Gotówka staje się coraz droższa, czy pora z nią skończyć?
Za kilka lat możemy mieć problem z wytłumaczeniem dzieciom do czego służy portfel, tak samo jak dziś trudno jest młodemu pokoleniu opisać czym są owe „taśmy”, o których huczy w całym kraju. Wszystko to za sprawą tego, że istnieje coraz więcej pretekstów do porzucenia gotówki na rzecz cyfrowego pieniądza. Argumenty płyną ze strony banków, przedsiębiorców, państwa a nawet części społeczeństwa. Czy rozwój technologii pomoże w odejściu od papierowego pieniądza, i czy aby na pewno jest to najlepsze rozwiązanie?
„Mogę być winna grosik?”
W Polsce w obiegu mamy ok. 12 miliardów monet, z czego aż ponad 8 miliardów stanowią te o nominale 1, 2 i 5 groszy. To dużo - dla porównania monet od 10 groszy do 5 zł jest łącznie mniej niż samych jednogroszówek (tylko 4 mld). Dla wielu z nas konieczność posiadania tak drobnych nominałów w portfelu jest uciążliwe, stąd też często trzymamy je w domach w różnych miejscach, a w sklepach bez głębszego namysłu machamy dłonią, gdy kasjerka pyta czy może być winna grosika. Problem w tym, że z powodu zatrzymywania poza obiegiem jedno, dwu i pięciogroszówek Narodowy Bank Polski musi zlecać ich dodatkową produkcję.
Tylko w 2012 roku Mennica Polska wyprodukowała 287 mln jednogroszówek i 151 mln dwugroszówek. To ogromne kwoty, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że Narodowy Bank Polski ponosi ogromne koszty bicia nowego bilonu. Nieoficjalnie mówi się – bo dane te nie są jawne – że wyprodukowanie jednogroszówki może kosztować nawet 5 groszy. Z powodu rosnących kosztów NBP zdecydował się na przeniesienie ich produkcji z Mennicy Polskiej do brytyjskiego Royal Mint, dzięki czemu koszty mają spaść aż o połowę. Ponadto od kwietnia br. do Wielkiej Brytanii przeniesiona została także produkcja dwugroszówek i pięciogroszówek.
Pomijając pytanie jak to możliwe, że w Wielkiej Brytanii ten sam produkt da się produkować o połowę taniej niż w Polsce, warto przypomnieć, że NBP planował całkowite wycofanie tych nominałów z obiegu. Jednak pomysł ten na wstępnym etapie rozbił się o interpretacje prawne co do tego czy nie trzeba by wtedy zmienić obowiązującego w Polsce prawa. A wcześniej już przykład w tej dziedzinie dały inne kraje. Niskich nominałów pozbyła się Kanada, Czechy i Słowacja. Australijskie jednocentówki już nie obowiązują, z Nowozelandczycy nie mają nawet monet pięciocentowych. Do porzucenia centa przymierzają się również Stany Zjednoczone. Gra jednak toczy się o znacznie większą stawkę niż o groszowe monety. Niektóre grupy naciskają, aby w użyciu były tylko płatności online.
Tylko kartą – tylko którą?
Na niedawno zakończony Orange Warsaw Festival płacić można było tylko i wyłącznie kartą. Co więcej, tylko w zbliżeniowych technologiach MasterCard Pay Pass. Ci, którzy mieli przy sobie tysiące złotych w gotówce lub nawet złote karty Visy i tak musieli kupić specjalne prepaidy, co wydaje się przeczyć zapewnieniom organizatorów, że system płatności został ograniczony do cyfrowego, aby rozładować kolejki i usprawnić zakupy. Podobna sytuacja miała już miejsce w strefach kibica podczas pamiętnego Euro2012, ponadto terminale pojawiają się na OFF Festivalu, Selector Festivalu oraz Open'erze.
Nie mi wyrokować na ile jest to legalne w świetle polskiego prawa, niemniej rozpowszechnienie takich praktyk nie wróży wiele dobrego. Co jeśli każda z sieci sklepów spożywczych, kin czy restauracji sama zacznie ustalać, której firmy karty będzie przyjmować, a której nie? Doprowadzi to do chaosu zamiast do usprawnienia procesu płatności. Podczas gdy w sferze płatności online sklepy internetowe starają się zazwyczaj zaoferować maksymalnie szeroką paletę możliwości dokonania płatności, tak w „realnym” świecie czasem tendencje są odwrotne.
