REKLAMA

Chińczycy kochają Xiaomi – kiedy świat pokocha azjatyckie firmy?

Przybywa powodów uzasadniających fakt, że o Xiaomi mówi się „chińskie Apple”. Ta powstała w 2010 roku firma od początku wzorowała się na jabłku z Cupertino, a prezes Lei Jun upodabniał się nawet do wizerunku Steva Jobsa, nosząc dżinsy i ciemne koszule oraz naśladując jego sposób prowadzenia prezentacji.

Chińczycy kochają Xiaomi – kiedy świat pokocha azjatyckie firmy?
REKLAMA
REKLAMA

Nie jest to pierwsza firma i pierwszy prezes, który próbuje podpatrywać Jobsa, nikomu jednak, jak dotąd, nie udało się w takim stopniu powtórzyć sukcesu Apple, jak w zaledwie cztery lata zrobiło to Xiaomi. Gdzie leży sukces firmy?

Jakość vs cena

Smartfony produkowane przez Xiaomi są wyjątkowo tanie, zwłaszcza jeśli porównamy je do flagowych modeli Samsunga i Apple. Doskonałe wyważenie pomiędzy jakością a ceną, jakie chińskiej spółce udało się osiągnąć, stało się głównym motorem jej sukcesu. Pierwsza partia najnowszego modelu Xiaomi - Mi 4 - rozeszła się w 37 sekund. W Indiach ten sam model sprzedał się w 5 sekund.

Wprawdzie mowa tutaj o zaledwie 10 tys. egzemplarzy (co na tak ogromnych rynkach jest małą liczbą), ale imponuje dynamika wzrostu sprzedaży. Poprzedni model, Mi 3, potrzebował prawie 40 minut, by się rozejść w takiej samej liczbie egzemplarzy. MIUI, czyli zmodyfikowany Android, którego firma używa w swoich produktach, ma już ponad 20 milionów użytkowników.

Xiaomi 9

Pomimo niskich cen, spółka dobrze zarabia i utrzymuje się na plusie. Obecnie zatrudnia ok. 3 tys. pracowników. Szczególną uwagę należy zwrócić na model biznesowy Xiaomi. Spółka ta ani nie posiada sklepów detalicznych, ani nie współpracuje z zewnętrznymi dystrybutorami. Wszystkie produkty są sprzedawane bezpośrednio przez stronę internetową firmy, co pozwala trzymać koszty w ryzach. Natomiast marketing opiera się głównie na mediach społecznościowych, a masowe kampanie reklamowe są rzadkością w jej przypadku.

Już kilka miesięcy temu spółka ujawniła plany wejścia na kilka nowych rynków, w tym Brazylię, Rosję, Indonezję, Malezję, Meksyk, Filipiny, Tajlandię, Turcję i Wietnam. Wspólnym mianownikiem dla tych krajów jest jeszcze niski poziom nasycenia rynku smartfonami, bogacąca się klasa średnia oraz duża waga przywiązywana do ceny urządzenia. Ponadto są to ogromne rynki, kuszące potencjałem dużego zysku jeśli Xiaomi uda się wykroić dla siebie największy kawałek biznesowego tortu.

Cel: 100 procent więcej

Prezes Xiaomi zadeklarował, że w tym roku planuje sprzedać aż 40 mln swoich smartfonów. To około dwa razy więcej w porównaniu do poprzedniego roku. Jeśli porównamy rok 2013 do 2012, to już wtedy Xiaomi odnotowało wzrost sprzedaży o 160 proc. i zwiększenie dochodu o 150 proc. Spółka nie ogranicza się już tylko do smartfonów – na rynek wypuściła także tablet, oraz 47-calowy smartTV z opcją 3D w cenie… 490 dol.

Podobnie jak Apple, Xiaomi szczyci się tym, że produkuje tylko kilka rodzajów urządzeń, jednak model biznesowy firmy przypomina bardziej Amazon (sprzedaż oprogramowania dzięki sprzętowi) i Della (sprzedaż głównie online).

Niskie marże pozwalają zachować dochodowość, ale głównym celem spółki jest dystrybucja na masową skalę swoich produktów i późniejszy zarobek dzięki akcesoriom i aplikacjom.

Nowy porządek

W latach 20. minionego wieku 40% światowych inwestycji zagranicznych generowanych było przez spółki brytyjskie. W 1967 roku na prowadzenie wysunęły się Stany Zjednoczone, czemu towarzyszyła kulturowa rewolucja. Kellogg’s zmienił to jak wyglądają śniadania milionów ludzi z krajów rozwiniętych, a Kodak ukształtował sposób upamiętniania wakacji. Kolejna rewolucja na tym polu ma duże szanse wydarzyć się za pośrednictwem azjatyckich firm.

Xiaomi 3

Choć Azja przetapia 76 proc. światowej stali i emituje 44 proc. globalnych zanieczyszczeń to jest domem dla zaledwie 10 proc. najcenniejszych międzynarodowych marek. Bogata Japonia i Południowa Korea mogą pochwalić się m.in. Toyotą i Samsungiem, ale lista tego kalibru firm nadal jest krótka.

Dobrym przykładem dlaczego tak się dzieje jest tutaj iPhone, który choć jest produkowany w Chinach to jednak dzięki pracy amerykańskich umysłów zdobył przewagę na polu innowacyjności. Azjatyckie firmy zaczynają rozumieć, że nie wystarczy produkować dużo i tanio, licząc, że ogromny lokalny rynek wchłonie ich produkty. Pora zacząć konkurować z międzynarodowymi gigantami, na razie jeszcze na swoim własnym rynku, ale mając w planach zagraniczną ekspansję.

Wymagania lokalnej klasy średniej rosną i jest im trudno sprostać konkurując tylko ceną, zwłaszcza w środowisku, w którym koszty pracy rosną.

Szybujące w górę aspiracje konsumentów wymuszają również elastyczne podejście do modelu biznesowego. Rozwój internetowego biznesu doprowadza do wewnętrznych zmian całego rynku w Azji. Wspomniane Xiaomi, sprzedające smartfony online to tylko jeden z przykładów. Według The Economist, Alibaba, czyli tamtejszy eBay, może być warty nawet 150 miliardów dolarów, czyli więcej niż chiński przemysł stalowy.

Największe azjatyckie firmy

Azjatycki rynek nie jest już łatwym miejscem do sprzedawania usług i produktów. Poprzez kontynent przebiega stroma krzywa nierówności społecznych. Od bogatego, choć starzejącego się społeczeństwa w Japonii, po bogacących się coraz szybciej Chińczyków, po biedniejsze choć młodsze Indie. Na uwagę zwraca ukierunkowanie tamtejszych polityków, którzy jednym głosem zapowiadają rozwój, pełne wsparcie dla lokalnego biznesu oraz reformy z tym związane.

Przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinping, chce zwiększenia roli innowacji na chińskim rynku oraz wzrostu konsumpcji i znaczenia krajowych marek. Premier Japonii, Shinzo Abe, walczy z problemem deflacji i demograficzną pułapką, z którą Kraj Kwitnącej Wiśni musi się uporać.

Niedawno wybrany premier Indii, Narendra Modi, zapowiada w pierwszej kolejności przyciągnięcie zagranicznego biznesu do kraju, poprawę industrializacji państwa oraz stworzenie tysięcy miejsc pracy. Choć w przeświadczeniu polityków to oni kierują gospodarką danego kraju, to właśnie azjatyckie firmy pokazały, że mogą uczynić swój naród bogatszymi dzięki międzynarodowemu sukcesowi.

Już w latach 60. XX wieku Toyota, Sony oraz kilka innych firm japońskich narzuciły sobie rygorystyczne kryteria jakościowe, stwarzając zasady środowiska pracy do dziś podziwiane (i często kopiowane) przez Zachód.

Xiaomi 4

Azjatyckie firmy będą musiały zmierzyć się z jeszcze jedną przeszkodą – stereotypem przeciętnej jakości i niskiej ceny. „Chiński tablet” większość konsumentów kojarzy się bardziej z tanim produktem silnie inspirowanym zachodnimi modelami niż z solidnym sprzętem.

To również musi się zmienić, jeśli Azja chce podbić zachodni rynek, na którym konsumenci przede wszystkim stawiają na jakość i rozpoznawalność marki. Już teraz widać tendencję do alokacji większych nakładów na rozwój badań, choć tak jak pokazuje Xiaomi, nadal wiele firm woli „inspirować” się zachodnimi produktami.

REKLAMA

Na rynku azjatyckim działają setki tysięcy małych lokalnych firm, a kontynent ten stał się najciekawszym laboratorium przedsiębiorstw od lat 20. w USA, z którego z dużą dozą prawdopodobieństwa mogą wyewoluować kolejni światowi liderzy w swoich branżach. Gdyby liczące sobie zaledwie cztery lata Xiaomi było spółką amerykańską to zapewne byłoby na ustach znacznie większej liczby osób niż obecnie. Jednak fakt, że spółka ta pochodzi właśnie z Chin czyni ją tym bardziej wartą uwagi.

Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA