jej nie planujemy, ale przyglądamy się snowi świadomemu i szukamy partnerów do badań w tym kierunku – zdradza Adamczyk.
Milion na produkcję
Maska trafia na rynek ponad dwa lata po oficjalnej zapowiedzi i po trzech latach pracy zespołu i kontaktu z amerykańskimi naukowcami. Jej stworzenie kosztowało ok. 1 mln zł. Pierwsza partia zawiera 10 tys. sztuk sprzedawanych po 299 dol., choć cena na Kickstarterze zaczynała się od 165 dol. Wówczas był to jednak nieco inny produkt.
Adamczyk zdradza, że jeśli uda się sprzedać je wszystkie, to firma wyjdzie na zero.
A jak sprzedaż przedstawia się obecnie? Na Kickstarterze maskę zamówiło i na nią czekało ok. 1850 osób, natomiast późniejsze zamówienia na stronie Inteliclinic przebiły jeszcze tę liczbę, choć firma nie zdradza dokładnych danych. Co ciekawe Neuroon najlepiej sprzedaje się na dwóch rynkach – amerykańskim, co oczywiste, ale i japońskim.
- W Japonii środowisko jest bardzo zanieczyszczone światłem i wiele osób w swoich mieszkaniach śpi w opaskach, więc przesiadka na Neuroona nie będzie dla nich dużą nowinką.
Korporacyjnym rynkiem zbytu dla Neuroona są zaś linie lotnicze, które obecnie testują maskę. Są wśród nich australijski Quantas, japońskie ANA i brytyjskie Virgin Atlantic.
W marcu testy rozpocznie też niemiecka Lufthansa, z okazji startu połączenia z Monachium do San Francisco. W samolocie będzie kącik startupowy, gdzie będzie można przetestować Neuroona, bo pasażerowie lecą przecież do mekki startupów – Doliny Krzemowej.
Czy Neuroon działa?
Na plus przemawiają: skrupulatny proces produkcyjny i wsparcie ze strony renomowanych ośrodków medycyny snu z Detroit. Niestety, pozostaje nutka niepewności, którą zasiał we mnie dr Wichniak, kończąc wymianę maili słowami: „nie mam czasu, aby dłużej zajmować się tym produktem, też dlatego, że chyba nie warto.”
Z drugiej strony mamy zaś pozytywne słowa dr Drake’a. Wątpliwości rozwiać może zaś dopiero certyfikacja medyczna Neuroona, ale na to w najbliższym czasie się nie zanosi.
- Są duże oczekiwania, a wszyscy patrzą nam na ręce. Ludzie uważają, że jeśli Neuroonowi jako największemu projektowi z Kicksterera w naszym kraju się nie uda, to nam jako Polakom też się nie uda, przez co możemy być negatywnie odbierani – mówi Adamczyk.
Na Spider’s Web już niedługo przeczytacie tekst o tym, jak maska sprawuje się w praktyce, bo 25 stycznia zawita ona pod moje drzwi. Jeśli chcecie się o niej czegoś konkretnego dowiedzieć, to zapraszam do zadawania pytań w komentarzach.
- Jestem pewien, że historia produktu nie skończy się na wysyłce do ludzi z Kickstartera, a znajdzie on swoje własne miejsce na rynku – podsumowuje Adamczyk
Śledź testy maski na bieżąco na moim Snapchacie: