Ambasadorzy akcji poświęconej walce z hejtem jadą po bandzie - przytoczone wyzwiska porażają, a i tak zostały wcześniej ocenzurowane
Ostatnio nastroje w Internecie nie są zbyt wesołe. Nie chodzi bynajmniej o to, kto ma jakie stanowisko w sprawie uchodźców, ale o wzajemne obrzucanie się błotem i nieumiejętność podjęcia dialogu. Zresztą, taka atmosfera nie jest związana tylko z aktualnymi tematami politycznymi. Chamstwo, brak zrozumienia, rasizm, homofobia, nienawiść to chleb powszedni w polskiej Sieci.
Pewnie każdy z was był kiedyś ofiarą mowy nienawiści. Ja byłam. Obrażano mnie w Internecie wielokrotnie, rykoszetem dostawało się bliskim mi osobom. Za głoszenie jakichś poglądów byłam jednocześnie nazywana, co miało mieć oczywiście obelżywy charakter, feministką i kobietą, która nienawidzi innych kobiet, a kocha patriarchat. Byłam lewakiem, zdrajcą narodu, miałam się nie urodzić. Życzono mi, by moje przyszłe dzieci były wobec mnie wulgarne i nieprzyjemne. Byłam dnem, byłam żałosna, głupia. Miałam skończyć z pisaniem.
Gdybym naprawdę przejęła się tym, co ktoś kiedyś o mnie napisał, pewnie siedziałabym teraz pod kocykiem w kratę i kiwała się niczym ofiara choroby sierocej.
Bywało mi nieraz przykro, czułam się źle, ale zawsze, gdy ktoś wylał na mnie wiadro pomyj, a nie rzeczowo wypunktował mi moje braki w logice czy wiedzy (co się rzadko zdarza, bo potrafią cię zlinczować za literówkę w tekście), zaciskałam zęby i postanawiałam sobie się nie przejmować. Kiedyś częściej zdarzało mi się wdawać w bezowocne polemiki, dziś staram się tego nie robić. Nie ma sensu tracić czasu i energii na osoby, których jedynym celem jest zadać ci ból.
Niestety, nie wszyscy potrafią sobie tak łatwo wszystko poukładać i dojść do wniosku, że należy unikać bezsensownych konfrontacji i nie pozwalać się kąsać.
A to dlatego, że nie każdy ma grubą skórę. A to dlatego, że czasem ma się wrażenie, że wszyscy nas nienawidzą i grupy osób łączą się ze sobą, by zadać nam ból, jak to się działo całkiem niedawno w przypadku nastolatka, który dokonał samobójstwa, blogerki modowej, która nagle zmarła czy syna Filipa Chajzera, który zginął w wypadku.
Wczoraj wieczorem natrafiłam na kolejny odcinek Zapytaj Beczkę. Program prowadzony przez Krzysztofa Gonciarza, którego cenię za zdrowe podejście do wielu kwestii światopoglądowych, ma charakter rozrywkowy. Jego formuła polega na tym, że Krzysztof odpowiada dowcipnie na absurdalne pytania zadane przez swoich widzów. Tym razem w Zapytaj Beczkę dostaliśmy coś innego. Prowadzący w trakcie wideo przeczytał komentarze swoich widzów pod własnymi materiałami. Komentarze, w które nie chce się wierzyć, ale znając specyfikę polskiego Internetu, trzeba.
Wszystkie zaprezentowane posty są mową nienawiści. Ociekają homofobią, rasizmem, ale przede wszystkim - głupotą. W wideo, które promuje akcję Stop Mowie Nienawiści, nie znalazły się wszystkie komentarze. Część z nich była zbyt obraźliwa, by ktokolwiek chciał się z nią zapoznać.
Krzysztof Gonciarz wraz z paroma innymi youtuberami i blogerami jest ambasadorem akcji, której celem jest walka z mową nienawiści.
Bo nie należy się na nią zgadzać, bo trzeba przeciwdziałać. Bo należy piętnować jej przykłady, ale nie używając tych samych narzędzi. Żeby obezwładnić zwolennika mowy nienawiści, trzeba obnażyć absurdalność jego tez. Co przykre, w większości przypadków wystarczy po prostu je na głos przeczytać. Pełne agresji wypowiedzi rażą swoją bezmyślnością. To wciąż przerażające, że są ludzie, którzy czują potrzebę komunikacji ze światem w taki sposób. A jeszcze bardziej straszne jest to, że wielu z nich nawet nie rozumie jakie poglądy głosi. To dzieci, które powtarzają to, co gdzieś usłyszały, przeczytały. Są bezrozumną tubą dla ludzi, dla których rozwiązaniem problemu jest przemoc, słowna czy fizyczna.
Stop Mowie Nienawiści to bardzo potrzebna akcja, która niestety zaliczyła już mały skandal. Wśród jej ambasadorów znalazła się Hania Sywula, blogerka, która całkiem niedawno sama zaliczyła nienawistny wpis (ten niestety został usunięty, fragmenty możecie przeczytać w podlinkowanym artykule). Dziewczyna w nie do końca trafny sposób przekazała to, co siedzi jej na wątrobie, a mianowicie... "obleśni ludzie". Jej wpis zdobył dużą popularność, wywołując skrajne emocje. Obecność Sywuli wśród ambasadorów także.
Mając na uwadze dobro kampanii kampanii #StopMowieNienawisci podjęliśmy decyzję o wycofaniu @haniaes z roli ambasadorki. @LANcaster
— Fundacja Batorego (@BatoryFundacja) wrzesień 15, 2015
Hania twierdzi jednakowoż, że to ona odeszła z promowanej przez siebie akcji, za którą odpowiada Fundacja Batorego.
W sprawie #StopMowieNienawisci. pic.twitter.com/sZdUZPcS9f — Hania Sywula (@haniaes) wrzesień 15, 2015
Cóż, nie ma chyba sensu zaprzątać sobie tym głowy, ale ważne by pamiętać, że wszędzie, a przede wszystkim w Internecie, liczy się wiarygodność.
Miejmy nadzieję, że Stop Mowie Nienawiści to duży krok w dobrą stronę i że akcja odniesie pożądany efekt. Trudno mi wierzyć, że z dnia na dzień się coś spektakularnie zmieni, ale cieszy fakt, że chcemy mówić o tym co złe i z tym zerwać. A z nienawiścią lepiej być na bakier.
Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.