Jolla po raz kolejny udowodniła, że ludzie chcą nowych systemów. Fundusze na tablet już zebrane!
380 tys. dol. - taką kwotę planowali uzbierać twórcy Jolla Phone na swój nowy projekt - Jolla Tablet. Zadanie to mogło się wydawać się nierealne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że sprzęty z Sailfish OS mają śladowy udział w rynku, ale mimo to udało się je zrealizować w zaledwie 2 godziny.
Tego, że szykuje się prawdziwy hit Indiegogo mogliśmy spodziewać się już po pierwszych minutach akcji. Praktycznie w momencie startu kampanii, na jej koncie pojawiło się ponad 1000 dol. Chwilę później było to już 10 tys., 20 tys., 60 tys., a kwota ta stawała się wyraźnie większa przy każdym ponownym otwarciu strony. I tak aż do magicznej granicy 380 tys. dol., która została przekroczona zaledwie przed chwilą.
Tym samym fani Jolli i Sailfish OS zagwarantowali sobie świetny prezent na przyszłoroczne lato, natomiast twórcy - zapas funduszy na dokończenie projektu, produkcję i dalszy rozwój systemu, który niedługo powinien doczekać się wersji 2.0.
Oczywiście w porównaniu do bardziej uznanej konkurencji wyniki te są wręcz zabawne. Przy cenie pomiędzy 189 dol. a 199 dol. za tablet, wystarczyło sprzedać ich mniej niż 2000, aby osiągnąć zakładany cel. Dla Apple, Samsunga czy nawet mniejszych producentów są to wyniki, które osiągają w ciągu ułamków sekundy. W kategoriach crowdfundingowych Jolli daleko nawet do lodówki z USB.
Mimo to, wynik ten robi ogromne wrażenie. Z jednej strony dlatego, że na od wielu miesięcy mówi się o tym, że rynek mobilny nie tyle nie potrzebuje, co po prostu wręcz nie chce przyjąć kolejnego gracza. Każdy kupujący ma wybór pomiędzy dwoma lub trzema przodującymi platformami i właściwie więcej nie jest potrzebne. W tym samym czasie Jolla pokazuje, że udało jej się stworzyć grupę odbiorców, którzy nie skuszą się na jej produkty, bo są tanie, bo operator wciska je im za złotówkę, czy dlatego, że nachalnie reklamuje się je w mediach.
Z drugiej strony, Jolla nie stawia przed sobą nierealnych celów, które doprowadziły do klęski m.in. projekt Ubuntu One. Nie szukają dziesiątek milionów dolarów na produkt, o którym niewiele wiadomo, poza tym, że ma być oczywiście cudowny, niepowtarzalny i "jedyny-taki-koniecznie-kup".
Zachowują się wręcz skromnie i chłodno, choć oczywiście nie zapominają wspomnieć o tym, że ich produkt jest po prostu dobry. Wychodzą na scenę, prezentują kompletną specyfikację, konkretną datę premiery, konkretne informacje - same konkrety - prosząc jednocześnie o dofinansowanie w całkiem rozsądnej kwocie. I dostają je.
Jolla właściwie od początku jest fascynującą firmą. Mieli zniknąć po kilku miesiącach, a tymczasem rozwijają sieć dystrybucji na całym świecie i nie widać czegokolwiek, co miałoby ich powstrzymać. Nie wybrali Androida, nawet widząc, że na podobnym podejściu potknęli się więksi zawodnicy, i trzymają się swojej decyzji. Tworzy sprzęt, który teoretycznie nie obchodzi nikogo, ale jednak bywają sytuacje, kiedy mówią o nim wszyscy. Tworzy teoretycznie kolejny tablet, pomimo tego, że rynek ten wcale nie potrzebuje kolejnych graczy, przyznaje się do tego, że nie ma na niego pieniędzy i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawiają się one aż w nadmiarze.