Projektor niemal dla każdego? Philips Screeneo - recenzja Spider's Web
W projektorach czas niemal stanął w miejscu. Owszem są cichsze, jaśniejsze, z lepszym kontrastem, czasem nawet tańsze, ale nie dzieje się tam nic niezwykłego. Aż tu nagle pojawia się Philips Screeneo - projektor niemal dla każdego. Posiada tylko dwie poważne wady.
Projektory z krótkim rzutem nie są nowością. Obecne na rynku od lat, w większości przypadków są to duże kobyły przeznaczone do zastosowań biznesowych i edukacyjnych, chociażby przy szkolnych tablicach interaktywnych. W domowym zaciszu nie są specjalnie popularne.
W niedalekiej przyszłości sytuacja ta może nieznacznie ulec zmianie. Umówmy się - projektory nadal są rozwiązaniem niszowym, świetnym rozwiązaniem, które oferuje kinowe wrażenia w domowym zaciszu, ale nie dla każdego.
Philips Screeneo eliminuje jedną z podstawowych wad projektorów do zastosowań domowych, czyli konieczności odpowiedniego ustawienia projektora od ekranu na drugim końcu pokoju. Dzięki krótkiemu rzutowi otrzymujemy 100-calowy obraz z odległości mniejszej niż 50 centymetrów. Kupno tak dużego telewizora jest praktycznie nie możliwe. Tylko Samsung obecnie ma w sprzedaży 110-calowy model S9 4K za ponad 100 tysięcy złotych, a za 90-cali Sharpa zapłacimy ponad 30 tysięcy zł. Projektor gwarantuje więc olbrzymi ekran, a w przypadku Screeneo tak duża przekątna jest możliwa stawiając sprzęt na szafce zaraz przy ścianie.
Cena i rozdzielczość - dwie wady projektora Philipsa
Jednak Philips Screeneo nie jest tani. Za ten produkt sklepy liczą sobie ponad 6 tysięcy złotych. Owszem to znacznie taniej, niż podobna w założeniach konstrukcja LG HECTO kosztująca tyle samo, tyle że w amerykańskich dolarach, czy zaprezentowany na CES projektor 4K Sony z krótkim rzutem, za którego trzeba będzie zapłacić 35 tysięcy dolarów. 6 tysięcy to jednak wciąż sporo jeśli mowa o klasycznym projektorze. W tej cenie znajdziemy już kilka ciekawych konstrukcji od Epsona, Optomy czy Mitsubishi, które poszczycą się rozdzielczością Full HD.
Screeneo posiada rozdzielczość 1280 na 800 pikseli, a to mało, nawet bardzo mało jak na obecne czasy. Skoro w telefonach mamy ekrany FullHD, a przy 55-calowym telewizorze warto już dopłacić do rozdzielczości 4K, to te niewiele więcej niż 720p boli i tej rozdzielczości rzeczywiście podczas seansu brakuje.
Oczywiście duży ekran cieszy, ale gdy mieliśmy już do czynienia z FullHD na projektorze to niższa rozdzielczość będzie nam bardzo doskwierać. W połączeniu z ceną daje to poważny minus, który sprawia, że Screeneo nie jest dla wymagających użytkowników, a szkoda.
Wygląd ma znaczenie
Skoro wady zostały omówione mogę ze spokojem przejść do wychwalania Screeneo. A trzeba przyznać, że jest za co, pomimo faktu, że już w sklepie łapiemy się za głowę spoglądając na parametry i cenę. Philips, a właściwie Sagemcom postarali się, aby pomimo tego produkt był godny uwagi.
O samym krótkim rzucie już wspomniałem, więc teraz czas na podstawy jaką jest wygląd zewnętrzny.
Klasyczne projektory trudno nazwać stylowymi. Większość z nich ma dość standardową konstrukcję i przeważnie pomiędzy sobą różnią się jedynie wielkością. W końcu taki projektor i tak zwykle wisi gdzieś ukryty. Liczy się obraz, a urządzenia biznesowe z zasady nie muszą być ładne, bo dzięki temu wyglądają bardziej "pro". Philips Screeneo ma jednak stać tuż pod ekranem, dlatego postarano się o to, by godnie się prezentował.
[gallery ids="202483,202479,202499"]
Całość jest bardzo przyjemnie wykończona. Klasy dodaje skórzana rączka. Gdyby nie naklejki, w których tak lubują się producenci laptopów, to zdecydowanie uznałbym go za produkt premium. Oczywiście po zakupie możecie je swobodnie odkleić i cieszyć się nienagannym wyglądem.
W urządzeniu znajdziemy dwa wejścia HDMI, jedno VGA, dwa porty USB, złącze antenowe, port Ethernet oraz wyjście optyczne i analogowe dźwięku. Urządzenie ma też wbudowane głośniki, ale o tym później.
Trochę mniej zadowolony jestem z pilota, który nie działa idealnie i jest trochę za duży, by wygodnie go trzymać. Dlatego szybko został zastąpiony Measy Smart Remote z funkcją Air Mouse. To doskonały wybór zważywszy na to, co oferuje w przypadku multimediów Screeneo.
Braki w rozdzielczości nieco rekompensuje technologia LED
W projektorze Philips Screeneo zastosowano technologię DLP LED, znaną przede wszystkim z kieszonkowych projektorów, w których właśnie przoduje Sagemcom/Philips i linia PicoPix. Wśród zalet tej technologii należy wymienić niezłą czerń, niski pobór energii, niewielką głośność oraz żywotność.
Wadą jest właściwie brak rozdzielczości. PicoPix nie oferuje też jakiejś niesamowitej jasności, to dalej sprzęt dużo mniej uniwersalny niż telewizor i prawdziwą przyjemność z oglądania mamy dopiero w nocy. A kontrast rewelacyjnie prezentuje się tylko na papierze, w rzeczywistości jest przyzwoity. Co ciekawe, tak bliska odległość projektora od ściany powoduje, że rozświetlony jest nie tylko ekran ale też całe otoczenie. Mamy więc wrażenie porównywalne z inną technologią Philipsa – Ambilight.
Zdjęcia do recenzji robiłem o poranku i jak widać da się oglądać także w takich warunkach przy mniej nasłonecznionym pokoju, ale nie jest to coś co nas w pełni usatysfakcjonuje. Jakość obrazu jest zadawalająca. Zarówno do czerni jak i odwzorowania kolorów nie można mieć większych uwag, choć trzeba mieć świadomość, że w klasycznym sprzęcie w porównywalnej cenie otrzymamy jeszcze lepsze rezultaty z wyższą rozdzielczością.
Na projektorze oglądałem treści z pendrive’a, z serwisów VOD, a także zrobiłem sobie maraton ze starą trylogią Gwiezdnych Wojen z podłączonego odtwarzacza Blu-ray. Poza drobnym problemem z płynnością podczas odtwarzania pliku reszta była odtwarzana bez zarzutów. Podczas maratonu Star Wars tylko ja narzekałem na braki w rozdzielczości.
Projektor jest w stanie odtworzyć także 3D, niestety w zestawie jest tylko jedna para okularów. O ile trójwymiar w domowych warunkach nie jest dziś jakoś szczególnie atrakcyjny, to jeśli już oglądać 3D w domu to właśnie na tak dużym ekranie.
Soundbar niepotrzebny
Philips Screeneo nie jest małym urządzeniem - to całkiem pokaźna skrzyneczka, dzięki czemu do środka udało się wpakować także całkiem niezłe głośniki bijące na głowę to co znajdziemy we współczesnych telewizorach. Sprzęt sam z siebie oferuje więc naprawdę dobrej jakości dźwięk z przyzwoitym basem. I mówię to opierając się właśnie na seansie z Gwiezdnymi Wojnami. W niewielkim pomieszczeniu z powodzeniem Screeneo dawał radę bez wsparcia. To oznacza, że projektor możemy zapakować w dołączony pokrowiec i zabrać praktycznie wszędzie tam, gdzie znajdziemy gniazdko i dużą ścianę.
