Przez rok używałam Windows Phone'a. Teraz wiem, że zostaję przy Androidzie
Nie jestem zagorzałym zwolennikiem albo przeciwnikiem żadnego systemu operacyjnego. Co prawda czasem pośmieję się z jabłkowej sekty, bo każdy z użytkowników MacBooka albo iPhone'a zachowuje się tak, jakby dostawał specjalną gażę od Tima Cooka za chwalenie tych produktów, ale to tylko niewinne kpiny, zupełnie niezłośliwe. Przez rok wiernie używałam Windows Phone'a z niesłabnącą nadzieją na to, że aplikacji będzie coraz więcej i że wszystko coraz lepiej będzie działało. Teraz nie mam złudzeń. Wybieram Androida.
Ponad rok temu postanowiłam wyposażyć się w nowy telefon właściwie z musu, a nie z wyboru. Po namowach i wysłuchaniu wielu rad wybrałam Nokię Lumię 920. Byłam zachwycona. Mój poprzedni telefon, nazywany kiedyś smartfonem, już dawno przestał być "smart", a stał się irytującą cegiełką ze zbyt małym ekranem, w dodatku wolno działającą. Choć wiem, że aktualny wygląd Windowsa wielu razi, mnie kafelki od razu przypadły do gustu. I o ile na laptopie sprawdza się to nieco gorzej, to w przypadku smartfona było dla mnie (i wciąż tak naprawdę jest) genialnym rozwiązaniem.
Od ponad dwóch lat smartfon to dla mnie nie tylko urządzenie do dzwonienia, kontaktowania się ze znajomymi czy zabijania czasu w środkach komunikacji. To przede wszystkim narzędzie, które wykorzystuję do pracy.
Podkreślam ten fakt, bo tak naprawdę to on zdecydował o mojej przesiadce z Windows Phone'a na Androida. Gdyby nie to, że codziennie muszę publikować posty na Facebooku, pracować z tekstami w ramach Wordpressa, edytować różne treści, dzielić się różnymi informacjami i wszystko to móc zrobić sprawnie, szybko, dziś pewnie nadal chowałabym moją Lumię do kieszeni. Ale o konkretach za chwilę.
Ponad miesiąc temu, na początku listopada tego roku, stałam się posiadaczką smartfona Sony Xperia Z5 Compact. Wiedząc, że jest to flagowy model firmy Sony, podeszłam do tego urządzenia z dużym zainteresowaniem, choć przyznam, że nie bez dystansu. Moje doświadczenia z Androidem nie należały do udanych. Za każdym razem, kiedy w odstępie kilku miesięcy sięgałam po tablet (nie najnowszy i nie najlepszy, fakt, ale jednak mało eksploatowany) z tym systemem operacyjnym, urządzenie zachowywało się, jakby miało wybuchnąć. Niemożność dostania się do sklepu Google, niereagowanie na polecenia, ciągłe czyszczenie pamięci, masowe aktualizacje. A to wszystko po to, by bo spędzeniu 3 godzin nad wariującym ekranem, dowiedzieć się, że nie, kochana, ta aplikacja nie działa z twoją wersją systemu.
Początkowo trudno było mi się przyzwyczaić do interfejsu, który jest według mnie mniej intuicyjny niż windowsowski. Ale chwila zabawy i pracy na nowym urządzeniu wystarczyła, żeby poczuć prawdziwy komfort korzystania z... Androida.
Gdy teraz zaczynam porównywać te dwa systemy, dochodzę do wniosku, że na Windows Phonie miałam problemy właściwie ze... wszystkim. Nie było co prawda tak, że wszystko psuło się naraz, że coś wybitnie uniemożliwiało mi pracę, ale utrudniało na pewno. Problemy z aplikacjami są znane chyba wszystkim. Brak dedykowanych aplikacji, konieczność instalowania tych z drugiej ręki albo obycia się bez czegoś to chleb powszedni użytkowników Windows Phone'a.
