Złoty środek między składakiem i gotowcem. MSI Nightblade - recenzja Spider's Web
Jak według powszechnie panującej opinii wygląda komputer do gier? Jest wielki, prądożerny i głośny. Często obraz ten rzeczywiście nie odbiega od rzeczywistości. Sam mam kilkuletniego peceta przeznaczonego do grania i choć bardzo się do niego przywiązałem, to muszę przyznać, że ma wszystkie przytoczone wyżej niechlubne cechy.
Na szczęście w nowych komputerach nie są one spotykane tak często jak kiedyś. Nawet maszyny stacjonarne stają się coraz mniejsze, cichsze i bardziej energooszczędne. Zauważam to, bo cały czas zdarza mi się składać komputery dla rodziny i znajomych.
Mimo to pecety mają wiele słabych stron. Jedną z nich jest brak kompatybilności między instalowanymi w nich podzespołami. Nie raz i nie dwa zdarzało mi się, że dwa zupełnie sprawne elementy nie chciały ze sobą współpracować. W takiej sytuacji konieczna była ich wymiana. Ta jednak nie zawsze była możliwa. W końcu sprzedawca po sprawdzeniu felernego podzespołu na swoim sprzęcie widział, że działa on w najlepsze. W jego oczach byłem jedynie oszustem szukającym kolejnego sposobu na okantowanie go.
Jest to szczególnie uciążliwy rodzaj awarii. Jednak nawet bardziej standardowe kłopoty z komputerem potrafią być niezwykle frustrujące. Usterka płyty głównej, karty graficznej czy nawet pamięci RAM wymaga rozebrania komputera, wyjęcia felernych podzespołów i dostarczenia ich do sklepu. Pal licho, jeśli tematyka komputerów nie jest nam obca. Jeśli jednak technika nie jest naszą pasją, konieczne będzie zgłoszenie się do zaprzyjaźnionego informatyka. Ten będzie musiał najpierw zdiagnozować uszkodzony podzespół i wymontować go, a gdy ten powróci ze sklepu, znowu zainstalować go w komputerze. Oczywiście przez ten czas jest się pozbawionym maszyny.
Po przeżyciu takiej sytuacji łatwo dojść do wniosku, że kupno składanej maszyny nie było dobrym pomysłem.
Ustaliliśmy już, że składaki są przeznaczone dla osób, które… potrafią je złożyć
Co zatem kupić, jeśli oczekuje się niezawodności i świętego spokoju? Zrezygnować ze stacjonarki? Wybrać laptopa? Broń Boże - wystarczy kupić gotowca. Nie, nie mówię o szarej skrzynce nabywanej w Auchan lub Tesco. Nie miałem nawet na myśli pecetów tworzonych przez duże sieci sklepów komputerowych. W końcu im też musimy dodatkowo zapłacić za połączenie odpowiednich podzespołów w jedną całość.
Od jakiegoś czasu dochodzę do wniosku, że idealny balans między formą, wydajnością i bezobsługowością zapewniają komputery tworzone przez jedną markę. Oczywiście, są droższe od składaków, ale... obiad w restauracji też kosztuje więcej od składników kupionych w Biedronce. Za wygląd, dopasowanie i brak problemów po prostu trzeba dopłacić.
Co zatem powinien wybrać gracz, który szuka bardzo dobrej stacjonarki? Po przetestowaniu kilku gotowych modeli najbardziej spodobał mi się komputer MSI Nightblade. Jest to model barebone, czyli maszyna składająca się z obudowy, płyty głównej, napędu i zasilacza, którą w każdej chwili można dowolnie rozbudować. Komputer taki jest jednocześnie bezproblemowy niczym laptop, ale pozwala na praktycznie dowolną rozbudowę w przyszłości. MSI Nightblade idealnie pasuje do tego opisu.
Obudowa - wygląd i funkcje
MSI Nightblade został zamontowany w stylowej, smukłej i solidnej obudowie wykonanej ze szczotkowanego aluminium, której grubość to zaledwie 0,8 mm. Na frontowej płytce znalazło się logo MSI, charakterystyczny, czerwony smok, oznaczający przynależność maszyny do serii dla graczy, oraz sprytnie schowany napęd DVD, który w przeciwieństwie do swoich odpowiedników używanych w składakach, nie szpeci wyglądu maszyny. Pod płytką można zauważyć otwory wentylacyjne oraz bardzo ładną i mądrze umieszczoną nóżkę.
