REKLAMA

Mówiąc o samochodzie Apple nie można już zadawać pytania, czy taki w ogóle będzie. Należy pytać, czy to on będzie twoim następnym

Powinniśmy chyba zacząć się przyzwyczajać i oswajać z myślą, że już za kilka lat na ulicach zobaczymy nie tylko Mercedesy, Skody, BMW czy Ople, ale i samochody firmy, która do tej pory w ogóle się z nimi nie kojarzyła. Samochody Apple’a, które - jeśli najnowsze doniesienia okażą się prawdziwe - już dziś są czymś więcej, niż jedynie projektem pobocznym.

Mówiąc o samochodzie Apple nie można już zadawać pytania, czy taki w ogóle będzie. Należy pytać, czy to on będzie twoim następnym
REKLAMA

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że o samochodzie Apple’a mówiło się tak naprawdę od lat, na długo przed tym, gdy komuś faktycznie przyszło do głowy, że taki produkt mógłby się stać realny. Część osób przekonywała, że ten produkt powinien powstać zwyczajnie ze względu na doświadczenia Apple w kwestii wzornictwa, część - ze względu na prostotę obsługi i niezawodność jego produktów, natomiast jeszcze inna część - jak to zwykle bywa - z wizji samochodu Apple zrobiła sobie pole do całkiem dobrych żartów.

REKLAMA

W pewnym momencie do mediów zaczęły jednak docierać coraz bardziej wiarygodne informacje, sugerujące, że to, z czego do tej pory lubiliśmy sobie pożartować, wewnątrz firmy traktowane jest jak najbardziej poważnie. Wszystko wskazywało na to, że Apple faktycznie planuje stworzyć auto, a pomysł pojawił się jeszcze za czasów Steve’a Jobsa. Wiadomości trafiające do sieci sugerowały nawet, że pomysł popiera również obecny CEO firmy z Cupertino i dał mu zielone światło niemal dwa lata temu. Wszystko jednak wskazywało, że Apple w najlepszym wypadku „bada teren” i sprawdza, co jest w stanie stworzyć, oraz jakie korzyści jest mu to w stanie przynieść.

W końcu gdyby na drodze projektu stanęły jakiekolwiek poważne przeszkody (np. prosty fakt - nie jest to opłacalne), nigdy nie dowiedzielibyśmy się, czy Apple faktycznie nad takim „urządzeniem” pracował, czy wszystko było jedynie wymysłem dziennikarzy.

Teoretycznie większość informacji potwierdzających ten fakt dało się z łatwością odrzucić. Apple stworzył w końcu swój autorski system samochodowy - CarPlay, do rozwoju którego może nie tyle niezbędne, co wskazane było zatrudnianie osób z branży motoryzacyjnej.

W końcu jednak ambicje Apple’a w tej materii stały się bardzo trudne do ukrycia.

Teraz sprawy nabierają jeszcze większego rozpędu. Jak informuje WSJ, Apple nie tyle bada możliwości związane ze stworzeniem własnego samochodu, co jego budowę traktuje jako pewny projekt, nawet z wyznaczoną datą zakończenia. Ta ma przypadać na 2019 rok, choć nie jest pewne, czy będzie to moment, w którym samochód trafi do sprzedaży, czy np. ukończone zostaną związane z nim prace projektowe.

Wraz z podjęciem decyzji o realizacji tego projektu, a także dość krótkim czasem, jaki pozostał do wyznaczonej daty jego zakończenia, Apple zdecydował się według WSJ także na inny ruch - trzykrotne zwiększenie liczby osób pracujących właśnie nad dostarczeniem na drogi tego czterokołowego iPhone’a. W sumie, zamiast dotychczasowych 600 osób, zespół ma liczyć 1800 pracowników.

bmw i3

Co ciekawe, pierwszy samochód od producenta iPhone’a ma nie oferować jednej z funkcji, której większość z obserwatorów się spodziewała. Wbrew oczekiwaniom nie będzie on oferować trybu w pełni autonomicznej jazdy, choć prawdopodobnie zaoferuje ją w pewnym stopniu. Kompletne rozwiązanie może, lub właściwie ma, pojawić się w pewnym momencie, ale raczej nie od razu w 2019 roku.

