Smartfony z serii Android One nie przyjmą się w Europie. Wszystko przez jedną poważną wadę
Android One to jedna z najbardziej interesujących inicjatyw na rynku smartfonów. Przewiduje ona tworzenie wysokiej jakości urządzeń wyposażonych w czysty system Android. Sprzęty te otrzymują aktualizacje prosto od Google, dzięki czemu można je określić mianem bliskich krewnych Nexusów.
Należy jednak pamiętać, że mimo pokrewieństwa, urządzenia te znacznie różnią się między sobą. O ile Nexusy to najlepsze sprzęty na rynku, które mają być wzorem dla innych firm produkujących wysokiej klasy urządzenia mobilne, to sprzęty z serii Android One mają pokazywać, że możliwe jest tworzenie tanich i wygodnych w użyciu smartfonów z systemem operacyjnym Google'a.
Smartfony te nie mają być wyposażone w najlepsze procesory, ogromne ilości pamięci oraz najbardziej szczegółowe ekrany. Co więcej, tylko jeśli będą wyposażone w kiepskie podzespoły, udowodnią, że ociężałość Androida nie jest winą Google’a, a firm, które decydują się na wzbogacanie tego oprogramowania we własnym zakresie.
Początkowo smartfony Android One były prezentowane głównie w słabo rozwiniętych krajach Afryki, Azji oraz Bliskiego Wschodu.
Teraz jednak trafiają one do Europy. Google ogłosił, że w Hiszpanii i Portugalii oficjalnie pojawi się pierwsze urządzenie z serii Android One. Jest to Aquaris A4.5, smartfon tworzony przez hiszpańską firmę bq. Wyposażono go w 4,5-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości 960 x 540 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli równe 245 ppi.
Co więcej, wyświetlacz ten jest pokryty wytrzymałym szkłem Dragontrail. Za wydajność sprzętu odpowiada czterordzeniowy procesor MediaTek o częstotliwości pracy 1 GHz, współpracujący z 1 GB RAM oraz 16 GB pamięci flash, którą można rozszerzyć za pomocą kart microSD. Oprócz tego smartfon jest wyposażony w akumulator o pojemności 2470 mAh, moduł LTE oraz dwa aparaty, przy czym tylny ma matrycę o rozdzielczości 8 megapikseli.
Google i bq zapewniają, że telefon będzie otrzymywać wszystkie aktualizacje systemu przez dwa lata. Obecnie pracuje on pod kontrolą Androida 5.1.1. Niestety cena urządzenia nie jest zachęcająca, bo wynosi aż 169,90 euro w Hiszpanii i 179,90 euro w Portugalii. To bardzo dużo na tle innych smartfonów z rodziny Android One, których koszt wynosił przeważnie około 100 dol.
Blisko 800 zł za urządzenie tego typu brzmi jak kiepski żart.
Jeśli urządzenia z serii Android One o podobnej specyfikacji pojawią się w Polsce w takiej cenie, nie wróżę im sukcesu. Należy pamiętać, że za takie pieniądze można kupić chociażby odnawianą wersję LG G2, który może nie jest smartfonem pierwszej świeżości, ale pod względem wydajności i możliwości bije na głowę opisane tu urządzenie.
To fakt, sprzęty inne niż Nexus i Android One nie mają zapewnionych aktualizacji do nowych wersji Androida, ale trudno jest mi wyobrazić sobie, że za dwa lata system ten będzie w stanie płynnie działać na sprzęcie wyposażonym w 1 GB RAM. Jeśli nawet mój Nexus 7 (2013) wyposażony w 2 GB RAM już teraz zaczyna dostawać zadyszki, wolę nie myśleć, co za jakiś czas stanie się z wymienionymi wyżej urządzeniami o jeszcze słabszej specyfikacji. Można podejrzewać, że korzystanie z nich będzie wyjątkowo uciążliwe.
I byłoby to absolutnie zrozumiałe, gdy za taki smartfon było trzeba zapłacić maksymalnie 500 zł. Jednak jeśli za podobne możliwości mamy płacić cenę o połowę wyższą, trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że program Android One w krajach rozwiniętych zakończy się wielką klapą. Ale z drugiej strony, czy jest on tu w ogóle potrzebny?
*Zdjęcie tytułowe: Shutterstock.