Ta ostatnia pełni także funkcję uchwytu, dzięki któremu komputer można łatwo zabrać chociażby na LAN-party. Z kolei nad aluminiową płytką można zobaczyć dwa porty USB 3.0, dwa porty USB 2.0, wejście mikrofonowe, wyjście słuchawkowe, przycisk do podkręcania, dwie diody informujące o stanie komputera oraz wyróżniający się, srebrny przycisk zasilania. Poza frontem urządzenia, jedynym elementem odstającym estetycznie od reszty jest umieszczony po lewej stronie motyw smoka, którego można dostrzec jedynie patrząc obudowę pod odpowiednim kątem.
MSI Nightblade został zbudowany w sposób dobrze przemyślany. Można zastanawiać się, czemu przednia część obudowy została uniesiona. Cóż, nie wzięło się to znikąd. Wentylacja komputera przebiega od przodu do tyłu. Najpierw maszyna pobiera zimne powietrze, by te ochłodziło zamontowane w obudowie części. Gdy się w ten sposób nagrzeje, opuszcza obudowę dzięki wentylatorowi o średnicy 92 mm i maksymalnej prędkości obrotowej 3600 RPM. Osoby, które uważały na fizyce powinny już wiedzieć, o co chodzi. Zimniejsze powietrze znajduje się niżej, przednia część komputera jest zatem podniesiona tak, by w jak najbardziej efektywny sposób pobierać zimny gaz. Cyrkulacja stoi tu na bardzo wysokim poziomie.
Problemów nie sprawia też rozbudowa maszyny. Wystarczy zdjąć lewą ściankę obudowy, a następnie półkę ochronną, by dostać się do procesora, karty graficznej, pamięci RAM oraz pozostałych podzespołów. Wymiana jakiegokolwiek sprzętu będzie nieco trudniejsza niż w przypadku dużej, przestronnej obudowy. Jest to jednak cena, jaką płacimy za małą, kompaktową formę sprzętu.
No właśnie, co znajdziemy w środku?
MSI Nightblade to klasyczny komputer w formie barebone, więc możliwe jest jego samodzielne skonfigurowanie. Dlatego jeśli kupicie tego peceta, niekoniecznie będzie on wyposażony w te same podzespoły, co używany przeze mnie sprzęt. Sercem testowanego przeze mnie komputera jest procesor Intel Core i5-4670K oparty na architekturze Haswell. Jako że Intel do tej pory nie wydał procesorów desktopowych opartych na architekturze Broadwell, nadal jest to jeden z najnowszych układów stworzonych z myślą o stacjonarnych pecetach. Jego szczególną cechę pokazuje literka “K” znajdująca się na końcu nazwy modelu. Oznacza ona, że model ten można swobodnie podkręcać, zmieniając mnożnik procesora i w ten sposób otrzymać dodatkową wydajność praktycznie za darmo.
Po sercu najważniejszy jest… kręgosłup peceta, czyli jego płyta główna. W tym wypadku jest to model MSI Z97M Gaming oparty na chyba najlepszym konsumenckim chipsecie Intela - Z97. Konstrukcja MSI to jedna z najciekawszych dostępnych płyt w miniaturowym formacie micro-ATX. Obsługuje procesory pasujące do gniazda Socket 1150 oraz maksymalnie 32 GB pamięci DDR3 RAM osadzonej w 4 gniazdach pamięci.
Płyta główna cechuje się całkiem sporymi możliwościami rozbudowy - ma między innymi dwa porty PCI-Express x16, co w normalnych warunkach dawałoby możliwość włożenia dwóch kart graficznych. Tu jej zabrakło, ale tylko ze względu na zbyt małą ilość miejsca w obudowie.
Porty, które znajdziemy na tylnej części płyty głównej to PS/2, HDMI, DisplayPort, Ethernet, 2 x eSATA, 2 x USB 2.0, 6 x USB 3.0 oraz wyjścia audio, w tym SPDIF. W zestawie tym nie zabrakło absolutnie niczego.
