Nowe ekrany do smartfonów od LG, Samsunga i Nokii prezentują się świetnie, ale o rewolucji nie ma mowy
Smartfon – urządzenie nowoczesne, przejaw postępu technologicznego, sprzęt o wydajności komputera sprzed kilku lat, który można nosić w kieszeni, a na dodatek koncept, który – jakby się wydawało – jest niemal skończony. Jednocześnie to rzecz niezwykle ułomna i daleka od doskonałości. Wciąż czekamy na rewolucję, zmianę, która sprawi, że inteligentne telefony staną się po prostu lepsze.
Bateria? Wydajność? Wytrzymałość? Stawiacie na to, że w którymś z tych aspektów dojdzie do rewolucji? Na pewno przydałoby się wydłużenie czasu pracy na jednym ładowaniu. Jednak producenci smartfonów nie na tym skupiają swoją uwagę, a przynajmniej nie o tego typu projektach nas informują. Najbliższe duże zmiany dotyczyć będą ekranów. Takie wnioski można przynajmniej wyciągnąć z ostatnich doniesień.
Jak podał serwis Nikkei Technology, Nokia zaprezentowała niedawno nowe ekrany OLED, które można wyginać. Przez wiele dni było o tym dość cicho, ponieważ do pokazu doszło na mało znanej, bo akademickiej konferencji SID 2014 w San Diego w Stanach Zjednoczonych. Fiński producent, a dokładniej rzecz biorąc firmy Nokia, Semiconductor Energy Laboratory oraz Advanced Film Device, pokazały dwie wersje wyświetlaczy.
Pierwszy z nich miał przekątną 5,9 cala i rozdzielczość 1280 x 720 pikseli, czyli popularne HD. Przełożyło się to na zagęszczenie na poziomie 249 ppi. Nie jest to może zbyt imponujący wynik, ale przecież nie o rozdzielczości w tym przypadku chodzi. To, co odróżniało ekran, to fakt, że można go było składać niczym książkę. Co ciekawe, nie był to całkowicie giętki wyświetlacz, który można giąć do woli w każdą stronę. Jego można było złożyć tylko na raz, właśnie jak książkę lub zeszyt. Niestety nie dało się wygiąć do końca, a jedynie do połowy.
Drugi ekran niewiele różnił się od wyżej opisanego modelu. Miał on dokładnie takie same parametry, czyli przekątną 5,9 cala i rozdzielczość 1280 x 720 pikseli (249 ppi), ale można go było złożyć już dwa razy, dzięki czemu tworzył coś w rodzaju fali. Niestety i w tym przypadku nie da się go zgiąć do końca, niczym kartki papieru. Oba wyświetlacze zostały stworzone przy użyciu technologii WTC, która łączy w sobie emitujący białe światło panel OLED oraz filtry kolorów.
Oba modele, według zapowiedzi firmy Semiconductor Energy Laboratory, mogą zostać zgięte około 100 tys. razy i nie powinny ulec uszkodzeniu. Niby wszystko ładnie i piękne, ale ja jestem sceptyczny jeśli chodzi o tego typu konstrukcję. Oczywiście czekam na elastyczne ekrany, ale nie dlatego, że chciałbym je wyginać na prawo i lewo, ale dlatego, że przede wszystkim byłby one cieńsze od LCD i AMOLED, dzięki czemu smartfony byłyby chudsze i lżejsze, ale też dlatego, że byłby bardziej wytrzymałe. Upadek z wysokości jednego, czy nawet półtora metra nie powinien być dla nich straszny.
Na razie zapowiada się tylko na to, że zobaczymy nieco bardziej wymyślne sprzęty, np. powyginane smartwatche lub smartfony z zagiętym ekranem. Powiedziałbym, że to fajny bajer, który początkowo może wywołać efekt „wow”, ale w gruncie rzeczy niewiele zmienia.
To jednak nie koniec doniesień. Serwis ET News dotarł do informacji, według których dwaj koreańscy producenci, czyli Samsung i LG, także pracują nad nowymi wyświetlaczami. Nie chodzi jednak o giętkie panele, a technologię QD, czyli Quantum Dot.
Czym jest QD? Chodzi o poprawienie parametrów wyświetlaczy LCD. I w tym przypadku akurat nie chodzi o coraz to bardziej absurdalne rozdzielczości, a o lepsze odwzorowanie kolorów, wyższą jasność oraz niższe zużycie energii.
W teorii wystarczy dodać do ekranu LCD dodatkową warstwę ze specjalnym materiałem z milionami nanokryształków, ale w praktyce jest to dużo trudniejsze do osiągnięcia, niż mogłoby się wydawać. LG podobno pracuje nad tego typu ekranami od kilku lat i dopiero teraz jest bliskie rozwiązania problemu i rozpoczęcia masowej produkcji. Ekrany jeszcze w tym roku mają trafić do pierwszych urządzeń.
Brzmi to i wygląda naprawdę zachęcająco, chociaż trzeba też przyznać, że dzisiejszym wyświetlaczom naprawdę niewiele można zarzucić. Lepiej odwzorowane kolory to miły dodatek, wyższa jasność przyda się na pełnym słońcu, a niższe zużycie energii powinno przełożyć się na dłuższy czas pracy na baterii, w końcu to właśnie ekrany zjadają najwięcej . Trudno jednak mówić o rewolucji.
Czy naprawdę to są elementy, na których producenci smartfonów skupiają swoją uwagę? Bo jeśli tak, to ja jestem srogo zawiedziony.
* Zdjęcie główne pochodzi z Shutterstock