Jack Dorsey trochę jak Steve Jobs - wyleciał ze swojej firmy, ale wrócił na najważniejsze stanowisko. I to bez wynagrodzenia
Miliarder, ekscentryk, fan sztuki, lotnictwa i podróży, który obserwuje zmieniające się na rynku trendy... jeżdżąc do pracy autobusem. Jeśli Twitter potrzebował kogoś, kto sprawi, że serwis zacznie spełniać pokładane w nim nadzieje, to chyba nie mógł trafić ciekawiej. Jack Dorsey, czyli nowy CEO serwisu Twitter to naprawdę barwna postać.
Twitter jest jednym z najpopularniejszych serwisów społecznościowych na świecie, ale w przeciwieństwie do Facebooka nie radzi sobie tak świetnie, jak życzyliby sobie jego twórcy. Remedium na problemy Twittera ma być nowy CEO.
To stanowisko objął nie kto inny, jak Jack Dorsey, jeden z pierwotnych założycieli serwisu.
Powrót Jacka Dorsey’a do władzy w Twitterze rozpoczął się już w lipcu, kiedy to został on mianowany tymczasowym CEO po odejściu z tego stanowiska Dicka Costolo. Z początku Dorsey miał być szefem tylko do czasu znalezienia docelowego nowego CEO. Jak już wiemy, tak się nie stało.
Oprócz informacji o objęciu przez Dorseya na stałe roli CEO w Twitterze ogłoszono też awans Adama Baina na stanowisko COO. Dick Costolo po rezygnacji ze stanowiska szefa firmy wycofuje się z rady nadzorczej Twittera. Spekuluje się, że Evan Williams niedługo zdecyduje się na podobny ruch.
Warto wspomnieć, że Jack Dorsey nie objął nowego stanowisko po raz pierwszy.
Twitter powstał w 2006 roku, a oprócz Dorseya jego założycielami byli Biz Stone i Evan Williams. Szybko zorientowano się, że Dorsey nie sprawdza się w roli CEO i w 2008 roku odwołano go ze stanowiska, a odejście Jackowi sugerował zresztą Evan Williams.
Dorsey popełniał szkolne błędy wyliczając wynagrodzenie dla partnerów i stracił kosmiczne pieniądze. Oprócz szefowania jednej z najważniejszych firm na rynku internetowym chodził na kursy jogi, zajmował się sztuką i modą.
Dorsey nie był jednak w stanie połączyć wszystkich zainteresowań.
Okazało się, że Twitter nie był na szczycie jego listy priorytetów. Gdy Jack próbował wrócić do firmy w 2010 roku, szybko zmniejszano listę jego obowiązków. Jak widać teraz, czyli pięć lat później, postanowiono dać mu kolejną szansę.
Co ciekawe jednak, Jack Dorsey teraz nadal nie ma zamiaru poświęcić się Twitterowi w całości. Nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska CEO w Square, czyli w swojej drugiej firmie wchodzącej właśnie na giełdę.
Jack Dorsey to bardzo barwna postać.
Jest nie tylko ekscentrykiem i nową-starą twarzą Twittera, ale też zdolnym programistą. W wieku 15 lat napisał oprogramowanie, które do dzisiaj wykorzystywane jest w korporacjach taksówkarskich. Nie był jednak stereotypowym nerdem zamykającym się w piwnicy i w młodości biegał na punkowe koncerty.
Pomysł na protoplastę Twittera miał już w 2000 roku.
Jack Dorsey szukał pomysłu na łatwe informowanie znajomych o tym, co u niego słychać. W 2000 roku było jednak za wcześnie na taki projekt i dopiero pracując w firmie Odeo w 2006 roku twórca Twittera spotkał ludzi, którzy pomogli zrealizować jego wizję. W 2006 roku, gdy Twitter rozpoczął działalność, Jack Dorsey miał 30 lat.
Podobnie jak wielu innych miliarderów, nie skończył studiów - chociaż przez krótki czas uczęszczał na uniwersytety w Missouri i w Nowym Jorku. Szybko też się okazało, że stanowisko CEO to nie była robota dla niego. Nie umiał poświęcić się pracy, wiele rzeczy go rozpraszało i miał inne plany. Teraz dostał kolejną szansę.
Można uznać, że Jack Dorsey to już inny człowiek niż dekadę temu - dojrzał, rozwinął kolejną firmę, a jego majątek szacuje się już na 2,2 mld dol.
Dorsey nie będzie pobierał wynagrodzenia za bycie CEO Twittera, a bycie miliarderem nie przeszkadza mu jednak jeździć do pracy… autobusem. Jak sam przyznaje, to dla niego szansa na to, żeby zbadać rynek - dopiero w takiej sytuacji widzi, czego potrzebują użytkownicy, z jakich narzędzi i aplikacji korzystają - to w ten sposób dostrzegł potencjał Vine’a i Instagramu oraz uświadomił sobie przewagę Facebooka nad Twitterem.
Korzystanie z autobusów to nie jedyna rzecz, która wyróżnia Dorseya. Chociaż piastuje stanowisko CEO w dwóch firmach i jest w radzie nadzorczej Disenya, to nie ma własnego biurka i pracuje wyłącznie na iPadzie. Nie porzucił swojego zainteresowania modą i ubiera się w markowych sklepach, a jada cyklicznie tylko w kilku w ekskluzywnych knajpach.
Do tego swoje podróże zagraniczne ochoczo relacjonuje w social media.
Nowy CEO Twittera nie ma niestety dobrej opinii wśród pracowników. Jak podaje Business Insider osoby pracujące z Dorsey’em uznały go za trudnego we współpracy i często zmieniającego zdanie. Wygląda jednak na to, że ekscentryk dojrzał do tego, żeby wrócić na fotel prezesa - a przynajmniej tak sądzą inne osoby odpowiedzialne za rozwój serwisu.
Zarząd Twittera cztery miesiące szukał zastępstwa dla Jack Dorseya i nie znalazł nikogo lepszego na to stanowisko mimo kilkunastu spotkań. Sam Twitter jest jednak bardzo dużym wyzwaniem dla nowego CEO. Chociaż konta w tym serwisie społecznościowym ma większość marek, serwisów informacyjnych, polityków i celebrytów z USA, to baza użytkowników nie rośnie zbyt szybko.
300 mln użytkowników nie robi wrażenia w czasach, gdy 400 mln osób korzysta z serwisu Instagram. W końcu teraz nawet Snapchat jest na dobrej drodze, żeby przebić Twittera popularnością…
Zadanie Dorseya nie będzie łatwe, ale ma plan na to, jak Twitter powinien się rozwijać. Jego pierwsze tweety po oficjalnym ogłoszeniu objęcia nowego stanowiska sugerują, że serwis wróci do korzeni - dostarczania informacji na bieżąco.
Nowy projekt Lightning ma skupić się na dostarczaniu informacji o aktualnych wydarzeniach, a doborem treści oprócz algorytmów zajmować będą się ludzie. Twitter nie ma też zamiaru porzucać swoich platform wideo, czyli Vine’a i Periscope.
Możemy spodziewać się skupienia na dostarczaniu informacji w czasie rzeczywistym. Niezmiernie mnie to cieszy, bo sam traktuję Twittera jako źródło główne świeżych informacji i “medium instant” w przeciwieństwie do chociażby Facebooka.