Warto zauważyć, że płyta MSI oferuje też coś ponad standard. Umożliwia podłączanie dysków za pomocą bardzo szybkiego interfejsu M.2 oraz posiada kartę sieciową Killer E2205 Gigabit LAN, która nie tylko obsługuje najnowszy standard łączności WiFi 802.11 ac, ale też potrafi priorytetyzować połączenia i przekierowywać je tak, by w największym stopniu korzystały z nich gry.
W moim egzemplarzu znalazło się miejsce dla 16 GB pamięci DDR3-1333 RAM umieszczonej w dwóch slotach. Jako że pozostałe dwa sloty zostają wolne, bez problemu możemy podwoić ilość pamięci operacyjnej. Wystarczy dokupić jeszcze jeden komplet RAM-u i voila, wszystko gotowe.
Procesor, płyta główna, pamięć RAM - to wszystko jest jak najbardziej istotne, jednak zdecydowanie najważniejszym podzespołem dla graczy jest… karta graficzna oczywiście. MSI jest tego świadome, dlatego w swoim komputerze zastosowało układ własnej produkcji, a konkretnie GeForce GTX 970 Gaming 4G. Został on wyposażony w 2048 jednostek cieniujących, 64 jednostki ROP, 128 jednostek TMU oraz 4 GB pamięci GDDR5 pracującej na szynie o szerokości 256-bit. Taktowania pracy układu to 1140 MHz dla rdzenia oraz 7008 MT/s (efektywnie) dla pamięci.
Jeżeli powyższe cyferki niewiele wam mówią, powiem wprost - jest to jeden z najwydajniejszych akceleratorów graficznych dostępnych na rynku, wyprzedzanym tylko przez kartę GeForce GTX 980. Karta została dodatkowo wyposażona w świetny system chłodzenia TwinFrozr V, czyli dwa wentylatory o średnicy 100 mm każdy. Podczas spoczynku są one wyłączane i uruchamiają się dopiero wtedy, gdy temperatura osiągnie określony wcześniej poziom. Cooler składa się z bardzo dużego, aluminiowego radiatora i czterech rurek cieplnych. Energia do karty doprowadzana jest za pomocą gniazd 6-pin i 8-pin, zaś za przesyłanie uzyskanego obrazu do monitora odpowiadają dwa wyjścia DVI, oraz po jednym HDMI 1.4 i DisplayPort 1.2.
Kolejne nieco mniej seksowne, ale również istotne elementy komputera to zasilacz i zastosowane dyski twarde. O jakość zasilacza nie powinniśmy się martwić. To model o mocy 600 W, nagrodzony certyfikatem 80 Plus Gold, który oznacza, że sprawność zasilacza dla 20%, 50% i 100% obciążenia nie jest niższa niż 87%. Mówiąc po ludzku oznacza to, że komputer ma faktycznie 600 W mocy i nie jest byle rzęchem. Osoby, które oczekują dużej ilości miejsca i szybkiego uruchamiania się programów, docenią zastosowanie dwóch, 128-Gigabajtowych dysków SSD Intela działających w konfiguracji RAID 0 oraz dysku twardego stworzonego przez Seagate, którego pojemność to 2 TB.
To bardzo dobre połączenie, dzięki któremu użytkownik otrzymuje 256 GB miejsca na system i najczęściej używane programy, oraz 2 TB przestrzeni na gry i pliki, na tradycyjnym, obrotowym dysku. Dylematy typu “wybrać dysk twardy czy półprzewodnikowy” przestają tu mieć jakikolwiek sens. Komputer potrafi wystartować w 10 sekund i pomieścić tyle plików, ile dusza zapragnie. Czego chcieć więcej?
Wydajność
Początkowo miałem ambitny cel, by umieścić tu słupki przedstawiające wydajność komputera w różnych tytułach. Szybko okazało się jednak, że nie ma to jakiegokolwiek sensu, gdyż nie dysponuję własnoręcznie przeprowadzonym porównaniem z innymi maszynami. Dodatkowo okazało się, że MSI Nightblade bez problemu radzi sobie z absolutnie każdą grą uruchomioną na najwyższych ustawieniach graficznych i w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Próbowałem Wiedźmina 2, Battlefield 4, Batman: Arkham Origins, Far Cry 4, Metro: Last Light i wielu innych tytułów.