Jedna karta, by rządzić wszystkimi
Liczba kart w naszych portfelach rośnie coraz bardziej. Od debetowych, przez kredytowe, po karty firmowe, podarunkowe oraz pre paid. Z czasem plastik rozpycha się w naszych portfelach bardziej niż monety, a dodatkowo do każdej z kart należy przecież zapamiętać numer PIN.
Z pomocą przychodzi tu rozwiązanie o nazwie Coin. Docelowo za 100 dol. otrzymujemy urządzenie, które pozwala nam zapisać kilka kart na jednej i dowolnie decydować, którego konta chcemy użyć do danej płatności. Czy jest to lunch biznesowy, prywatne zakupy, czy karta z premiowanymi punktami – wszystkie je mamy zawsze przy sobie. Dodatkowym atutem jest tutaj alarm jaki podniesie nasz smartfon, gdy zapomnimy zabrać ze sobą urządzenie. Obecnie trwają zapisy na preorder, który kosztuje 50 dol. plus 5 dol. za przesyłkę (w tym również poza USA).
Przelew z przymusu
Formę transakcji coraz śmielej narzuca również państwo. Na sejmową wokandę powrócił pomysł obniżenia limitu na transakcje gotówkowe między przedsiębiorstwami. Posłowie chcą obniżenia wynoszącego dziś limitu 15 tys. euro nawet do 3 tys. euro. Gdyby zmieniono przepisy, oznaczałoby to, że wszelkie transfery dokonywane przez firmy w Polsce o równowartości ok. 12 tys. zł musiałyby być realizowane za pomocą bankowego przelewu. Zdaniem rządzących miałoby to ograniczyć szarą strefę.
Warto jednak pamiętać, że tak jak nie każdy uczestnik festiwalu ma kartę MasterCard Pay Pass, tak i nie każdy przedsiębiorca w Polsce rozlicza się tylko za pomocą internetowych przelewów. Cieszy natomiast fakt, że samo państwo również coraz szerzej przyjmuje płatności cyfrowe. Dawniej w większości przypadków przyjmowane były tylko tzw. płatności gotówką w kasie, do której zawsze była oddzielna kolejka niż do urzędniczego okienka. Sam niedawno byłem mile zaskoczony mogąc zapłacić podatek od nieruchomości kartą kredytową.
Powolna ewolucja
Osoby interesujące się ekonomią, lub tak jak ja zajmujące się nią zawodowo, na pewno słyszały o tzw. ujemnych stopach procentowych. W uproszczeniu polega to na tym, że od pieniędzy, które trzymamy w bankach jest zabierany pewien procent, co jest przeciwieństwem dodatniej kapitalizacji jaką dają nam m.in. lokaty. Do takich działań został zmuszony niedawno Europejski Bank Centralny w stosunku do instytucji finansowych, co ma na celu m.in. zachęcenie banków do aktywniejszej akcji kredytowej.
Biorąc jednak pod uwagę, że żyjemy w czasach bardzo niskiej inflacji konsumenckiej (co dotyczy także Polski) to banki centralne mogą nadal przesuwać w dół poziom stóp procentowych. Jeśli kiedykolwiek doszłoby do sytuacji, że ujemne stopy procentowe dotkną również przeciętnych obywateli to gotówka ponownie stanie się priorytetowym nośnikiem majątku.
Wynalezienie monet przypisuje się Fenicjanom, którzy jako jedni z pierwszych na świecie opanowali wytop i produkcję wyrobów z brązu. Jeśli spojrzymy jak od tego czasu ewoluował ten przełomowy dla ludzkości wynalazek to tak naprawdę zmiany są niewielkie. Nowy paradygmat wprowadzić mogą dopiero kryptowaluty. To dzięki nim po raz pierwszy od wieków kontrola nad pieniądzem zostaje odebrana państwu a przekazana bezpośrednio ludziom.
Co więcej, pokonana zostaje bariera narodowościowa, a przepływ środków jest tak samo swobodny na przestrzeni kilku metrów co tysięcy kilometrów. Wszelkiego rodzaju listy zastawne, depozyty czy wreszcie płatności drogą cyfrową okazały się dla ludzkości prawdziwym dobrodziejstwem, trudno jednak nam będzie się całkowicie pożegnać z gotówką. Dlatego doceńmy papierowe banknoty w naszych portfelach, jeszcze nie raz okażą swoją wyższość nad cyfrowymi rozwiązaniami.
Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.
Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.