Krytyka F-35 to jedna, wielka, medialna nagonka
Wczorajszego dnia po Sieci krążyły, delikatnie rzecz ujmując, niepotwierdzone informacje na temat słabości myśliwca F-35 względem stareńkiego już F-16. Jedyne, co było prawdziwe w tych informacjach, to antypatia do drogich projektów finansowych z pieniędzy podatnika.
„F-35 jest gorszy w boju od myśliwca sprzed dekad”. „Nowy samolot Lockheeda to inżynieryjna porażka” „Co powie Obama?”… ech. Wczoraj byliśmy świadkami spektaklu medialnego, który bazował na niedoprecyzowanych informacjach. Trudno się dziwić: temat rozrzutności z pieniędzy podatnika zawsze się wyklika.
Wszystko zaczęło się od tekstu na War is Boring, z którego wynikało, że F-35 jest kiepski w walce manewrowej. Autor artykułu opierał się na, jak twierdził, sprawozdaniu pilota supernowoczesnego odrzutowca. Każdy kolejny tekst w Sieci dodawał coś od siebie, a w efekcie wyszło, że F-35 to szrot, który nie nadaje się do niczego. A jak było naprawdę?
To tylko część prawdy
Na początek, sprawa oczywista: pilot nie kłamał, a na dodatek to on jest największym autorytetem, dużo większym od dowolnego pismaka z dowolnym wykształceniem, w szczególności od autora niniejszej notki. Prawdą jest również to, że F-35 nie jest najlepszym myśliwcem na świecie. Problem w tym, że nigdy takowym miał nie być: to efekt programu Joint Strike Fighter zakładającego stworzenie wielozadaniowego odrzutowca. Prawdą jest również to, że projekt ten jest kompromitacją w ujęciu biznesowym: do tej pory kosztował 400 miliardów dolarów i zaliczył wiele opóźnień.
F-35A (a więc najstarsza działająca we flocie wersja tego samolotu) faktycznie poległ w walce manewrowej w F-16. Na dodatek nie udało mu się go „zestrzelić” (a więc umieścić F-16 w celowniku) mimo iż nie miał podczepionej żadnej broni, a oponent w postaci starszego samolotu miał pod skrzydłami dwa ciężkie zbiorniki paliwa.
F-35 jest jednak inaczej zaprojektowany. Wykorzystuje swoje właściwości stealth, a więc niską wykrywalność przez radary, by podejść przeciwnika niepostrzeżenie. Model, który uczestniczył w testach, nie był pokryty farbą maskującą dającą mu te właściwości. Dodatkowo, F-35A wykorzystany w „walce” nie miał aktywnego nowoczesnego systemu celowania, który umożliwia pilotowi celny strzał w przeciwnika poprzez wskazanie go za pomocą obrotu głowy w dedykowanym hełmie, co oznacza, że właściwości manewrowe F-35 nie są aż tak istotne.
Nie dziwimy się jednak reakcji, z uwagi na fakt zmęczenia opinii publicznej całym przedsięwzięciem.
F-35 jest niesłychanie drogim projektem i właściwie każdy, niezwiązany z Pentagonem ekspert wypowiadający się do tej pory publiczne twierdzi, że Joint Strike Fighter to studnia bez dna, do której masowo wrzucane są pieniądze podatników.
*Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock