The Pirate Bay to relikt przeszłości, oto Tribler!
Piraci lamentują nad Zatoką Piratów, desperacko klikając po jej „mirrorach”, licząc na to, że któryś odżyje. A tymczasem pojawiło się narzędzie, które czyni podobne do niej witryny absolutnie zbędnymi.
Do tej pory sieć wymiany plików torrent wymagała swego rodzaju pośrednika. Bez posiadania pliku torrent lub łącza typu „Magnet Link” nie mogliśmy zainicjować pobierania. To z kolei oznacza, że potrzebny był katalog lub zewnętrzna wyszukiwarka takich zasobów, taka jak Kickass Torrents, The Pirate Bay czy Torrenty.org. Próbowano ominąć to ograniczenie na wiele różnych sposobów, ale propozycje okazywały się zbyt ułomne i niewygodne w swoim działaniu. To się może jednak zmienić, dzięki Triblerowi.
To program, którego głównym założeniem jest zapewnienie użytkownikom sieci torrent pełnej anonimowości. Sam Tribler nie jest niczym nowym, istnieje od ponad dekady. Ale jego najnowsza aktualizacja może wywołać kilka bezsennych nocy szefów wytwórni muzycznych czy filmowych. Warto zaznaczyć, że sieć torrent umożliwia wymianę danych o dowolnej treści, również darmowych i przeznaczonych do rozpowszechniania. To my decydujemy o tym, czy złamiemy prawo. Z podobnego założenia wyszli uczeni z Politechniki Delft, twórcy aplikacji.
Jak to działa?
Sieć BitTorrent nie oferuje absolutnie żadnych zabezpieczeń dla jej użytkownika. Nie ma żadnego problemu w namierzeniu osoby pobierającej czy udostępniającej treści. Swoboda i otwartość wszystkiego i wszystkich zostały potraktowane bardzo dosłownie przez twórców tego protokołu.
Tribler rozwiązuje to przez strukturę sieci inspirowaną rozwiązaniem Tor i jest bardzo do owego rozwiązania podobna. Jego twórcy sami przyznają, że była dla nich wzorem i że znaczna część mechanizmów w nowej wersji Triblera jest kalką Tora. Dodają jednak, że rozwiązanie nie jest dostatecznie przetestowane i że nie gwarantują pełnej anonimowości, prosząc zarazem społeczność o testowanie i zgłaszanie luk w zabezpieczeniach.
W dużym uproszczeniu, Tribler łączy kilka warstw maskowania za pomocą serwerów proxy oraz szyfrowanie połączenia end-to-end (a więc tylko pobierający może odczytać dane udostępniającego, nie jest to możliwe na żadnym z węzłów pośredniczących).
Wyszukiwarka torrentów, a więc znikome szanse na „zamknięcie Triblera”
Jakby tego było mało, Tribler oferuje wyszukiwanie torrentów wewnątrz aplikacji. Oznacza to, że nie tylko „seederzy” (a więc udostępniające osoby) i pobierający są chronieni przed inwigilacją, ale również znika konieczność korzystania z pośredników katalogujących udostępnianie treści.
To wielki kłopot dla organów ścigania. Rozbić sieci torrent się nie da, co wynika z jej natury. Nie ma jednak większego problemu z namierzeniem pobierających, udostępniających i serwerów witryn katalogujących, co wymusza na wspominanych tu zainteresowanych stosowanie wielu sztuczek, by uniknąć pojmania. Tribler za jednym zamachem likwiduje wszystkie trzy słabe ogniwa BitTorrenta.
Nie wiadomo, czy Tribler jest skuteczny w swoim działaniu. Jego twórcy udostępniają go jednak wraz z kodem źródłowym, co oznacza, że każdy posiadający odpowiednią wiedzę na temat programowania i sieci komputerowych może dokładnie przeanalizować strukturę programu i poznać zastosowane w nim rozwiązania.
Teraz ruch właścicieli praw autorskich, choć wydaje się, że piraci mogą dumnie krzyknąć „szach, mat!”. Obawiam się jednak, że ponownie akcja wywoła reakcję, a nasza wolność internetowa zostanie w imię walki o należne wynagrodzenie za tworzenie treści ponownie ograniczona. Ciekawe w jaki sposób…
* Ilustracja tytułowa pochodzi z serwisu Shutterstock