Największy problem miałam z Wordpressem, który na Windows Phonie uniemożliwia wręcz edycję tekstów. Kiedy chcesz poprawić jakieś słowo, usunąć niepotrzebną spację przez edycję tekstu na stronie mobilnej, możesz już zacząć odpalać komputer. To się nie uda. Kiedy klikałam w ekran z tekstem, chcąc edytować fragment, kursor nie pojawiał się we wskazanym miejscu, a cały ekran zjeżdżał na sam dół. Natomiast jeśli poprawisz coś w aplikacji Wordpressa, której notabene już nie zainstalujesz (ja korzystałam z niej właśnie ze względu na błędy w stronie mobilnej), ta nie będąc sprzężona ze stroną mobilną, nie zarejestruje tego faktu w 100 procentach. Więc wszelkie zmiany, jakich dokonywałam w tekstach w aplikacji, nie przekładały się na to, co znajdowałam w danym artykule, kiedy weszłam bezpośrednio przez przeglądarkę. Absurd. Poprawki tekstów w terenie przestały być możliwe (na początku wszystko działało dobrze, ale kolejne aktualizacje przynosiły kolejne błędy), a co za tym idzie moja praca zaczęła być mocno utrudniona.
Aplikacja Facebooka jeśli chodzi o obsługę prywatnego konta była bez zarzutu. Gorzej, jeśli przyszło mi opublikować w terenie post na fanpage'u. On po prostu, uwaga, się nie publikował. Nic, null, zero. Wielokrotnie próbowałam, ale udawało mi się może 2/10 razy. I znowu pojawia się ta sama kwestia - początkowo wszystko działało, kolejne aktualizacje sprawiały, że nie byłam w stanie z poziomu mobile obsługiwać strony fanowskiej, bo nie. Ostatni raz udało mi się kilka dni przed tym, jak dostałam w swoje ręce nowy smartfon z Androidem. Cóż, bye, bye, droga Lumio.
Jako że grupa Spider's Web od jakiegoś czasu pracuje na platformie Slack, chciałam wyposażyć się w tę aplikację. Najpierw nie było, potem była, ale czasem dodawała niektóre posty podwójnie. Problem ustąpił, ale cóż z tego, kiedy na Androidzie żadnych problemów nie mam? Wszystkie powyższe kłopotliwe kwestie dla mnie nie istnieją. Publikacja postów, edycja tekstów, przesyłanie danych z Facebooka, adresów stron na różne platformy to bułka z masłem. To przyjemność, a nie kilka wulgaryzmów rzuconych pod nosem. Nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić fakt, bo dla mnie do tej pory brzmi to jak nieśmieszny żart, że Windows Phone czyścił skopiowany tekst po blokadzie telefonu (oficjalnie) albo po jakiejś dłuższej chwili (tak było naprawdę). Aktualizacja systemu do Windows Phone 10 ma usunąć ten problem. Ale marna byłaby to pociecha dla mnie, ponieważ na nią musiałabym czekać do przyszłego roku.
Problem z pracą na telefonie to dla mnie elementarna kwestia, która coraz bardziej zrażała mnie to Windows Phone'a.
Żałuję, że Android nie wygląda tak jak jego konkurent, ale przedkładam jakość pracy nad zadowolenie z ekranu głównego na telefonie. Na korzyść Androida przemawiają także aplikacje związane z rozrywką. Nie dalej jak kilka dni temu w moje ręcę wpadły okulary wirtualnej rzeczywistości Google Cardboard. Nie mogłabym z nich skorzystać, gdyby nie fakt, że posiadam telefon z systemem Android. Kwestia zabawy tyczy się wielu innych aplikacji. HBO GO na Androidzie działa bez zarzutu. Na Windows Phone'a owszem pobrałam aplikację, ale ta nie chciała się uruchomić. Nie wspominam już nawet o programach typu Snapchat czy Tinder, z których ja akurat nie korzystam, ale które cieszą się ogromna popularnością, za to nie uświadczymy ich na Windows Phonie.
Mam jakiś żal do rynku, świata, że sytuacja tak właśnie się prezentuje. Nokia to naprawdę jeden z najlepszych telefonów, jakie miałam. I z chęcią korzystałabym z niej i z Windows Phone'a dalej. Nie godzę się jednak być użytkownikiem drugiej kategorii. Ale nie dlatego wybrałam Androida. Wybrałam go, bo po jakimś czasie zwyciężył rozsądek. Walczyć z wiatrakami się nie da, a pracować trzeba. Komfort pracy i zabawy jest dla mnie bardzo ważny.
Tego niestety Windows Phone mi nie zapewnił.