Oto siła bezlusterkowców. Nowoczesny aparat i obiektyw z 1910 roku dają niesamowity efekt
Jedną z absolutnie największych zalet bezlusterkowców jest współpraca ze starymi obiektywami. Wystarczy trochę inwencji i już można korzystać z niemal dowolnego szkiełka. Tak właśnie powstało nagranie, w którym autorka wykorzystała współczesny aparat bezlusterkowy i obiektyw, który ma 105 lat!
![Tak wygląda film nagrany aparatem z podpiętym obiektywem z 1910 roku!](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2015%2F11%2Fmokry-kolodion-380x162.jpg&w=1200&q=75)
Bezlusterkowce, mimo całego swojego zaawansowania technologicznego, mają wiele wad. Są wolniejsze od lustrzanek, mają dużo słabsze baterie, a poza tym nie wszystkim odpowiadają ich cyfrowe wizjery. Te aparaty mają jednak jedną, ogromną zaletę wynikającą z ich budowy: możliwość nieograniczonego eksperymentowania z obiektywami. Wystarczy odpowiednia przejściówka, a niemal każdy system mocowania stoi przed nami otworem.
Sam wielokrotnie sprawdzałem różne manualne obiektywy na bezlusterkowcach. Powodem była zwykła ciekawość, a także lekkie zniesmaczenie faktem, że nowoczesne obiektywy dedykowane cyfrowym matrycom są bardzo… grzeczne.
Nowoczesne soczewki i powłoki generują krystalicznie czysty obraz, jednak często brakuje mu charakteru.
W większości nowoczesnych obiektywów bokeh jest gładki, aberracje są dobrze korygowane, kontrast pod światło jest przenoszony bardzo poprawnie, a nawet winieta jest odpowiednio korygowana - jeśli nie poprzez optykę, to dzięki oprogramowaniu aparatu. Z czasem ten doskonały cyfrowy obraz zaczyna nudzić.
Dlatego lubiłem przeszukiwać portale aukcyjne i giełdy fotograficzne w poszukiwaniu starych szkieł z charakterem. Takich obiektywów nie trzeba daleko szukać. W wielu polskich domach zalegają popularne niegdyś lustrzanki Zenit. Ich standardowy obiektyw Helios 44M-4 o ogniskowej 58 mm i świetle f/2.0 świetnie sprawdza się z bezlusterkowcami. Daje on charakterystyczny, nerwowy, poszarpany bokeh, który dziś jest prawdziwą rzadkością.
![fujian-1](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2015%2F11%2Ffujian-1-650x432.jpg&w=1200&q=75)
![fujian-2](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2015%2F11%2Ffujian-2-650x432.jpg&w=1200&q=75)
Jednym z moich największych odkryć jest niepozorny obiektyw Fujian wprost z Chin. Kosztował zaledwie 20 dol., a sprawdza się doskonale w roli szkiełka do zadań specjalnych, co możecie zobaczyć powyżej. Do dziś jest to jeden z moich ulubionych obiektywów, choć jego obrazek jest tak niecodzienny, że wyklucza zastosowanie tego szkła w jakichkolwiek poważnych projektach.
A co powiesz na obiektyw, który ma 105 lat?
Francuska fotografka Mathieu Stern w poszukiwaniu niecodziennego obrazowania postanowiła pójść krok dalej. Wykorzystała ona obiektyw z 1910 roku. Jest to szkło o oznaczeniu Eastman Kodak Kodex/Topaz Boyer Paris o ogniskowej 120 mm i świetle f/6.3.
Fotografka wykorzystała mieszek makro i kawałek kartonu do zamocowania tego niecodziennego obiektywu do bezlusterkowca Sony A7II. Efekty są zaskakująco dobre. Obiektyw zdał egzamin nie tylko przy zdjęciach, ale i w filmie. Nagranie w Full HD wykonane po części sprzętem mającym ponad 100 lat to prawdziwy unikat.
Uwielbiam takie szalone projekty, które łączą zamierzchłe analogowe czasy z nowoczesną cyfrową techniką. Chyba właśnie z tego względu jestem fanem bezlusterkowców. Lustrzanki, mimo całej swojej precyzji i niezawodności, nie pozwalają tak mocno eksperymentować z obrazem.