Android, DVB-T i mamy prawdziwy multimedialny kombajn
Dodatkową mobilność Screeneo gwarantuje jego oprogramowanie i doposażenie. Projektor ten wyposażony jest w Android w wersji 4.2.2 oraz antenę DVB-T dzięki, której możliwy jest odbiór cyfrowej telewizji naziemnej. Rozwiązanie wręcz idealne na Mundial - w końcu możemy sięgnąć po kanały TVP 1 i TVP 2 z multipleksu lub skorzystać z aplikacji TVP Stream dostępnej w Google Play.
Na uwagę zasługuje interfejs gdzie robocik będący odnośnikiem do aplikacji na ekranie głównym sugeruje, że mamy do czynienia z Androidem. Gdzie indziej też zdarzają się komunikaty z klasycznym wyglądem Androida, czy klawiaturą ale nie jest to coś co znamy z tanich androidowych przystawek do telewizora, które tak właściwie zachowują się jak tablety. Tutaj w przyjemny interfejs wpleciono dostęp do Google Play oraz pozostałych aplikacji. W Google Play wyświetlają się też tylko te gry i programy, które są kompatybilne.
Zapomnijcie jednak o wygodnym sterowaniu nie posiadając klawiatury i myszki lub pilota takiego jak ten od Measy. Korzystanie przy standardowym pilocie to męczarnia. Choć sam nie jestem zwolennikiem pakowania wszędzie Androida to w przypadku Philips Screeneo wyszło to całkiem zgrabnie. Poczta, czy przeglądarka internetowa jest dla mnie zbędna ale mogę z powodzeniem uruchomić sobie player, ipla, czy HBO GO.
Gdyby Philips sam musiał dogadywać się w tej sprawie z dostawcami, to pewnie nie uświadczylibyśmy zbyt wielu polskich aplikacji na tym niszowym produkcie. Jest to ciekawy dodatek do ogólnej funkcjonalności urządzenia. Dzięki temu też odtworzymy praktycznie wszystkie multimedia z podłączonego pendrive’a czy dysku zewnętrznego. Screeneo jest więc prawdziwym kombajnem.
Wart, czy niewart swojej ceny?
Philips Screeneo to sprzęt, któremu nie potrafię wydać jednoznacznej oceny. Czekałem na niego dosyć długo i podczas użytkowania sprawiał wiele radości. Szybko nawet oswoiłem się z faktem, że posiada Androida na pokładzie i zacząłem doceniać zalety dodania tego mobilnego systemu do projektora. Urządzenie prezentuje się bardzo ładnie i mało który sprzęt jest w stanie zagwarantować tak duży obraz z takiej odległości.
Jednocześnie krótki rzut nie jest na chwilę obecną przyszłością telewizji. Philips Screeneo, pomimo wbudowanego tunera cyfrowej telewizji naziemnej, nie jest w stanie zastąpić klasycznego telewizora u przeciętnego konsumenta. To nadal rozwiązanie, które dobrze sprawdza się wyłącznie w zaciemnionych pokojach. W dodatku rozdzielczość 1280 na 800 pikseli w 2014 roku dla obrazu o przekątnej 100-cali powinna być z miejsca dyskwalifikująca. No i cena 6 tysięcy złotych też jest całkiem spora biorąc pod uwagę ceny klasycznych projektorów oraz 55-calowych telewizorów 4K, czy 60-calowych ekranów FullHD.
Philips Screeneo jest pierwszym tak naprawdę konsumenckim projektorem z krótkim rzutem. I wierzę, że Sagemcom na tym nie poprzestanie i za rok, dwa ujrzymy kolejne wcielenia z wyższą rozdzielczością. Pomimo wad, fajnie że taki produkt pojawił się na rynku, od czegoś trzeba zacząć i sama idea krótkiego rzutu jest nad wyraz słuszna.
Tak jak każdy inny projektor Screeneo nie jest sprzętem dla wszystkich. Nie jest to urządzenie, po które możemy ot tak wejść do sklepu i kupić. Świadomi jego wad i zalet będziemy jednak z niego zadowoleni.
Jeśli nie jesteśmy wielkimi maniakami obrazu ostrego jak brzytwa, a jednocześnie kochamy kino i mamy wolną ścianę i 6 tys. zł, to jak najbardziej projektor ten jest wart uwagi. W innym przypadku to ciekawostka, która może stać się początkiem nowej kategorii produktów.