By zarżnąć MSI Nightblade, konieczne jest użycie monitora o rozdzielczości 4K i naprawdę wymagającej gry, ale z takimi ustawieniami nie poradzi sobie żaden komputer wyposażony w pojedynczą kartę graficzną - sorry, taki mamy klimat. Próba przetestowania Nightblade’a na takim ekranie byłaby wyłącznie próbą przebicia muru głową.
Wiecie już jak wygląda wydajność komputera w grach. Chcecie porównać swój komputer z Nightbladem? Śmiało. Poniżej zamieszczam wyniki z najpopularniejszych benchmarków. Jeśli komuś uda się je przebić, będę pod wrażeniem. By uruchomić benchmark 3D Mark, musisz go pobrać z tej strony, z kolei PC Marka znajdziesz pod tym adresem. Jeśli zamierzacie kupić komputer i chcecie poznać wyniki wydajności z konkretnych programów lub własnych próbek testowych - dajcie znać. Będę używał go jeszcze kilka dni i w tym czasie zrobię wszystko, by Wam pomóc.
Kultura pracy
W każdej beczce miodu znajdzie się też łyżka dziegciu. Nie inaczej jest i tym razem. Mimo że nie mogę powiedzieć złego słowa o temperaturach trzymanych przez komputer (nie przekraczają 70 stopni Celsjusza), to głośność układu chłodzenia potrafi dać się we znaki. Już w trybie spoczynku jeden z wentylatorów jest słyszalny. Trudno zatem, by podczas grania ten stan rzeczy poprawił się. Na plus należy dodać, że gdy komputer pracuje pod obciążeniem, generowany hałas nie zwiększa się jakoś znacząco. Dopiero po długich sesjach wiatraczki karty graficznej zaczynały szybciej, a przez to i głośniej pracować. Pod tym względem MSI musi nieco dopracować swój produkt, ale i tak nie jest źle.
Podsumowanie
Sam barebone, czyli obudowa komputera z wbudowaną płytą główną, napędem DVD oraz zasilaczem kosztuje 1749 zł. To dużo czy mało? Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Osoby wyjątkowo oszczędne mogą uznać ten komputer za bardzo drogi. W końcu podobnej jakości obudowa, płyta główna i zasilacz będą kosztować około 1200 zł. Jednak pecet złożony od podstaw najprawdopodobniej będzie większy, brzydszy i gorzej zaprojektowany od testowanego przeze mnie modelu. Widać to chociażby po logicznym i estetycznym ułożeniu kabli wewnątrz obudowy. W żadnym złożonym przeze mnie komputerze nie panował taki porządek jak w testowanym urządzeniu MSI.
Barebone będzie też znacznie mniej problematyczny w razie awarii. Wszystko dlatego, że obudowa, napęd DVD, płyta główna, i karta graficzna są dostarczane przez jedną firmę. To właśnie te podzespoły sprawiają najwięcej problemów. Gdy są dostępne jako jeden produkt, możliwe jest odesłanie ich do producenta w całości. Oczywiście istnieje też prawdopodobieństwo awarii procesora, dysków lub pamięci RAM, jest ono jednak o wiele mniejsze niż w przypadku wcześniej wymienionych elementów.
Jeśli ktoś chce mieć absolutny spokój i tak powinien wybrać gotowy zestaw sygnowany logiem sklepu, który w razie awarii będzie mógł po prostu zostawić na ladzie. Rzecz w tym, że zapłaci za niego więcej niż nawet za barebone’a. MSI Nightblade nie jest tańszy od składaków. Nie sprawia też mniej problemów od zestawów dostępnych na półkach sklepowych. Po prostu stanowi złoty środek pomiędzy nimi i przez to może spodobać się dużej liczbie użytkowników.
Dlatego jeśli zdarzy mi się kupować komputer stacjonarny, poważnie rozważę kupno barebone’a, może nawet w postaci Nightblade’a. Jest to sprzęt niesamowicie wydajny, ładny, mały i - co najważniejsze - bardzo przemyślany. Jego jedyną wadą jest nieco zbyt głośny układ chłodzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedna z najlepszych “stacjonarek”, z jakich w swoim życiu korzystałem. Gorąco polecam.