Hyperloop to piękna idea, której nie uda się zrealizować
Nowe środki transportu nie pojawiają się zbyt często. Trzeba przyznać, że choć samochody, samoloty i pociągi są cały czas usprawniane, to coś takiego jak zupełnie nowy środek transportu pojawia się stosunkowo rzadko. Dlatego absolutnie nie dziwi mnie ogromne zainteresowanie rozwiązaniem Hyperloop, wymyślonym przez jednego z najbardziej medialnych inżynierów na świecie, czyli Elona Muska.
Jeśli nie pamiętacie jak działa Hyperloop, odeślę Was do swojego tekstu sprzed dwóch lat. Pisałem tam, że Elon Musk planuje zbudowanie bardzo długiego tunelu, w którym panowałoby bardzo niskie ciśnienie powietrza. W tunelach poruszałyby się wagoniki, które mogłyby rozwinąć prędkość do 1200 km/h. Wagoniki znajdowałyby się na magnetycznych płozach ze stopu wykorzystywanego przez Space X. Hyperloop jest odporny na wysokie temperatury, dzięki czemu pasowałby do otrzymywania tak dużych prędkości.
Dzięki umieszczonych w wagonikach pompach oraz otworów w płozach pod kabinami tworzyłoby się rodzaj poduszki powietrznej, dzięki której pojazdy by lewitował. Całość polega na tym, że każdy wagonik ma kompresor, który zasysa powietrze z przodu pojazdu i przepompowuje je do tyłu i w mniejszym stopniu na boki. To napędza kapsułę i tworzy rodzaj poduszki powietrznej, w której się ta unosi. Hyperloop nie będzie wymagał dodatkowej energii, gdyż na szczycie tunelu będą znajdować się panele słoneczne, które dostarczą więcej energii niż faktycznie będzie potrzebne.
Jak widać, Hyperloop ma osiągać ogromne prędkości dzięki zredukowaniu do zera tarcia między pojazdem i ewentualnymi torami oraz oporów powietrza i przeciwdziałaniu ziemskiej grawitacji. Oczywiście pomoże też opływowy kształt wagoniku. Jednak na łamach Forbesa bardzo ciekawy artykuł napisał Ethan Siegel. Przypomniał on, że przy projektowaniu Hyperloopa należy wziąć pod uwagę jeszcze jedno ograniczenie, jedno słabe ogniwo. Oczywiście chodzi tu o człowieka. Wspomniany autor napisał, że nawet najszybsze pociągi elektromagnetyczne osiągają mniej niż 70% swojej maksymalnej prędkości ze względu na ludzkie ograniczenia.
Wynika to z ogromnych zmian prędkości, jakich w trakcie podróży doznawałby człowiek. Szczególnie irytujące potrafią być przyspieszenia w górę i w dół oraz w boki. Jest to bardzo ważne, ponieważ teoretyczne przyspieszenia osiągane w Hyperloop okazałyby się około 7 razy większe niż w przypadku słynnych japońskich magnetycznych. W praktyce oznacza to, że większość ludzi nie wytrzymałaby w takich warunkach i po półgodzinnej podróży przez cały kontynent musiałaby wymienić ubrania na czyste. By to sobie zobrazować, wystarczy sobie wyobrazić kilka razy intensywniejszy odpowiednik przejażdżki na roller coasterze.
Dlatego by Hyperloop był wygodnym środkiem transportu, musiałby poruszać się po linii prostej.
Okazuje się, że osiągnięcie takiej drogi między San Francisco i Los Angeles może być wyjątkowo trudne z kilku względów. Pierwszy z nich to bardzo górzysty teren na trasie. Skutkiem tego będzie wysoki koszt budowy tak długiego tunelu. Równie dużym problemem będzie też zbudowanie estakady odpornej na trzęsienia ziemi, które często występują na planowanej trasie Hyperloop, zwłaszcza na słynnym uskoku San Andreas.
Problemem jest też 5-milowa przestrzeń między wagonikami, co oznacza, że przy prędkości 800 mil na godzinę poszczególne wagoniki będą znajdować się około 20 sekund od siebie. Nawet najmniejsza awaria oznaczałaby tu ogromną tragedię. Hyperloop to bardzo ciekawy pomysł, który w ściśle określonych warunkach mógłby się sprawdzić. Może jednak okazać się, że osiągnięcie tych warunków zazwyczaj jest na tyle trudne, że ten środek transportu przejdzie do historii jeszcze zanim w ogóle pojawi się na rynku.