Pomijając ten fakt, wszystko wskazuje na to, że większość plotek zaczyna się powoli potwierdzać. Apple rozważał stworzenie auta i teraz, po mniej więcej dwóch latach, doszedł do wniosku, że jest to gra warta świeczki. Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że Apple obiera zupełnie inną drogę, niż wszyscy pozostali giganci ze świata elektroniki użytkowej czy rynku mobilnego.

A ich obecności w tym segmencie zdecydowanie nie da się przegapić. Są tutaj niemal wszyscy - od producentów procesorów, przez słabiutkie na rynku mobilnym BlackBerry, aż po Google. Żaden z tych podmiotów jednak, nawet wliczając w to giganta reklam i wyszukiwarek, nie planuje tworzyć własnego pojazdu. Rozwiązania do autonomicznej jazdy, nawigacje, systemy informacyjno-rozrywkowe, procesory i podobne - owszem. Ale bez umieszczania na atrapie chłodnicy swojego logo.

Apple natomiast wychodzi prawdopodobnie z założenia, że to, jak wyglądają i działają dziś samochody, wszystko co dziś uznajemy za motoryzacyjny standard, jest błędne. Że trzeba stworzyć wszystko od podstaw (nawet jeśli podstawą ma być płyta z BMW i3, choć to na razie jedynie plotki) i pokazać światu, jak wygląda prawdziwy samochód przyszłości. Podobne podejście prezentuje wprawdzie Google, co widać chociażby po tworzonych przez firmę prototypach, ale ponownie - Google nie zamierza tworzyć własnego, komercyjnie dostępnego auta.

tesla-s

Pojawia się tu zresztą problem podnoszony już wielokrotnie w odniesieniu do mitycznego Apple Cara - skala. Samo wejście na rynek nie musi być aż tak skomplikowane - wystarczy popatrzeć na Teslę, czyli nic innego jak… Apple’a motoryzacji. Ta sama Tesla pokazuje jednak, że osiągnięcie skali, która byłaby w stanie zagrozić gigantom tego rynku, jest niesamowicie trudne. Owszem, można mówić o „efekcie Tesli”, a wszystkie kolejne elektryczne samochody nazywać „zabójcami” lub „rywalami Tesli S”, ale… czy to faktycznie jest bezpośrednia konkurencja? Zdecydowanie nie i choć Tesli lekceważyć oczywiście nie można, to trudno w tej chwili stwierdzić, że faktycznie zagraża ona np. Mercedesowi czy BMW.

To samo zresztą byłoby w przypadku Apple. Tak, ta marka budzi ogromne emocje i tak, szał wokół takiego produktu byłby niesamowity. Możliwe nawet, że kolejne samochody dotychczas obecnych na rynku marek, oferujące coraz więcej rozwiązań technologicznych zaczęły by być określane mianem „Apple Car killera”.

Tylko co tak naprawdę wynikałoby z tego zamieszania? To wokół Tesli jest równie wielkie, a jednak firma sprzedaje rocznie raptem kilkadziesiąt tysięcy pojazdów. Kropla w oceanie rynku. W jakiś magiczny sposób wpływa na jego kształt, ale nie jest jeszcze w stanie stać się faktycznym gigantem i mierzyć z istniejącymi behemotami.

REKLAMA

Nadal najbardziej fascynujące pytanie pozostaje więc bez odpowiedzi. Co takiego zobaczył w samochodach Tim Cook, że zdecydował, iż warto jest ponieść gigantyczne ryzyko i koszty, wiążące się z wejściem na ten rynek? Dlaczego Apple pracuje teraz nad sprzętem z zupełnie obcej dla siebie kategorii?

Możliwe, że odpowiedź jest w tym przypadku banalna: bo może.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA