Specjalne chodniki dla osób korzystających ze smartfonów? Pójdźmy o krok dalej
Krytykujcie ile chcecie, ale pomysł, choć w formie eksperymentu, jest genialny. Chodnik podzielony na alejki dla pieszych nieużywających telefonów i dla tych, którzy idąc patrzą w ekraniki. Idąc tym tropem zróbmy kawiarnie z osobnymi salami dla nieużywających elektroniki, zakaz używania telefonów w zatłoczonych tunelach czy na stacjach metra i dworcach?
Eksperyment National Geographic z pasami na chodniku dla pieszych unaocznia przywarę XXI wieku. Mnóstwo osób ma nos non-stop w ekranie smartfona. Na ulicy, w autobusach, pociągach, sklepach, pubach, kawiarniach, urzędach, samochodach - wszędzie można spotkać takich delikwentów, do których zresztą sama się zaliczam.
O ile w pociągu, autobusie czy kawiarni gapienie się w ekran jest jednoznacznym sygnałem, że nie ma się ochoty na interakcje międzyludzkie, o tyle są sytuacje, gdy elektronika zagraża zdrowiu i życiu.
W Polsce nie ma oficjalnych statystyk dotyczących telefonów komórkowych jako przyczyn wypadków drogowych. W Stanach Zjednoczonych odpowiadają co najmniej za ćwierć wszystkich wypadków, w Europie też pewnie za sporą część.
Jednak używanie telefonu ma też mniej upowszechnione w masowej świadomości konsekwencje. Ludzie wpadają na słupy, zderzają się o siebie nawzajem, spadają ze schodów, wchodzą pod samochody na pasach czy - i to już tragiczny przykład - wpadają pod pociągi metra i giną. W Japonii co roku co najmniej kilkadziesiąt osób staje się ofiarami własnych urządzeń i zostaje rannych lub ginie.
Nie wiem, czy opisana w tym tekście sytuacja jest prawdziwa, ale z doświadczenia wiem, że bardzo prawdopodobna. Opisuje, jak zmieniło się zachowanie klientów restauracji, którzy narzekają na powolną obsługę, ale na dobrą sprawę sami są temu w dużej części winni.
Zamiast skupić się na wyborze dań, siedzą z nosem w telefonach. Zamiast jeść robią zdjęcia i potem narzekają na zimne dania i tak dalej i dalej.
Urządzenia elektroniczne rozkojarzają nas szybciej, niż jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do ich obecności. Oprócz zasad kultury, dobrego wychowania które powinno podpowiedzieć nam, że wpatrywanie się w ekran zamiast interakcji z obsługą, rozmawianie przez telefon podczas zakupów przy kasie, co powoduje dłuższą obsługę jest oznaką braku szacunku, brakuje nam też rozsądku.
Może moje stanowisko jest niepopularne, zwłaszcza dla blogerki okołotechnologicznej, ale chodniki z wyznaczonymi alejkami dla używających i nieużywających urządzeń powitałabym z radością. Tak samo jak kibicuję kawiarniom, w których właściciele ustanawiają ograniczenia używania smartfonów czy zakaz fotografowania.
Co jednak mnie intryguje to fakt, że dopiero teraz systematyzujemy społecznie używanie telefonów w miejscach publicznych albo chociaż się nad tym zastanawiamy. A tymczasem na horyzoncie juz czekają urządzenia ubieralne i dziesiątki innych gadżetów.
Fot. główna AP Photo/Cliff Owen via qz.com. Drugie zdjęcie pochodzi z serwisu Shutterstock.